Już w pierwszej akcji Mariuisz Pudzianowski zaliczył wstrząsający prawy, który odrzucił go na ogrodzenie. Rozjuszony Eddie Hall ruszył na zamroczonego „Pudziana”. Polak próbował ratować się klinczem, ale „The Beast” nie dał Mariuszowi odetchnąć, zasypując go gradem ciosów.
Pudzianowskiemu udało się instynktownie złapać w pasie cięższego o 30 kg rywala i desperacko szukał opalenia. Hall jednak twardo stał na macie i nachwytem rzucił zaskakująco „Pudzianem” niczym kukłą! Powtórzył kanonadę strzałów, które całkowicie oszołomiły Polaka. Pudzianowskiemu dalszych cierpień oszczędził sędzia, przerywając nierówne zawody!
– Spojrzałem w oczy Pudzianowskiego i już wiedziałem, że wygram. Chciałbym rewanżu z „Pudzianem”. Moim celem jest bycie numerem jeden w KSW
– skomentował zwycięstwo Hall.
– Eddie był lepszy i wygrał. Spodziewałem się tego, to silne i wielkie chłopisko. Chwila nieuwagi i oberwałem w tył głowy, ale to jest część walki. Wygrała młodość, ja mam już 48 lat, a sport jest dla młodych
– ocenił „Pudzian”, starszy od „Bestii” o 11 lat.
Artur Szpilka (4-1) powrócił na zwycięską ścieżkę, kończąc w pierwszej rundzie Holendra Errola Zimmermana (1-2) w co-main evencie gali. Obaj ostro zaczęli. „Szpila” wybronił się od kopnięcia, ale potem przyjął cios, który posłal go na deski. „The Bonecrusher”, zgodnie ze swoim przezwiskiem skoczył na Artura zamierzjac pogruchotac mu kości.
Były pięściarz zawodowy sprytnie się jednak wywinął i przetoczył Errola, który desperacko chwytał się siatki. Holender próbował wstać, ale Polak umiejętnie skontrował przyszpilając rywala do maty. Korzystając z okazji złapał tójkątem, obszedł nogi, przydusił i zmusił Zimmermana do odklepania już w pierwszej rundzie.
W walce wieczoru o tytuł mistrza wagi półśredniej KSW Adrian Bartosiński (16-1)obronił pas ponownie pokonując Andrzeja Grzebyka (22-7). Był to rewanż za walkę, którą w przeszłości w klatce KSW wygrał „Bartos” przez poddanie dźwignią na kolano. Obaj stoczyli heroiczny bój, mimo że trafiali co rusz w swoje głowy twardo stali na nogach i nie zmieniali taktyki. Adrian tylko stale zerkał na swój lewy biceps. W narożniku potwierdził, że doznał kontuzji mięśniowej – jak się później okazało zerwał biceps.
„Bartos” wyszedł jednak do drugiej partii i ruszył do otwartej walki, ale po chwili złapał nogi Grzebyka i sprowadził go do parteru, gdzie próbował duszenia gilotynowego. Ale „Double Champ” zdołał uciec na górę i kończył rundę obijając rywala.
W trzeciej odsłonie pretendent wykorzystywał kontuzję Bratosińskiego i śmielej atakował mistrza. Ten mimo bólu i zmęczenia wchodził w szaleńcze wymiany z Grzebykiem. Został upomniany ostrzeżeniem, bowiem trzymając się siatki wyprowadził kopnięcie. Po tej akcji Andrzej zamroczył rywala i było blisko przerwania pojedynku. Ale „Bartos” przetrwał.
Czwarta runda to męczarnie zranionego mistrza, odpierającego przeciwnika. W połowie partii zdołał złapać „Double Champa” za nogę, ponownie go obalić i punktować z góry.
W rozstrzygającym piątym podejściu obolały Bartosiński znowu próbował sprowadzić Grzebyka do parteru, co w końcu mu się udało. Mistrz jednak nie miał już sił na dobicie konkurenta. Pretendent przetrwał ten wyniszczający bój zakończony wskazaniem zwycięzcy przez sędziów na obrońcę tytułu 50-45, 49-46, 48-47.
