Kilka dni temu opisaliśmy niezwykłe odkrycie aktywistów Ekostraży. Ponad tysiąc myszy w mieszkaniu na wrocławskim Zalesiu. Zaalarmowali ich sąsiedzi, którym myszy zaczęły wychodzić ze ścian. Okazało się, że hodowla wymknęła się 30 – latkowi spod kontroli. Jak się teraz okazuje prawdopodobnie nie pierwszy raz.
- Jestem pewna, że to ten sam pan, któremu wynajęłam lokal na Psim Polu – mówi nam pani Agnieszka. - Latem ubiegłego roku odezwali się do mnie sąsiedzi. Z mieszkania dochodził straszny zapach. Okien nie dało się otworzyć. Odkrycie było podobne jak na Szymanowskiego. - Całe mieszkanie w klatkach z myszami. Niektóre biegały luzem po całym domu. Do tego kilka wielkich worków z karmą.
CZYTAJ WIĘCEJ, ZOBACZ
Obrzydliwe! Tysiąc myszy w mieszkaniu we Wrocławiu. "Hodowla...
- Ten człowiek powiedział mi, że to polne myszy i zabrał je z poprzedniego mieszkania, które wynajmował. Fakt, że jak się do mnie wprowadzał to pytał czy może mieć klatkę z myszkami. Ale ja myślałam, że to będzie jedna klatka. A tu całe mieszkanie w klatkach.
Myszy – opowiada właścicielka lokalu – narobiły dużych zniszczeń. Powygryzały dziury w ścianach, zniszczyły wersalki, obgryzały drzwi i meble. Przegryzły przewody do zmywarki. Pani Agnieszka natychmiast wypowiedziała lokatorowi umowę najmu i zabrała się za doprowadzanie lokalu do porządku. Trzeba było ozonować żeby zlikwidowany został uciążliwy fetor. Dziś pozwała byłego lokatora do sądu o odszkodowanie.
Mieszkanie na Szymanowskiego – jak widać na filmie zrobionym przez aktywistów Ekostraży – też było zabrudzone i zdewastowane. W środku znaleziono ponad tysiąc myszy. Takie dopiero co urodzone, stare a nawet martwe. Były dosłownie wszędzie – w meblach, w ścianach, w komputerowych głośnikach. Wyłapywanie całego stada zajęło działaczom dwa dni. Teraz oddawane są chętnym do adopcji.
