Spis treści
Iranka postrzelona w oko na granicy polsko-białoruskiej?
Jak przekazała rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Katarzyna Zdanowicz, w niedzielę funkcjonariusze SG w okolicach Dubicz Cerkiewnych otrzymali zgłoszenie o kobiecie z urazem oka.
„Osoba, której udzielono pomocy obecnie przebywa w szpitalu. W ostatnich dniach w kierunku osób przy granicy polsko-białoruskiej, tym bardziej znajdujących się po stronie białoruskiej, nie użyto broni” – poinformowała mjr Zdanowicz.
Z kolei mjr Magdalena Kościńska, rzeczniczka Wojskowego Zgromadzenia Wojskowego WZZ Podlasie dodała, że w tamtym rejonie w niedzielę nie było żołnierzy.
„W czasie tego zdarzenia nie było tam żołnierzy. Kobieta była zauważona przez patrol policji, została powiadomiona straż graniczna. Kobietą zaopiekowano się i przewieziono do szpitala. Żołnierze nie byli tam zaangażowani” – powiedziała.
Wolontariusze: Iranka została trafiona w oko z polskiej strony
O tym, że kobieta miała rzekomo zostać postrzelona z polskiej strony napisała w mediach społecznościowych Fundacja Egala, zajmująca się pomocą nielegalnym migrantom na granicy.
„Według kobiety, strzał oddała jedna z dwóch umundurowanych osób znajdujących się po polskiej stronie płotu. Iranka zaczęła głośno krzyczeć z bólu. Mundurowi podbiegli do niej, zakładając wcześniej na twarz kominiarki. Następnie zadzwonili po karetkę, która zabrała kobietę do polskiego szpitala” – napisano, podkreślając, że są to słowa usłyszane bezpośrednio od poszkodowanej.
Podobnie słowa kobiety cytuje inna z organizacji działających w tamtym rejonie, Grupa Granica.
„Kobieta nie precyzuje, kto do niej strzelał, stwierdza jednak, że była to osoba mundurowa znajdująca się po polskiej stronie” – napisano.
Co się stało z Iranką na granicy?
Dodano, że w momencie postrzału, 35-letnia Iranka znajdowała się po wschodniej stronie granicznego płotu.
Cytowani przez RMF24 przedstawiciele prokuratury mówią, że w sprawie nie toczy się śledztwo.
Źródła: RMF24, i.pl