Iván (nie)groźny

Rafał Romaniuk
Polskapresse
W centrum prasowym przy stadionie Ellis Park w Jonannesburgu przechadzał się wczoraj Iván Zamorano. Komentował futbolowe męczarnie Włochów dla chilijskiej telewizji. Niewiele się zmienił. No może poza tym, że pamiętamy go dobrze w granatowej koszulce Interu Mediolan, a dziś paraduje w elegancko skrojonym garniturze.

Jego popularność wcale nie maleje od czasów, gdy był gwiazdą Serie A i zasłynął z unikalnej umiejętności gry głową. Wystarczy, że Zamorano robi krok, a od razu podąża za nim wianuszek dziennikarzy i kamerzystów. Nawet wtedy, gdy Chilijczyk idzie do kawiarni, zamawia miejscowego hamburgera i popija go ohydną kawą.

Zamorano czuje się w tej atmosferze jak ryba w wodzie. Chętnie rozmawia z każdym, kto tylko poprosi o parę zdań komentarza. Zatrzymuje się i cierpliwie odpowiada na pytania. Klepie po plecach i życzy powodzenia w mundialu narodowej drużynie z kraju rozmówcy. Polsce nie ma czego życzyć.

Okazja nadarzyła się idealna, by podpytać byłego gwiazdora o Chile, rewelację i największą niespodziankę turnieju. "Niespodzianka? Nie dla mnie. Dla was może tak. Widać rękę trenera Bielsy. Nasz zespół już nie jest taki jak przed laty, gdy opierał się na dwóch zawodnikach: Salasie i Zamorano. Teraz siła tkwi w całej drużynie. W dzisiejszym meczu z Hiszpanią wcale nie jesteśmy na straconej pozycji. Możemy wygrać i awansować z pierwszego miejsca. Szykuje się spektakl" - mówi, ale nie ukrywa, że nie tak wyobrażał sobie mistrzostwa w RPA.

Nie narzeka wcale na organizację czy wszechobecne korki, tylko na poziom sportowy imprezy. "Pada mało bramek, trenerzy uczulają piłkarzy, by uważali przede wszystkim na obronę. Na razie mundial jest dla mnie rozczarowaniem. Poziom podnoszą drużyny z Ameryki Południowej. Jedna z nich zagra w finale".

Rafał Romaniuk

Mundial na Ekstraklasa.net - jakbyś tam był!

Wróć na i.pl Portal i.pl