Spis treści
Dziwne komentarze powyborcze profesorów
Gdy utworzyć swoiste bingo komentarzy powyborczych osób wspierających kandydatów czy partie z obozu liberalno-lewicowego (czy też – jak sami się nazywają – „demokratycznego”) to na pewno musiałoby się tam znaleźć jakieś stwierdzenie, które sprowadza się do tego, że na prawicę głosuje „ciemnota”, która „nie lubi demokracji”, bo jak wiadomo, demokracja jest wtedy, „gdy wygrywają nasi”.
I oczywiście po pierwszej turze wyborów prezydenckich 18 maja 2025 roku nie zabrakło tego typu mądrości. Jedną z „gwiazd” tego typu publicystyki jest prof. Radosław Markowski z PAN. Był on gościem programu „Express Biedrzyckiej” w „Super Expressie”.
– Jak się popatrzy na geografię wyborczą Polski, to ewidentnie widać, że (…) mamy jednego kandydata, którego popiera ciężko pracująca Polska, która przyczynia się do PKB i jest zatrudniona, ma sukcesy gospodarcze. Z drugiej strony jest taka Polska, którą określa się w literaturze przedmiotu jako „klasa transferowa”, czyli ci, którzy czekają na transfery socjalne. powiedział prof. Markowski.
Powiedział także, iż „zachodzi w głowę”, jakie motywacje kierują ludźmi, którzy głosują na kandydatów „antyeuropejskich”.

Profesorowie dzielą Polaków
Ale to nie koniec, w programie studio PAP, ten sam profesor dodał również, że jeśli Polska chce gonić rozwinięte kraje Europy, to polityki nie może prowadzić polityczny obóz, „który w większości jest zatroskany o to, skąd doić pieniądze ciężko pracujących”.
Prof. Markowski znany jest z różnego typu dziwnych wypowiedzi. We wrześniu 2023 roku (czyli jeszcze za rządów PiS) przyznał w jednym z programów, że… wyrzucał z przyjęć w domu osoby, które miały ze sobą karty lojalnościowe Vitay koncernu Orlen.
To nie jedyny przykład tego typu dzielenia Polaków na rozmaite podkategorie. Dość znana z takich wypowiedzi prof. Magdalena Środa także nie powstrzymała się od wyrażenia opinii, twierdząc (kolejna pozycja w bingo profesorskim), że Polacy „nie lubią demokracji” i potrzebują „ciężkiego buta na karku”.
„Kompletny dramat, wyniki wyborów pokazują, że żyjemy w kraju antysemickim (wyniki Brauna) i że jedna trzecia Polaków woli ochroniarza i cwaniaka na prezydenta (bo nasz, to znaczy czyj??) niż przyzwoitego i kompetentnego człowieka. My tak naprawdę nie lubimy demokracji, nie cenimy wolności, brzydzimy się równością i tolerancją. Potrzeba nam ciężkiego buta na karku i złudzenia, że jak gangster chodzi do kościoła to jest dobrym człowiekiem” – napisała.
Nikt nie spodziewał się Jedwabnego w debacie po wyborach
Zupełnie szokującego porównania użył prof. Michał Bilewicz, psycholog społeczny i socjolog. W jego opinii, w II turze wyborów prezydenckich mamy do czynienia z wyborem jak… w Jedwabnem, gdzie doszło do mordu na Żydach.
„Nie dajcie się zwieść. Wybór jest prosty: sprowadza się do tego, po której stronie stodoły w Jedwabnem staniesz. Czy z jej podpalaczami, dobijającymi ofiary siekierami i widłami? Czy może po stronie Antoniny Wyrzykowskiej, która ratowała Żydów, za co musiała uciec z miasta?” – napisał na X.
Z kolei znany z wielu kontrowersyjnych wypowiedzi prof. Jan Hartmann porównał głosowanie na kandydata popieranego przez PiS do… oszustwa „na wnuczka” czy kradzieży ze sklepu.
„Głosowanie na Nawrockiego w II turze nie jest głupotą, naiwnością czy niekompetencją. Jest po prostu czymś niemoralnym – jak oszustwo na wnuczka, kradzież w sklepie albo kopnięcie psa. Te wybory to test poziomu etycznego Polaków” – twierdzi profesor.
Profesor o „wypisaniu się z Polskości”
Problem z dziwnymi i szokującymi wypowiedziami nie dotyczy jednak tylko profesorów wspierających obóz liberalno-lewicowy. Po prawej stronie także znaleźć można przykłady.
Już w niedzielę wyborczą bardzo brawurową tezę, typową zresztą dla środowisk wokół PiS, wygłosił prof. Andrzej Zybertowicz. Doradca prezydenta Andrzeja Dudy stwierdził bowiem, że 40 procent głosujących „wypisało się z polskości”.
– Te wyniki pokazują, że około 40 procent głosujących wypisało się z polskości. To są ludzie, którzy nie szukają swojego własnego źródła wartości, poczucia tożsamości w Polsce – powiedział na antenie telewizji wPolsce24.
Kontrowersyjne opinie profesorów
Wydawać by się mogło, że tytuł profesorski oznacza, że osoba się nim szczycąca reprezentuje wysoki poziom, potrafi wznieść się ponad polityczną nawalankę i używa poważnych argumentów. I na szczęście zdecydowana większość faktycznie taka jest.
Po wyborach, zwłaszcza tych ogólnopolskich, widzimy jednak, że jest to złudzenie, a poglądy (oraz uprzedzenia) często biorą u cytowanych wyżej osób górę. Można to zresztą podsumować popularnym memem:

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!