Puchar Polski. Lechia Zielona Góra - Jagiellonia Białystok 3:1
Drużyna z Zielonej Góry na co dzień mierzy się rezerwami Rakowa, Górnika czy Miedzi. Dziś skala trudności znacznie wzrosła. Trzeba było stawić czoło piłkarzom z ekstraklasy w tym Jesusowi Imazowi i wprowadzonemu po przerwie Marcowi Gualowi. - To dla nas święto. Zrobimy wszystko, by awansować. Na dziesięć meczów z takimi rywalami zazwyczaj wychodzi jeden. My wierzymy, że nastąpi dzisiaj - mówił przed rozpoczęciem trener Lechii, Andrzej Sawicki.
Jagiellonia zaczęła najgorzej jak mogła. Straciła dwie bramki, a w tak zwanym międzyczasie zmarnowała karnego. Z jedenastki pomylił się Martin Pospisil, obijając prawy słupek.
Mimo różnicy poziomów wynik bynajmniej nie jest dziełem przypadku. Lechia zagrała odważnie, walecznie i z pomysłem. Prowadzenie objęła po raz pierwszy w 9 minucie, kiedy zagranie z lewej flanki wykończył w polu karnym Przemysław Mycan. Ten sam zawodnik podwyższył w 34 minucie, kiedy wyczuł linię spalonego.
Końcówka pierwszej połowy należała do Jagiellonii, ale początek drugiej już do Lechii. Drużyna gospodarzy momentalnie odpowiedziała na kontaktową, wspaniałą bramkę Bartłomieja Wdowika. Dwubramkowe prowadzenie odzyskał Rafał Ostrowski po uderzeniu głową.
Jagiellonia próbowała jeszcze wrócić do gry, ale Jesus Imaz dwukrotnie obił słupek. Przegrał też pojedynek z bramkarzem. Po meczu musiał wysłuchać tego, co mieli do powiedzenia kibice, którzy w licznej grupie przejechali przeszło 600 kilometrów, żeby dopingować drużynę.
PUCHAR POLSKI w GOL24
