- Gorzej zagrać się nie da - powiedział w przerwie meczu Jakub Kiełb, kapitan Warty. Rzeczywiście Zieloni w pierwszej części wyglądali jakby pojechali na majówkę, a nie na mecz ligowy.
W drużynie trenera Dawida Szulczka nic nie funkcjonowało. Obrona, w której zabrakło Roberta Ivanova, była dziurawa jak szwajcarski ser, pomoc nie istniała, a w ofensywie Zrelak i Szmyt byli skutecznie powstrzymywani.
Jagiellonia natomiast grała jak w transie. Już po dwóch kwadransach prowadziła 3:0. Warta została znokautowana i upokorzona.
Zobacz też: Bramkarski powrót do Lecha Poznań. Bartosz Mrozek będzie rywalizował o miejsce w składzie z Filipem Bednarkiem
Po zmianie stron nie było dużo lepiej. Na dodatek po zderzeniu głowami Pleśnierowicza ze Stavrópoulosem obaj środkowi obrońcy musieli opuścić boisko. Grek pojechał karetką do szpitala. Miał złamany nos i rozciętą głowę.
Na otarcie łez, Warta w 81 zdobyła honorowego gola. Po podaniu Kajetana Szmyta efektownym strzałem popisał się Stefan Savić.
Zobacz, jak oceniliśmy piłkarzy Warty Poznań po meczu z Jagiellonią:
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
"Piłkarskie Orły": Polonia Środa Wielkopolska z serią pięciu...
