Jak się robi klienta w klubie, czyli wyznania tancerki go-go

Andrzej Plęs
To dziewczyna decyduje, gdzie są granice poufałości. Ale od tego, gdzie wyznaczy granice, zależy jej awans i zyski.
To dziewczyna decyduje, gdzie są granice poufałości. Ale od tego, gdzie wyznaczy granice, zależy jej awans i zyski. Fot. 123rf
Propozycję pracy w lokalu Karolina znalazła na portalu ogłoszeniowym: „Poszukujemy kobiet z miłą aparycją i wyglądem, które poprzez taniec chcą zarabiać ok. 1500 zł tygodniowo (bez usług seksualnych)”.

Wczesny wieczór, gości w lokalu nie ma, a jak nie ma gości, to nie ma utargu. Hostessy siedzą i nic nie robią, bo nie mają co robić. W kolorowym półmroku klubu go-go wieje nudą. Dopóki nie wejdzie pierwszy gość.

Wtedy kierowniczka krzyczy: „ku..y na rury” i tancerki zaczynają wić się wokół drążka, hostessy zrywają się na nogi, kelnerki gotowe są do mieszania drinków. Bo pojawił się gość, któremu można będzie wyczyścić kartę kredytową. Karolina pracowała dwa lata w lokalu należącym niegdyś do sieci Cocomo, która padła po oskarżeniach o wyłudzanie od pijanych klientów wielkich sum. Lokale wciąż jednak działają w całym kraju pod innymi nazwami.

Karolina wspomina:

- Rekrutatorki na spotkaniu nie obchodziło, co umiem, mówiła, że wszystkiego można się nauczyć, że najważniejszy jest wygląd, no i 20 złotych za godzinę pracy kelnerki albo 16 złotych dla pomocy kelnerskiej. Interesował ją tylko mój wiek i zdjęcie. Nie powie przecież od razu, że będę musiała „chodzić na pokoje” i pokazywać dupę. Potem kierowniczka mi powiedziała, że dziewczyna sama musi dojść do wniosku, że jej się to bardziej opłaca.

Pierwszego wieczoru weszła na salę, nie robiła nic. Obserwowała i była obserwowana. Jak każda początkująca „pomoc kelnerska”. Zresztą barmanka też prawie nic nie robi.

- Nawet te owoce do drinków są te same od tygodni - zapewnia Karolina. - Jak klient zamawia drinka dla hostessy, to ona drinka nie rusza. Jest jakby przechodni.

Pomoc kelnerska tylko siedzi i patrzy. Do klienta nie podchodzi, a i przed klientami jest chroniona. Przyucza się. Albo dojrzewa do tego, co jej się bardziej opłaca. Na razie jej się opłaca, bo ma kilkanaście złotych za godzinę nicnierobienia od ósmej wieczorem do piątej rano.

Tancerki na rurze mają gorzej i lepiej. Lepiej, bo mogą zarobić więcej, ale tylko za to, że powiją się na rurze. Nie ma klientów, nie ma wicia się, nie ma kasy. Pomoc kelnerska dojrzewa przez kilka wieczorów. W dojrzewaniu pomaga kierowniczka lokalu.

Życie może być inne

- Tłumaczy, że życie może być inne, że taka hostessa, jak jest dobra, to kilka tysięcy w miesiąc wyciągnie - opowiada Karolina. - A tu przychodzą dziewczyny, które chcą zarobić na studia i utrzymanie. Albo na to, żeby wejść do galerii handlowej i wyjść z pełnymi torbami. Tu każda ma jakiś cel.

Jak pomoc kelnerska dojrzeje, zostaje hostessą. Choć większość zarzeka się, że „na hostessę nigdy nie przejdzie”. Ale gdy przejdą, zaczyna się prawdziwa robota i prawdziwa kasa. Ta kasa ma oswoić pomoc kelnerską z tym, czym zajmuje się hostessa. A potem tancerka, jeśli awansuje. Hostessa ma klientowi umilać czas w lokalu - ujmuje to eufemistycznie kierowniczka. Ma rozmawiać, przymilać się, zachęcać do zakupu drinków, rozmawiać, znów namawiać, a potem jeszcze raz i jeszcze raz namawiać. Gra psychologiczna: wmówić klientowi, że jest wyjątkowy, niepowtarzalny, taki męski, niech się poczuje panem świata. Razem z jego kartą kredytową, bo taki pan świata musi mieć gest.

Klient sam może sobie wybrać „damę do towarzystwa” i Karolina mówi, że to wygląda tak, jakby wybierał sobie zwierzątko w schronisku. Jak sobie nie wybierze, to pierwsze w kolejce do niego są tancerki, po nich hostessy. Od aktywności na sali zależy, ile zarobią. A aktywność zależy od hierarchii, dlatego tak ważny jest awans.

Jak się z pomocy kelnerskiej awansuje na hostessę, to można „chodzić na pokoje”. Hostessa może też tańczyć, ale nie ma obowiązku tańca topless, co musi tancerka go-go. Bo tak ma w umowie. Chyba że hostessa „idzie na pokoje”, wtedy topless ma w zakresie obowiązków.

W zasadzie „na pokoje” chodzą tylko tancerki, ale zdarza się, że kierowniczka lokalu i hostessie pozwala. Dziewczyny w klubach dawnego Cocomo wściekają się, że tylko w tej sieci zmuszane są do „gratisów”. Bo nie mają z tego nic, że idą z pijanym klientem do małego, osobnego pokoju, w którym muszą przed nim wić się półnago, w końcu nago, siadać mu na kolanach, ocierać się, czuć na sobie jego łapy. To dziewczyna decyduje, gdzie są granice poufałości. A od tego, gdzie wyznaczy granice, zależy jej awans i zyski.

Żeby sobie wyobraził

I wije się, i ociera, żeby klient sobie wyobraził, że czeka go gorący seks w zamian za dostęp do jego karty kredytowej. Karolina mówi, że o seksie nie ma mowy, ale trzeba klienta utrzymywać w tej nieświadomości.

- Jedna z podstawowych zasad: nie wolno powiedzieć klientowi, że tu nie ma seksu - zapewnia Karolina. - Do końca, czyli przez kilka - kilkanaście minut „gratisu”. I musi być „słodka”, choćby wobec najgorszego chama czy oblecha. Na końcu wchodzi ktoś z obsługi z terminalem płatniczym do karty. Z szampanem i różą. Szampan dla niego, róża dla dziewczyny, ale za jedno i drugie płaci klient. Taki szampan z 5 tysięcy może go kosztować.

Tych z kartą łatwiej jest „robić w ciula”, niż tych z gotówką - mówi Karolina. Ale i tych z gotówką też się da. Hostessa musi znieść dłoń gościa na swoim udzie, jak trzeba, to musi mu siąść na kolanach. Niech się rozluźni, niech wleje w siebie jeszcze więcej.

- Klienci na ogół drinków nie zamawiają. Korzystają z „pakietu”, czyli whisky z colą albo wódka z sokiem, albo piwo. Pakiet za 49 złotych i bez limitu. Mogą pić, ile chcą. Czysty interes z perspektywy klienta: można urżnąć się za 49 zł w miłym towarzystwie

- tłumaczy Karolina.

I o to chodzi - zapewnia Karolina. Właśnie o to, żeby był nieprzytomny, kiedy przyjdzie do regulowania rachunku. Na razie zamawia pakiet za 49 zł, zjawia się kierowniczka z terminalem, gość podaje kartę i wstukuje PIN. Karolina nie wie, jak to się dzieje, ale kierowniczka po tej pierwszej transakcji na koncie wie, czym gość dysponuje. Jak bidak, to dostaje dwa piwa i reszta sali traci nim zainteresowanie. Bo „gość nie rokuje”.

Rachuneczek

Jak ma na karcie złote góry, to zaczyna się zabawa.

- Trzeba gościa „zmiękczyć”, żeby pił, a ma pić do nieprzytomności, więc co chwila przychodzi do niego kelnerka albo barmanka z kolejnymi szotami, tacą drinków - opowiada Karolina. - Jak już prawie nie kontaktuje, to znów pojawia się dziewczyna z terminalem do karty. Na terminalu ma wystukane na przykład 50 zł i tyle klient widzi na wyświetlaczu. A kiedy przychodzi do wstukania PIN, to na wyświetlaczu pojawia się 3,5 tysiąca. Albo pięć. Ten numer nie zawsze przechodzi, czasem klient się połapie, czasem system bankowy takiej kwoty „nie przełknie” i trzeba sumę zmniejszyć.

Karolina widywała takich, którym w lokalu kartę kredytową wyczyszczono do cna.

- Byłam świadkiem, jak następnego dnia wrócił pan i od progu zaczął krzyczeć do koleżanki: ku…wo, oj…bałaś mnie na 20 tysięcy

- opowiada.

Rzadko wracają. Cudzoziemcy zwykle nie wiedzą, jak interweniować, pozostałym jest na ogół wstyd. Karolina ma doświadczenia z lokalu w mniejszym mieście. Miejscowi raczej w nim nie bywają, już prędzej jacyś niedopici turyści zabłądzą do ostatniego otwartego nad ranem lokalu. Albo panowie z Warszawy „na delegacji”.

Karolina opowiada, że często się zdarza, że półprzytomny od alkoholu klient jest przez hostessy lub tancerki prowadzony do bankomatu. W niektórych klubach go-go bankomaty są w lokalu albo tuż obok. Sztuką jest wyczuć ten moment, kiedy klient już prawie traci kontakt z rzeczywistością i nie zauważy, że na terminalu jest nie 78 zł, a 7,8 tysiąca, ale wciąż kojarzy na tyle, by przypomnieć sobie PIN do karty.

Karolina nie ma dowodów na to, że drinki są doprawiane, by klient szybciej „odpłynął”. Wcześniej krążyły słuchy, że dolewa się wody utlenionej do drinków, bo ta przyspiesza działanie alkoholu, ale Karolina tego nie widziała.

Klient nie ma pojęcia, że jest obserwowany. Że 40 kamer na sali i „na pokojach”, system podsłuchu. Jeśli mu się wydaje, że podczas „gratisu” wolno mu więcej, to się myli: podsłuch i kamery działają. W razie potrzeby będą interweniować „dziki”, czyli ochroniarze.

O systemie obserwacji wiedzą kelnerki, hostessy, tancerki. I wiedzą, co im wolno, czego pod groźbą kary finansowej robić im nie wolno. A nie wolno im bardzo wiele. Rozanielony klient wsunie stówę za stanik? Jeśli dziewczyna natychmiast nie pójdzie do baru i stówy nie odda do klubowej kasy, to kara może ją kosztować kilka razy więcej.

Kara i kasa

Kar jest więcej - 3 tysiące za to, że nie przyjdzie się do pracy, tysiąc - za spóźnienie. Za ściągnięcie buta - szpilki na sali - kara. Nie wolno, choćby po 10 godzinach na nogach ze stopy ciekła krew. Za zbyt długi pobyt w toalecie - kara. Za rozmowę z klientem poza lokalem - kara. Grzech najcięższy to odpowiedzieć twierdząco na pytania: czy to nie jest dawne Cocomo. Jedna odpowiedziała, że… chyba tak i dostała kilka stów kary. W umowie stoi, że kara może wynieść do 50 tysięcy zł. Nie napisano za co.

Co je tu trzyma?

Kasa je trzyma, w sezonie dziewczyna może zarobić w miesiąc do 20 tysięcy złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak się robi klienta w klubie, czyli wyznania tancerki go-go - Plus Nowiny

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl