Koło parlamentarne PPS współtworzą dawni posłowie SLD Joanna Senyszyn, Robert Kwiatkowski i Andrzej Rozenek oraz senator Gabriela Morawska-Stanecka (ex „Wiosna” Biedronia). Transfer polityków do Polskiej Partii Socjalistycznej i utworzenie koła razem z jej jedynym parlamentarzystą oraz liderem, senatorem Wojciechem Koniecznym, nastąpił równo rok i miesiąc temu.
Działacze z SLD i „Wiosny” odchodzili, protestując przeciw agresywnemu stylowi zjednoczenia lewicy, do którego parł Włodzimierz Czarzasty, szef SLD. W działającym znów legalnie po 1989 PPS-ie, do której przeszli, pojawiły się natomiast głosy, że silne osobowości rozpoznawalnych polityków zdominują wizerunek partii nawiązującej do przedwojennych tradycji polskiej lewicy. Obawiano się wręcz przejęcia partii przez działaczy kojarzonych z lewicą postkomunistyczną.
Funkcjonująca na peryferiach sceny politycznej PPS zyskiwała jednak większą niż jeden senator reprezentację w parlamencie, zaś rebelianci – szyld z tradycją, pod którym mogli działać. Przewodniczący PPS, który został szefem koła parlamentarnego, chciał jednak zbliżenia z największą siłą na lewicy, z którą grupa z transferu jest skonfliktowana. Przewodniczącym koła już nie jest, 12 stycznia zastąpiła go na tym stanowisku posłanka Senyszyn. Z nową przewodniczącą Parlamentarnego Koła Polskiej Partii Socjalistycznej rozmawialiśmy po głosowaniu, w którym sejm przyjął nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Zaraz potem parlamentarzystka miała się spotkać z marszałkiem Senatu, prof. Tomaszem Grodzkim.
Czy po spotkaniu z marszałkiem Grodzkim wiadomo już, jak szybko senat zajmie się ustawą?
- To była wizyta kurtuazyjna. Odwiedziłam marszałka jako nowo wybrana przewodnicząca Parlamentarnego Koła Polskiej Partii Socjalistycznej. Najbliższe posiedzenie Senatu jest planowane 8-9 lutego, więc pewnie marszałek rozważy, czy konieczne jest zwołanie wcześniej dodatkowego.
Jaki jest stosunek PPS-u do uchwalonego prawa?
- Ustawa jest niekonstytucyjna. Wicemarszałkini Gabriela Morawska-Stanecka z naszego Koła będzie zgłaszała w Senacie poprawki, które doprowadzą do zgodności z konstytucją. Gdyby w Sejmie PiS ich nie odrzucił, byłby to rzeczywiście krok w kierunku przywracania w Polsce praworządności. W obecnym kształcie ustawa nie rozwiązuje problemów, których usunięcie jest warunkiem uruchomienia środków z KPO. W dalszym ciągu istnieje „neo-KRS”, nie zostały zlikwidowane zapisy tzw. ustawy kagańcowej, a sprawy dyscyplinarne sędziów mają być rozpatrywane przez NSA, co jest niekonstytucyjne. Nasze koło uznało, że nie można popierać złego projektu ustawy.
Wszyscy członkowie koła tak uważali?
- Większość. Andrzej Rozenek i ja głosowaliśmy za odrzuceniem projektu, poseł Robert Kwiatkowski wstrzymał się, dając premierowi Morawieckiemu szansę. Pytanie – na co? Chyba tylko na to, żeby się okazało, że premier znowu mówił nieprawdę o ustaleniach z Komisją Europejską.
Wracając do Pani nowej funkcji: co się stało, że szefostwo koła się zmieniło?
- Tylko przewodniczący. To jest rok wyborczy, uznaliśmy że trzeba zintensyfikować prace koła, a senator Wojciech Konieczny ma dość obowiązków jako przewodniczący Rady Naczelnej PPS i urzędujący dyrektor szpitala w Częstochowie.
Tymczasem mówi się że chodzi o zbliżenie dotychczasowego przewodniczącego koła z Nową Lewicą.
- Senator Konieczny wziął udział w kilku spotkaniach, m. in. w śniadaniu prasowym Nowej Lewicy, bo z upoważnienia PPS ma prowadzić rozmowy, ale partia nie podjęła jeszcze żadnej decyzji o przyszłych koalicjach wyborczych. Na razie powołała pełnomocników wyborczych w 28 z 41 okręgów i szykuje się do tworzenia list, choć najchętniej byśmy szli do wyborów z jedną listą całej demokratycznej opozycji. Dopóki jednak umowa o wspólnym starcie nie jest podpisana, trzeba się szykować do startu zgodnie ze wstępnym porozumieniem zawartym w czerwcu ubiegłego roku m.in. z Unią Pracy, Socjaldemokracją Polską, WiR-em, Inicjatywą Feministyczną, ale też związkami zawodowymi, stowarzyszeniami, organizacjami pozarządowymi… Zgodnie ze statutem, ostateczne decyzje będzie w odpowiednim czasie podejmowała Rada Naczelna PPS.
Tymczasem deklaracja Wojciecha Koniecznego i Włodzimierza Czarzastego o wspólnym udziale w wyborach z Będzina sprzed 3 tygodni była dość jednoznaczna.
- Przewodniczący Konieczny, ogłaszając, że będą tworzone wspólne listy z Nowa Lewicą, dokonał nadinterpretacji partyjnej uchwały, która - przypominam - upoważniała go tylko do prowadzenia rozmów.
Czy powstanie jednej listy opozycji jest realne?
- [dłuższa chwila ciszy] Nie wiadomo. Niektóre partie zachowują się dziwnie. Głosami Nowej Lewicy przeszła skandaliczna nowelizacja kodeksu wyborczego, który mógł być odrzucony, gdyby posłowie od Czarzastego się nie wstrzymali. Trudno powiedzieć kto, z kim i jakie ma układy.
Z kim więc PPS pójdzie do wyborów?
- Wspomniane wyżej wstępne porozumienia chcemy teraz finalizować. Z kim ostatecznie je zawrzemy, zdecyduje Rada Naczelna PPS.
Mówi się, że wam, posłom z koła, bliżej do PO niż do Nowej Lewicy, z której odeszliście, gdy powstała ze zjednoczenia SLD i „Wiosny” Roberta Biedronia.
- Nam jest blisko do wszystkich demokratycznych, lewicowych partii, ugrupowań, stowarzyszeń, organizacji pozarządowych, związków zawodowych… Platforma Obywatelska lewicowa nie jest, ale Nowa Lewica Czarzastego nie jest demokratyczna. Wychodzimy z założenia, że w najbliższych wyborach, które będą równie ważne jak wybory w 1989 roku, chodzi przede wszystkim o to, by PiS nie wyprowadził Polski z Unii Europejskiej, by powróciła w Polsce praworządność, trójpodział władzy, żeby Polska była na powrót demokratycznym państwem prawa, bo od 2015 r. mamy w Polsce drugi kaczyzm (pierwszy był w latach 2005-2007).
Kaczyzm, czyli?
- Klerykalny, zamordystyczny ustrój, który opiera się na zblatowaniu władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, forowaniu kolesiów, przejęciu publicznych mediów, cenzurze, nielegalnej inwigilacji, zbieraniu haków, pozornym rozwiązywaniu tworzonych przez rząd afer, szastaniu państwowymi pieniędzmi i ich wyprowadzaniu poza parlamentarną kontrolę. A wszystko podlane sosem solidaryzmu społecznego, patriotyzmu i odnowy moralnej.
Naprawdę tak źle? Z kim wobec tego najskuteczniej chcecie „kaczyzm” obalać?
- Uważamy, że najskuteczniejsza, ze względu na metodę d’Hondta stosowaną przy przeliczaniu głosów na mandaty poselskie, byłaby jedna lista demokratycznej opozycji. Chce jej większość antypisowskich wyborców.
To byłaby chyba pierwsza dyktatura „obalona” w demokratycznych wyborach. Wracając do nich: jeśli nie wielka koalicja, to – razem z PO, czy w bloku lewicowym?
- Czas pokaże. Do wyborów jeszcze 10 miesięcy. W krótszym następuje rozwiązane ciąży. A tu nawet poczęcia jeszcze nie było [śmiech].
Nie wszyscy w PPS są zadowoleni z tego, jakie poczęcie mogłoby nastąpić z inicjatywy posłów koła...
- Koło jest cenione przez partię, a Rada Naczelna uważa, że jego powstanie to największe partyjne osiągnięcie w tej kadencji.
I stało się tak, że to pani a nie przewodniczący Konieczny szefuje kołu.
- Po rocznym funkcjonowaniu Koła uznaliśmy, że poseł powinien być jego przewodniczącym. Tak jest we wszystkich klubach i kołach w Sejmie. Byliśmy jedynym, w którym szefem był senator.
A jako nowa przewodnicząca nie obawia się pani jakichś wynikających z tej najnowszej historii raf i mielizn we współpracy z partią?
- Dotąd kołu szefował przewodniczący Rady Naczelnej, teraz – wiceprzewodnicząca. Z punktu widzenia partii to żadna różnica. Jestem przekonana, że współpraca będzie znakomita.
Co ze Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej, które założyliście po rozwodzie z Czarzastym? Skrót SLD jest nośną marką. Czy nie jest to trzymana w odwodzie struktura, gdyby jednak PPS zdecydowała o koalicji z Nową Lewicą?
- Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej powstało z inicjatywy członków dawnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, oburzonych niedemokratycznym zlikwidowaniem ich partii przez Czarzastego. Nie mogli się pogodzić z siłowym przejęciem SLD i w odpowiedzi na ten zamach stanu masowo wystąpili z nowej partii. W samej Gdyni to było ponad 80 osób z setki aktywnych członków. Nie chcą wstępować do innej partii, bo SLD było ich, nawet jeśli nie pierwszą, to ostatnią. Są jednak chętni do działania i znaleźli sobie miejsce właśnie w stowarzyszeniu. Dlatego stało się solą w oku Czarzastego. Już drugi raz podaje je do sądu, żądając zmian nazwy, i przegrywa.
A możliwa jest taka wyborcza alternatywa dla posłów koła: z PO jako SLD kontra w bloku lewicowym jako PPS?
- Rada Naczelna zdecyduje o wyborczych sojuszach. SLD nie jest konkurentem PPS. W ślad za Andrzejem Rozenkiem i mną do PPS-u wstąpiło prawie 100 osób, z których zdecydowana większość jest równocześnie w Stowarzyszeniu Lewicy Demokratycznej.
Z taką liczbą zwolenników można myśleć o przejęciu kontroli nad partią…
- Nie żartujmy. W marcu ub. roku był kongres, zostały wybrane nowe władze krajowe, w których jest i poseł Rozenek, i ja. Partia pracuje i przygotowuje się do wyborów.
Wcześniej nie wszystkim w PPS podobał się wasz transfer do partii.
- Część młodych działaczy, zresztą podpuszczanych przez środowisko Czarzastego, rzeczywiście stroiła w mediach społecznościowych fochy z powodu powstania naszego koła, ale nie znaleźli w PPS ani zrozumienia, ani poparcia i odeszli. A partia jest dumna ze swojego koła.
