– To była trudna walka. Rywal dobrze się do niej przygotował i stanowił trudny orzech do zgryzienia. Dziękuję mu za serce do walki, ale stanął na mojej drodze i musiał zejść jako pokonany. Pamiętajcie: wchodzę, wygrywam i schodzę – ocenił tuż po walce przed kamerami TVP podlaski mistrz Europy.
28-letni Szeremeta był faworytem z kilku powodów. Walczył przed własną publicznością, był o dziesięć lat młodszy od hiszpańskiego rywala i na zawodowym ringu wygrał do soboty wszystkie 17 walk. Ale Diaz miał również imponujący bilans, bo jedyną porażkę poniósł w grudniu 2002 roku, a w 25 wygranych starciach zaliczył aż 16 nokautów
.
Rywal Polaka przyjął bardzo niewygodną taktykę, od początku klinczował, często atakował nisko pochyloną głową i sędzia ringowy miał sporo pracy.
Diaz umiał też jednak solidnie uderzyć.
– Bił bardzo mocno, co czułem nawet gdy jego ciosy trafiały w gardę. Widać, że ma koparę w ręce – przyznaje Szeremeta.
Białostoczanin starał się ustawić rywala lewym prostym i obijać jego korpus, ale miał pewne kłopoty z chaotycznym stylem Diaza i przejęciem pełnej kontroli nad ringowymi wydarzeniami.
Z czasem jednak młodszy, szybszy i lepiej przygotowany fizycznie Biało-Czerwony zaczął coraz mocniej przeważać, a jego ciosy robiły na Hiszpanie duże wrażenie. Po jednym z nich, w dziewiątej rundzie, spod prawego oka Diaza popłynęła krew i widać było, że walka może skończyć się przed czasem.
Kolejna runda okazała się ostatnią. Szeremeta znów wyprzedził rywala i potężnie trafił lewym sierpowym. Diaz po raz kolejny próbował przejść do klinczowania i jakoś przetrwać kryzys, ale tym razem Polak nie pozwolił mu na to. Zrobił unik i posłał kilka kolejnych bomb, a po lewym haku na szczękę Diaz padł na deski. Stało się jasne, że nie będzie w stanie dokończyć boju. Za moment sędzia ringowy zakończył pojedynek.
– Cieszę się, że udało mi się znokautować rywala, ale byłem nastawiony na dwanaście rund i na pewno bym to wytrzymał. Miałem przygotowaną taktykę i wiedziałem, co mam robić – dodaje podlaski pięściarz.
Efektowne zwycięstwo otworzyło przed białostoczaninem drzwi do walk o najważniejsze trofeum – pas mistrza świata.
– Co dalej? Oto trzeba pytać mojego promotora Andrzeja Wasilewskiego. Ja chcę odpocząć tydzień lub dwa, bo przygotowania do tej walki były bardzo trudne – kończy białostocki mistrz Europy.
Poranne espresso: Dariusz Snarski, bokser