- Do tej pory otrzymaliśmy już trzy zgłoszenia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby związane z kancelarią Kariny Ł. z Lublina. Wszystkie sprawy powiązaliśmy w jedno śledztwo - informuje Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Chodzi o znaną kancelarię prawną, która specjalizowała się w odzyskiwaniu odszkodowań. - Z zawiadomień złożonych w prokuraturze wynika, że prawnicy odzyskiwali dla swoich klientów pieniądze, jednak nie przekazywali ich potem klientom w całości lub w ogóle. W ten sposób wyrządzili szkodę opiewającą na prawie 60 tys. zł - wyjaśnia Kępka.
Jedna z osób, która zwróciła się do śledczych miała stracić 40 tys. zł. Kolejna została oszukana na 16 tys. zł. Ostatnia z ofiar straciła ok. czterech tysięcy złotych. Jednak nieoficjalnie mówi się, że w sprawie może być dużo więcej poszkodowanych, nawet kilkanaście osób, a straty mogą sięgnąć kilkuset tysięcy złotych. - Wciąż zbieramy materiał dowodowy i czekamy na zgłoszenie się kolejnych osób - podkreśla rzeczniczka lubelskich śledczych.
Jak ustaliliśmy, prokuratura prowadzi śledztwo na razie w sprawie przywłaszczenia, a nie przeciwko Karinie Ł. - Nie postawiliśmy jej jeszcze zarzutów, nie przesłuchaliśmy jej nawet, bo najpierw musimy mieć pewność, że to ona, a nie jakiś inny pracownik kancelarii jest odpowiedzialny za przywłaszczenie pieniędzy klientów - tłumaczy Agnieszka Kępka.
Udało nam się też ustalić, że znana kancelaria prawna z Lublina, którą prowadziła Karina Ł., została kilka tygodni temu wykreślona z listy prowadzonej przez Polską Izbę Doradców i Pośredników Odszkodowawczych.
Z samą zainteresowaną nie udało nam się skontaktować. Strona internetowa jej kancelarii zniknęła już z sieci. W internecie można jednak znaleźć wiele negatywnych opinii i komentarzy od niezadowolonych klientów. - Odradzam korzystania z usług tej firmy. Karina Ł. okłamuje klientów, nie wypłaca odszkodowań, przywłaszczając sobie pieniądze. Okrada ich - pisze internauta Robert.
Co ciekawe, wobec Kariny Ł. nie został nawet zastosowany dozór policyjny. - Nie mamy pewności, czy kobieta przebywa w mieście, czy nawet w naszym kraju - tłumaczy Kępka.