Kujda przyznał, że „mógł podpisać jakieś dokumenty”. „Przyznaję, że w latach młodości - w okresie studenckim, przy okazji ubiegania się o paszport na wyjazdy do tzw. krajów kapitalistycznych w Zachodniej Europie - mogłem podpisać jakieś dokumenty podsunięte mi w trakcie prowadzonych ze mną rozmów i pouczeń” - wyjaśnił. „Mam świadomość, że był to mój wielki błąd, którego popełnić w żadnym razie nie powinienem” - podsumował i zaznaczył: „nigdy nie podjąłem i nie prowadziłem działań polegających na donosach czy ujawnianiu informacji o osobach trzecich”.
Kazimierz Kujda to zaufany człowiek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W przeszłości już pełnił funkcję szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Kierował też spółką Srebrna.
We wtorek „Gazeta Wyborcza” opublikowała kolejne „taśmy Kaczyńskiego”. W podsłuchanych rozmowach bierze udział austriacki biznesmen Gerald Birgfellner, który miał wybudować dwa wieżowace w centrum Warszawy oraz Kazimierz Kujda. Według „GW”, Kujda obiecywał, że pomoże Austriakowi w negocjacjach ze Srebrną, lecz nic z tego nie wyszło, bo inwestycja została zawieszona.
W pewnym momencie Birgfellner składa propozycję, którą Kujda odrzuca. „Ale panie Kujda, wróćmy do naszego wspólnego celu, zbudowania tej wieży dla pana Kaczyńskiego. Jeśli mogę coś panu zaoferować. Jeżeli zdobędziemy, powiedzmy, wuzetkę razem. Chcę powiedzieć, że każdy coś zarabia” - mówił biznesmen, po czym zwrócił się do Kujdy mówiąc: - To dla pana. Ten odpowiedział: „Nie, nie, absolutnie nie. Dziękuję, nie. Jestem w całkiem dobrej sytuacji, jak na warunki polskie, ale pomogę, jak tylko to możliwe. Bo wiem, jaka to ważna idea: mieć ten budynek”.
W poniedziałek do kwestii budowy wieżowców ma odnieść się prezes PiS.