Oba wypowiadają turyści. Mogą być też kuracjusze, którzy przyjechali do jednego z licznych w mieście sanatoriów. A że Soczi jest miastem-gospodarzem mistrzostw świata? Atrakcja niewliczona w turnus.
Trudno nie odnieść wrażenia, Soczi opanowane jest przez turystów. Snują się w jedną i drugą stronę. Fryzury zrobione, ciuchy, które chwilę wcześniej straciły metkę. Deptaki, bulwary, sklepy zasypane pamiątkami, tymczasowe stoiska z kwasem chlebowym. Wszystko zadbane i czyste. Powód? Miliardy dolarów wpakowane w region z okazji zimowych igrzysk olimpijskich w 2014 r.
Ponoć do początku XXI wieku było tu szaro-buro. Wprawdzie kiedyś wypoczywały tu najważniejsze osoby w państwie (dziś zresztą też), ale między palmami imponowały masywne gmachy. Na przykład dacza Józefa Stalina, która dziś jest wątpliwą atrakcją turystyczną. Dopiero po przyznaniu igrzysk remont ruszył pełną parą. W efekcie przyjechać tu na wypoczynek warto. Pogoda jak na zamówienie, ceny z perspektywy Polski całkiem przystępne. No i atrakcje.
Obecnie jedna z nich to strefa kibiców, w której zdecydowana większość to ludzie oglądający mecze, a nie je przeżywający. Rozglądający się z ciekawością, a nie przyglądający się animatorowi, co robić. Starsi wychodzą wcześniej, młodsi czekają na muzykę od didżeja, żeby się wyszaleć. Wszyscy Wyróżniają się na tle sztywnych gości ze świdrującym spojrzeniem.