Komisarz Lena Rudnicka przybywa na ratunek po porwaniu dziecka

Fragment książki Kingi Wójcik
Zdesperowany naczelnik wydziału Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi prosi komisarz Rudnicką o pomoc. W mieście doszło do tajemniczych zaginięć dzieci.

„Mamy trafienie - powiedziała Natalia, wchodząc do pokoju zajmowanego przez Lenę i Marcela. Rzuciła na biurko plik dokumentów i usiadła naprzeciwko Rudnickiej. - Jestem wykończona - dodała, dotykając dłonią czoła. - Pół nocy nad tym siedziałam.

Wolski posłał Rudnickiej pytające spojrzenie.

- Dzwoniłam wieczorem do Natalii - wyjaśniła. - Opowiedziałam o kulawym facecie i poprosiłam, żeby poszukała mężczyzny z urazem lewej nogi. Najlepiej takiego, który wyszedł z więzienia w połowie zeszłego roku. Wiktor zaginął w październiku, więc uznałam, że można celować mniej więcej od sierpnia.

Natalia wypuściła powietrze z płuc.

- Muszę się przespać - oznajmiła. - Macie kawę?

- Mówiłaś, że masz trafienie.

Natalia posłała Lenie zmęczone spojrzenie.

- Dobra - rzuciła komisarz, wstała zza biurka i nastawiła wodę w czajniku. - Jeden dzień, a przynajmniej mamy jakikolwiek punkt zaczepienia. - Rudnicka wlała wodę do kubka, zamieszała i podała Zaborskiej.

- Dzięki.

- Mów, co masz.

Dziewczyna postukała palcem w plik dokumentów.

- Zrobiłam kserokopię tego, co udało mi się wyciągnąć - powiedziała. - Arkadiusz Mieczkowski, czterdzieści sześć lat. W lipcu zeszłego roku odsiadywał wyrok za pobicie czternastolatka i pedofilię.

- Brzmi nieźle - przyznał Wolski. Sięgnął po dokumenty, które przyniosła Natalia i przejrzał kilka kartek. - Gdzie siedział?

- U nas na Beskidzkiej.

Marcel odwrócił powiększone zdjęcie mężczyzny. Ogolona głowa i kozia bródka sprawiały, że Arkadiusz Mieczkowski wyróżniał się z tłumu. Dziś zapewne wygląda inaczej. Nad prawym okiem miał bezwłosą bliznę, przecinającą brew.

Zaborska wzięła głęboki wdech.

- Mieczkowski nie był wcześniej znany policji - powiedziała. - Mieszkał w Śródmieściu na ulicy Wschodniej. W wieku dwudziestu siedmiu lat wziął ślub z niejaką Janiną Łyczkowską. Rozwiedli się po sześciu latach małżeństwa. Mają dwoje dzieci. Dziewiętnastoletni syn, Marcin, przebywa na wymianie szkolnej w Austrii, a szesnastoletnia Małgorzata mieszka z matką. Mam adres byłej żony Arkadiusza. Kobieta pracuje w hurtowni artykułów przemysłowych, ale aktualnie przebywa na zwolnieniu lekarskim, więc zastaniecie ją w domu. - Natalia upiła łyk kawy i otarła dłonią usta. - Facet dostał kilka lat za pobicie czternastoletniego chłopaka, wracającego z katolickiej szkoły. Dzieciak nie chciał zeznawać, ale rodzice zgłosili sprawę na policję. Koniec końców chłopak zaczął mówić, że Mieczkowski dobierał się do niego, a jak zaczął stawiać opór, kilkukrotnie go uderzył i uciekł. Chłopak podał rysopis. Arkadiusza wydała żona. - Natalia wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć, że czasem tak bywa. - Rozpoznała w gazecie jego portret i zadzwoniła na policję. Na okazaniu chłopak potwierdził, że facetem, który usiłował go zgwałcić, był Arkadiusz Mieczkowski. Przy okazji w komputerze gościa znaleziono kilka filmów z dziecięcym porno. Obrzydliwy i oślizgły typ. Wyszedł w lipcu. Żona oczywiście wyrzuciła go z domu. Wychodząc z więzienia, podał adres matki. Dowiedziałam się, że kobieta dobiega siedemdziesiątki. Mieszka sama, więc mogła przyjąć syna pod swój dach.

- Masz adres? - zapytał Wolski.

- Oczywiście, że tak.

- A co z jego nogą?

Natalia potarła oczy, jakby usiłowała odegnać sen.

- Mieczkowski pochodzi ze wsi spod Łodzi. Jako nastolatek pomagał przy żniwach i któregoś razu jego nogę przygniotła ciężka maszyna. Miał złamaną kość, która źle się zrosła. Dlatego utyka. Niedługo po tym, jak trafił do więzienia, zadarł z nieodpowiednimi ludźmi. Wiecie, jak w pierdlu traktują pedofilów? Wszyscy wiemy, że nie najlepiej. I podobnie było z Mieczkowskim. Krótko po trafieniu do więzienia dostał nożem od jakiegoś faceta. Gość podziurawił mu klatkę piersiową.

- Czy nie poszło zbyt gładko? - zastanowił się Wolski. - Mieczkowski idealnie pasowałby na naszego sprawcę.

- To on - zawyrokowała Rudnicka. - Zbierzcie chłopaków. Przejedziemy się po tego sukinsyna.

Rodzina Mieczkowskich mieszkała na Andrzejowie. Dawna podłódzka wieś dziś była odrębną dzielnicą miasta. Na mało uczęszczanej ulicy stał murowany dom z lat siedemdziesiątych. Na pierwszy rzut oka dom prosił się o remont. Dachówki pokrywała warstwa mchu, popękane płytki na dwóch schodach prowadzących do drzwi, ramy okienne z łuszczącą się farbą. Dom ogradzał betonowy kruszący się płot. Kilka metrów od bramy betonowa płyta złamała się wpół, tworząc wyrwę w ogrodzeniu. Według ustaleń Natalii Arkadiusz Mieczkowski był jedynakiem, a dom należał do jego matki, Heleny Mieczkowskiej. Kobieta miała siedemdziesiąt lat i najwyraźniej nie miała siły, by zadbać o obejście wokół domu. Nieduże podwórko było zaniedbane i zagracone. Dach stojącej w rogu szopy zapadł się. Po drugiej stronie stał pozbawiony kół opel astra podparty na betonowych bloczkach.

Rudnicka poprosiła o wsparcie. Policjanci otoczyli dom z czterech stron, by odciąć poszukiwanemu drogę ucieczki. Zdaniem Leny angażowanie tylu policjantów było zbędne, ale wolała dmuchać na zimne. Doświadczenie nauczyło ją, że niepotrzebne ryzyko niesie wiele konsekwencji.

Poczekała na sygnał od policjanta dowodzącego operacją, a potem skinęła głową na Tymona Milewskiego.

- Kiedy wejdziemy do środka, sprawdźcie szopę - poleciła Wolskiemu i Szewce.

Mężczyźni przytaknęli na znak zgody.

Rudnicka i Milewski pokonali ścieżkę prowadzącą do domu Mieczkowskich. Zważając na częściowo połamane płytki na schodach, stanęli przed drzwiami. Nie zdążyli zapukać, bo drzwi uchyliły się, a w progu stanęła starsza kobieta. Zainteresowana poruszeniem na swojej ulicy wyglądała przed okno. Była przygotowana na wizytę niezapowiedzianych gości.

- Helena Mieczkowska? - zapytał Tymon.

- Ta. A czego chcecie?

Kobieta obrzuciła policjantów nieprzychylnym spojrzeniem, lecz na widok policyjnej odznaki jej twarz złagodniała. Wyprostowała plecy i zapięła guziki wełnianego swetra. Głos miała chropowaty, jakby całe życie paliła papierosy bez filtra. Dotknęła dłonią spiętych w kok siwych włosów, lecz szybko się zreflektowała i opuściła rękę. Spojrzała na Rudnicką, a potem na Milewskiego. Czekała na wyjaśnienia, gotowa w każdej chwili zatrzasnąć policjantom drzwi przed nosem.

- Szukamy pani syna, Arkadiusza - wyjaśniła Rudnicka.

- Nie ma go. - Mieczkowska wyjrzała zza drzwi, obserwując stojących przed bramą mundurowych. Lena czekała, aż kobieta doda coś więcej, ale zamiast wyjaśnić, gdzie podziewa się syn, Mieczkowska przysunęła się bliżej drzwi, by zasłonić policjantom wnętrze domu.

- A gdzie jest? - podjął Tymon.

- Nie wiem.

- Jeśli wie pani, gdzie jest Arkadiusz, proszę nam o tym powiedzieć.

Kobieta mlasnęła, a jej cienkie brwi podskoczyły ku górze.

- Jesteście żałośni - oznajmiła.

- Słucham?

- Proszę opuścić moje podwórko. To teren prywatny.

Rudnicka odchrząknęła.

Rozmowy z policją nie należą do najprzyjemniejszych sposobów spędzania wolnego czasu, ale wrogość staruszki była zaskakująca.

- Poświęci nam pani dziesięć minut? - zapytała Rudnicka. - Naprawdę zależy nam na odnalezieniu pani syna, Arkadiusza.

- Nie gadam z policją. - Kobieta zacisnęła dłoń na klamce. - Za grosz wam nie ufam. Jesteście gorsi niż przestępcy, których zamykacie.

- Pani pozwoli, że sprawdzimy, czy syna nie ma w domu - odezwał się Tymon, robiąc krok naprzód.

- Nigdzie pan nie wejdzie.

- Proszę mnie wpuścić.

Rudnicka uniosła dłoń.

- Dlaczego nie chce pani z nami porozmawiać? (...)”.

Kinga Wójcik pochodzi z rodziny policyjnej. Prywatnie fanka buldogów francuskich i filmów z serii „Transformers”. Autorka serii kryminałów o komisarz Lenie Rudnickiej: „Poryw”, „Spektakl”, „Osadzony”, „Szreń” i „Osuwisko”.

Komisarz Lena Rudnicka przybywa na ratunek po porwaniu dziecka

Kinga Wójcik, „Blaga”, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2023, cena 45 zł

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl