Na temat czapki Kadyrowa na przestrzeni lat narosło wiele legend. Oficjalna wersja głosi, że polscy żużlowcy otrzymali ją w prezencie od Gabdrachmana Kadyrowa, radzieckiego kolegi z toru, podczas pobytu w Ufie. Nieoficjalnie mówiło się również, jakoby nasi zawodnicy mieli ją zdobyć na dworcu, gdy zdjęli ją z głowy miejscowego kolejarza, nieświadomi, że pociąg za chwilę ruszy i czapka nie zdąży już wrócić do swojego właściciela. Faktem jest, że nakrycie głowy trafiło do Polski, a podczas finału IMP spontanicznie zostało wręczone Henrykowi Żyto, wcześniej obecnemu zresztą podczas wyprawy do Ufy. Żona mistrza wpadła na pomysł wyhaftowania nazwiska na czapce, która po roku trafiła w ręce jego następcy. W ten sposób narodziła się tradycja.
Polecamy
- Bartosz Zmarzlik ponownie mistrzem Polski! [zdjęcia i relacja z finałowych zawodów]
- Najnowsze wieści w sprawie stanu zdrowia Adriana Miedzińskiego z Polonii Bydgoszcz
- Zamieszki z udziałem kibiców Apatora w Lublinie. Ochrona użyła gazu łzawiącego WIDEO
- Dudek wypadł z "dziesiątki". Oto aktualne średnie biegowe żużlowców Apatora
Od 1963 roku przez blisko 60 lat czapka Kadyrowa rokrocznie trafiła w ręce kolejnych mistrzów Polski, będą jednym z najbardziej charakterystycznych trofeów w krajowym sporcie. Coraz to liczniejsze haftowane podpisy sprawiły, że czapka zaczęła być traktowana jako swoista kronika dziejów finałów indywidualnych mistrzostw Polski, a z biegiem lat było na niej coraz mniej miejsca - niektórzy zadowolili się niewielkimi literami, ale inni, jak Andrzej Huszcza, zajęli praktycznie cały daszek.
O czapce rokrocznie, przed praktycznie każdym finałem IMP, powstawały kolejne artykuły - stała się ona czymś więcej niż tylko zwykłym trofeum i media ochoczo przypominały jej historię, podkreślając, że żużel ma szczęście posiadać nagrodę zupełnie wyjątkową.
Wszystko wskazuje jednak, że kilkudziesięcioletnia tradycja dobiegnie końca. Bartosz Zmarzlik, mistrz z 2021 roku, przywiózł czapkę Kadyrowa na ostatni turniej finałowy do Rzeszowa, ale po obronieniu tytułu nie dostał jej z powrotem. Władze Głównej Komisji Sportu Żużlowego opublikowały oświadczenie przewodniczącego Piotra Szymańskiego, który zapowiedział pożegnanie z czapką Kadyrową. Powód: jej rosyjskie pochodzenie oraz nazwisko.
- Otrzymywaliśmy od kibiców zapytania co dalej z czapką Kadyrowa, a wręcz wnioski, aby zaprzestać jej wręczania, że względu na obecną sytuację w Ukrainie. Gdybyśmy zostawili czapkę, to zamiast skupiać się na emocjach czysto sportowych mielibyśmy gorącą polityczną dyskusję, bo wiele osób zwyczajnie nie musi wiedzieć, że Gabdrachman Kadyrow nie ma żadnego związku z Ramzanem Kadyrowem, który groził atakiem na Polskę.
W momencie, gdy Ramzan Kadyrow przyszedł na świat, czapka Gabdrachmana Kadyrowa, żużlowca pochodzenia tatarskiego, była wręczana w Polsce już od 12 lat. Władzom GKSŻ nie przeszkodziło to jednak powiązać jej zarówno z czeczeńskim przywódcą, jak i agresją Rosji na Ukrainę.
Kultowa czapka ma trafić do Muzeum Sportu i Turystyki. Podobna koncepcja pojawiła się już kilkanaście lat temu, ale wówczas z niej zrezygnowano, za to oprócz czapki Kadyrowa mistrz Polski zaczął dodatkowo otrzymywać wojskową rogatywkę, na której również zaczęły pojawiać się kolejne podpisy. Z nowej czapki władze GKSŻ też chcą zrezygnować, argumentując, że tworzy ona nierozerwalną całość z czapką Kadyrowa, choć początkowo miała być ona jej następczynią.
Osobną kwestią jest pytanie, czy formalnie władze polskiego żużla w ogóle można uznać za właścicieli czapki skoro początkowo była ona własnością zawodników i oni sami postanowili uczynić ją przechodnią nagrodą. W komentarzach kibiców pojawiły się nawet sugestie, że jeśli już zaprzestawać wręczania czapki mistrzom Polski, to powinna ona wrócić do Teresy Żyto, żony nieżyjącego już Henryka, pierwszego prawowitego mistrza-właściciela.
