Dzisiaj, 7 maja, około godz. 17.30 w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju odbyła się ostatnia poniedziałkowa konferencja prasowa w sprawie tąpnięcia, do którego doszło w sobotę. Niestety, okazuje się, że przez ostatnie kilka godzin ratownicy pracowali w ekstremalnie trudnych warunkach.
CZYTAJCIE TEŻ:
Kopalnia Zofiówka: Wierzymy, że górnicy żyją - prezes JSW
Kopalnia Zofiówka: Ratownicy idą do zasypanych górników z dwóch stron
- To najtrudniejsze warunki w akcji ratowniczej od czasu sobotniego wstrząsu - przyznał Daniel Ozon, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Aktualnie (stan mniej więcej na godzinę 17.45) warunki nieco się poprawiły, ale wciąż są trudne. W akcji bierze udział 21 zastępów ratowników, w ciągu tej dobry będzie tych grup łącznie 42, każda po pięciu ratowników.
Jastrzębianie modlą się za zmarłych górników i szczęśliwy ko...
Ratownicy cały czas ręcznie przerzucają rumowisko. W chodniku H10 zabudowano około 50 metrów lutniociągu. W jednym kierunku ratownikom zostało do pokonania około 150 metrów, w innej części to około 125 metrów. To nadal dużo w kontekście trudnych warunkach, w jakim przychodzi im pracować.
Zawężamy we wszystkich możliwych kierunkach miejsca potencjalnego znajdowania się uwięzionych górników
– mówi prezes JSW, Daniel Ozon. - Przez to, że pracujemy w trudnych warunkach, postępy są wolniejsze – dodaje.
W trakcie akcji napotkano co prawda na prześwity, ale są one zbyt małe: jeden 70 cm, drugi około 30 cm. To uniemożliwia dalsze poruszanie się ratowników bez przebrania zwałowiska.
Plus w całej tej sytuacji jest taki, że stężenie metanu jest mniejsze, utrzymuje się na poziomie 2-3 procent. Tam, gdzie kończy się zbudowany lutniociąg, ratownicy muszą jednak używać aparatów tlenowych. Kolejną pozytywną informacją jest fakt, że ustały wstrząsy wtórne, które pojawiały się między innymi w niedzielę. Ratownicy czują się dobrze, jedna ekipa może pracować nieustannie przez dwie godziny. Grupy ciągle się więc zmieniają.
Nadal nie wiadomo, gdzie dokładnie znajdują się trzej uwięzieni górnicy. Nie ma z nimi żadnego kontaktu.
Podczas konferencji prasowej wypowiadał się również prezes Wyższego Urzędu Górniczego, Adam Mirek. Mówił on o dzisiejszym (7 maja) powołaniu komisji, która zbada przyczyny i okoliczności wypadku.
Specjaliści mają też analizować to zdarzenie po to, by później ustalić, co dalej z pracami w rejonie H po zakończeniu akcji ratowniczej
.
- Komisja sprawdzi, czy będzie można dalej tam pracować, a jeśli tak, to na jakich warunkach. Jeśli zaś nie, będziemy zastanawiać się, jak zabezpieczyć rejon, by nie był on groźny dla tych sąsiednich - mówił prezes Mirek.
Specjaliści nie będą prowadzić badań pod kątem ewentualnych zaniedbań czy znalezienia ewentualnych odpowiedzialnych za to, co stało się w kopalni. Tym zajmie się Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która wszczęła postępowanie w sprawie narażenia na utratę zdrowia lub życia wielu osób.
- To jednak standardowa procedura w tego typu sprawach - mówi prokurator Joanna Smorczewska.
Jak informowaliśmy wcześniej, do tąpnięcia doszło wstępnie z przyczyn naturalnych. Ale oficjalne ustalenia poczyni prokuratura.
- Nasza komisja oceni za to, czy akcja ratownicza była przeprowadzona właściwie, czy zachowano wszelkie normy i standardy dotyczące bezpieczeństwa górników i organizacji pracy ratowników - mówił prezes WUG, Adam Mirek.
Wyniki badań mają sprawić, by tego typu zdarzeń w przyszłości było jak najmniej.
- Górotwór na Śląsku jest skłonny do tąpań, takich, które występują w dużym nasileniu - zastrzega prezes WUG.
Kolejna konferencja prasowa ma odbyć się we wtorek, 8 maja, o godzinie 9.00. Wtedy przedstawione zostaną informacje dotyczące postępów w akcji ratowniczej i tego, na jakim etapie są poszukiwania trzech uwięzionych nadal pod ziemią górników.
ZOBACZCIE KONIECZNIE:
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
