Korona Kielce - Zagłębie Lubin 2:0
KGHM Zagłębie Lubin na papierze było wyraźnym faworytem spotkania w Kielcach. Podopieczni Waldemara Fornalika po pięciu kolejkach mieli na koncie 10 punktów i plasowali się na drugim miejscu w tabeli, tuż za plecami Legii Warszawa. Przed tygodniem Miedziowi wygrali z Puszczą Niepołomice 1:0, ale były selekcjoner najwyraźniej nie wyznaje zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia i posadził na ławce Damjana Bohara. Szansę występu od pierwszej minuty dostał Tornike Gaprindaszwili.
Korona Kielce zamykała stawkę z zaledwie jednym punktem (remis 1:1 ze Śląskiem Wrocław w 1. kolejce) i trzema przegranymi z rzędu. Kielczanie w ostatnich tygodniach musieli uznać wyższość kolejno z ŁKS-u, Górnika Zabrze i Legii Warszawa, a cały optymizm mogli opierać na tym, że za każdym razem były to porażki jednobramkowe.
Gospodarze bardzo potrzebowali przełamania, dlatego nie kalkulując od razu rzucili się do agresywnego pressingu i szybko narzucili swój styl gry. Lubinianie nie bardzo potrafili sobie z tym poradzić, przez co często kotłowało się pod bramką Szymona Weiraucha.
Młody golkiper Zagłębia już w 15 min musiał wyciągać piłkę z siatki, po tym jak koronkową akcję Korony precyzyjnym strzałem na dalszy słupek wykończył Hiszpan Nono. Nie minęło nawet 10 min, a było już 2:0 dla miejscowych. Tym razem asystujący przy pierwszym golu Adrián Dalmau sam dostał dobre podanie z prawego skrzydła i dopełnił formalności.
Jakby tego było mało, w 31 min drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Bartłomiej Kłudka. W tym momencie Zagłębie było na kolanach. Fornalik postanowił reagować i jeszcze przed przerwą ściągnął Gaprindaszwilego, posyłając do boju Mikkela Kirkeskova.
W przerwie boisko opuścili Kacper Chodyna i Serhij Bułeca, a pojawili się na nim Arkadiusz Woźniak i Tomasz Pieńko. Korona wciąż była stroną przeważającą, ale w tyłach Zagłębie prezentowało się solidnie i nie dało sobie strzelić kolejnego gola. Wciąż nie funkcjonowała za to ofensywa, bo nawet grając w dziesiątkę wicelider z Lubina powinien był stworzyć jakieś okazje na terenie "czerwonej latarni" ligi.
W samej końcówce to kielczanie byli bliżej trzeciego gola, niż goście bramki honorowej. Finalnie więcej bramek nie padło i Zagłębie wyjeżdża ze stolicy województwa świętokrzyskiego z niczym.
