Koronawirus namącił w polskich domach: lawinowo rośnie liczba związków na kocią łapę, dużo mniej jest małżeństw, ale i... rozwodów

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Jeszcze w styczniu tego roku branża ślubna patrzyła w przyszłość z wielkim optymizmem. Koronawirus zburzył wszystko...
Jeszcze w styczniu tego roku branża ślubna patrzyła w przyszłość z wielkim optymizmem. Koronawirus zburzył wszystko... Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Jeszcze w lutym mieliśmy w Krakowie i Małopolsce o prawie jedną czwartą ślubów i wesel więcej niż przed rokiem, ale w marcu, wraz COVID-19, narastającym strachem i kolejnymi ograniczeniami, rynek weselny tąpnął, a w kwietniu skurczył się do rozmiarów nieznanych od czasu... II wojny światowej. Ludzie zaczęli odkładać wesela, a więc i śluby (bo prawie nikt nie chce się pobierać bez solidnej rodzinnej imprezy) na „lepsze czasy”. Sęk w tym, że pandemia trwa, a więc i odkładanie w wielu wypadkach - także trwa. Zwłaszcza że wielu młodych i ich bliskich zniechęcają medialne doniesienia o kolejnych ogniskach pandemii - na weselach.

W ostatnich kilku latach liczba małżeństw zawieranych w Krakowie imponująco rosła. W 2013 r. było ich w sumie 3266, czyli o 10 proc. mniej niż wyniosła roczna średnia w poprzedniej dekadzie. Ale od tego czasu krakowianie żenią się jak szaleni: w 2016 r. liczba związków przekroczyła 4 tys., w 2018 dobiła do 4,5 tys., co było absolutnym rekordem trzydziestolecia. W 2019 r. i on został pobity: krakowianie zawarli aż 4805 związków.

W efekcie w najbardziej obleganych domach weselnych wszystkie sobotnie terminy były zajęte, a coraz więcej par pobierało się w inne dni tygodnia - nie tylko niedziele, ale i piątki, a nawet środy.

Dobry początek roku, potem - załamanie

Wzrost liczby zawieranych w Krakowie małżeństw GUS odnotował także w styczniu i lutym 2020 - przy czym trzeba pamiętać, że w ostatnich dwóch dekadach zdecydowana większość Polaków, w tym krakowian i Małopolan, urządza ceremonie i wesela latem - z uwagi na lepszą aurę. W 2019 r. aż dwie trzecie zawiązków w Polsce i naszym regionie zawarto w czerwcu, lipcu i sierpniu.

Wspomniane wyżej rekordy z pewnością nie zostaną w tym roku poprawione. Jak zauważa w swym najnowszym opracowaniu prof. Piotr Szukalski, znany demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, śluby i wesela zostały dotknięte skutkami pandemii w wyjątkowy stopniu, o czym świadczą dramatyczne spadki liczby zawieranych związków - zwłaszcza w kwietniu i maju.

Jeszcze w lutym Polacy żenili się 5,4 tys. razy, czyli o prawie 15 proc. częściej niż wynosi lutowa średnia za poprzednich pięć lat. W marcu (na początku pandemii) liczba ślubów spadła do 3,8 tys., czyli do poziomu 82 proc. średniej z lat minionych. W kwietniu było to jeszcze mniej - bo 3,5 tys. (ponad trzy razy mniej od średniej za poprzednie lata) , zaś w maju - 4 tys. (jedna czwarta stanu z lat poprzednich).

Czerwiec (pierwsze zniesienie ograniczeń) przyniósł tu wyraźne ożywienie: zawarto ponad 15 tys. małżeństw. Stanowiło to jednak wciąż zaledwie 53,6 proc. średniej za pięć poprzednich czerwców. W sumie w całym pierwszym półroczu GUS odnotował 36,6 tys. nowo zawartych małżeństw.

To nieco ponad połowa średniej liczby małżeństw z poprzednich pięciu lat, mimo iż początek roku nie wskazywał na takie tąpnięcie - komentuje prof. Piotr Szukalski.

Dodaje, że głębokie zmiany widoczne są również w przypadku orzekanych separacji i rozwodów. W I półroczu 2020 r. w stosunku do analogicznego okresu 2019 r. liczba małżeństw zmniejszyła się o 44,6 proc., podczas gdy liczba rozwodów o 31,6 proc., a separacji o 49 proc.

Covid nie odpuszcza, a to może oznaczać więcej związków nieformalnych i mniej dzieci

- Jak łatwo się domyślić, głównym czynnikiem wpływającym na obserwowany spadek liczby nowo rejestrowanych małżeństw były obostrzenia związane z COVID-19, a mianowicie okresowy zakaz organizacji większych spotkań, jakimi zazwyczaj są wesela. Wciąż bowiem zdecydowana większość małżeństw, zwłaszcza tych wyznaniowych rodzących skutki cywilno-prawne oraz tych formowanych przez panny i kawalerów, łączona jest z imprezą integracyjną organizowaną bezpośrednio po ceremonii zaślubin - wyjaśnia demograf.

Podkreśla, że nowe małżeństwa zawierane są w coraz większym stopniu we współczesnej Polsce w relatywnie niedużej części roku – od maja do października. Teoretycznie spadek widoczny w pierwszej połowie 2020 r. byłby do nadrobienia w drugiej. W lipcu i sierpniu wiele par zdecydowało się urządzić ceremonie przełożone z wiosny, co sugerowałoby właśnie „nadrabianie strat”. Równocześnie jednak rząd nie zlikwidował wszystkich ograniczeń dotyczących organizacji wesel, a w sierpniu zaczął je nawet lokalnie zaostrzać, ogłaszając czerwone i żółte strefy (obowiązujące w nich szczególne warunki dotyczą m.in. właśnie wesel, w tym dopuszczalnej liczby uczestników).

Te perturbacje doprowadziły do przesunięcia ceremonii i imprez planowanych na lato. Wiele par nie chce bowiem organizować wesel na pół gwizdka. Pragną takich, jakie sobie wymarzyli i w szczegółach zaplanowali - bo ma ty być przecież ten jedyny raz w życiu. Idealny, niezapomniany i wyjątkowy - bynajmniej nie za sprawą covidowych restrykcji lub - nie daj Boże - zakażeń wykrytych u rodziców, wujków, ciotek i kuzynów.

W efekcie - jak przyznaje profesor Szukalski - w niespotykanym tempie wzrosła nam w ostatnich miesiącach liczba związków żyjących na kocią łapę. Równocześnie wśród zawieranych - mimo pandemii - małżeństw skokowo zwiększył się odsetek związków cywilnych (w ich przypadku rzadziej organizuje się huczne i liczne wesela, a częściej przyjęcia na kilkanaście osób).

Profesor wskazuje, że przedłużanie się pandemii może doprowadzić do tego, że niektóre pary w ogóle zrezygnują ze ślubu. Im dłużej trwa bowiem nieformalna kohabitacja, tym mniejsza jest motywacja do legalizowania związku – tłumaczy demograf. Jego zdaniem, może to wpłynąć na spadek liczby urodzeń. Z obserwacji wynika bowiem, że pary najczęściej decydują się na dziecko dopiero wtedy, gdy wezmą ślub.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Koronawirus namącił w polskich domach: lawinowo rośnie liczba związków na kocią łapę, dużo mniej jest małżeństw, ale i... rozwodów - Dziennik Polski

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

M
Marta

Ale jak czytałam na blogu jednego z Wrocławskich detektywów Jakuba Zyny rośnie też ilość zdrad ...

N
Natalia
16 października, 19:09, gordon:

Nie dziwota. Ludzie boją się o jutro i to nie chodzi tylko o zdrowie, bo wiele osób znalazło się na skraju ubóstwa, albo utraciło część dochodów, np. na wskutek zamknięcia lub ograniczenia biznesu. Ludzie dodatkowo mają też kredyty... No po prostu przeraźliwy spektakl. Ja wziąłem rozwód tak naprawdę tuż przed tą całą psychozą, natomiast nie udałoby mi się to, gdyby nie moja Pani mecenas Maryla Mikołajewska. W sumie ciężko jest mi się postawić teraz w sytuacji, w której nie wiedziałbym jak będzie wyglądało jutro i czy wobec tego bym chciał doprowadzić tę sprawę do końca. U nas akurat nie było chemii ale oboje zarabialiśmy pieniądze zbierając na wspólne mieszkanie, samochód i inne i dobrze nam się żyło pod tym względem.

My byliśmy w takiej sytuacji i nawet na chłodno mieliśmy rozmowę, że idzie kryzys i razem będzie nam łatwiej, a w sumie wystarczy że nie będziemy sobie wchodzić w drogę, bo rozwód to była kwestia oczywista. Mimo wszystko ja już nie wytrzymuję jego towarzystwa, a zwłaszcza osób, które sprowadza do domu. Może nawet skontaktuję się z Pańską prawniczką - potrzebuję kogoś dobrego, kto pozwoli mi szybko skończyć epizod z tym człowiekiem.

g
gordon

Nie dziwota. Ludzie boją się o jutro i to nie chodzi tylko o zdrowie, bo wiele osób znalazło się na skraju ubóstwa, albo utraciło część dochodów, np. na wskutek zamknięcia lub ograniczenia biznesu. Ludzie dodatkowo mają też kredyty... No po prostu przeraźliwy spektakl. Ja wziąłem rozwód tak naprawdę tuż przed tą całą psychozą, natomiast nie udałoby mi się to, gdyby nie moja Pani mecenas Maryla Mikołajewska. W sumie ciężko jest mi się postawić teraz w sytuacji, w której nie wiedziałbym jak będzie wyglądało jutro i czy wobec tego bym chciał doprowadzić tę sprawę do końca. U nas akurat nie było chemii ale oboje zarabialiśmy pieniądze zbierając na wspólne mieszkanie, samochód i inne i dobrze nam się żyło pod tym względem.

Wróć na i.pl Portal i.pl