39-letni dziś Maciej M. to chirurg i wykładowca akademicki. Według krakowskiej prokuratury mężczyzna w latach 2012-14 powołując się na swoje wpływy czerpał korzyści osobiste od jednego ze swoich podwładnych w postaci czynności seksualnych. Pokrzywdzony pierwszy zawiadomił o tym śledczych.
Na lekarzu ciążył też drugi zarzut, czyli znęcania się w latach 2003-08 nad jednym ze swoich studentów. Od tego krakowski sąd go uniewinnił, a skazał jednak za wykorzystanie seksualne innej osoby.
Proces w tej sprawie toczył się kilka miesięcy z wyłączeniem jawności.
- Sąd dał w całości wiarę zeznaniom pokrzywdzonego, które były logiczne, konsekwentne i znalazły potwierdzenie w relacjach innych świadków. Mówiły też o podobnych przejawach aktywności podejrzanego nie tylko wobec pokrzywdzonego, choć na mniejszą skalę - uzasadniała sędzia Agnieszka Pilarczyk. Podkreślała, że wersja molestowanego lekarza znalazła również potwierdzenie w licznych mailach i SMS-ach, jakie znaleźli śledczy w trakcie przeszukania.
Sąd skazał Macieja M. na rok więzienia, ale warunkowo zawiesił mu wykonanie kary na 5 lat próby. Ukarał grzywną w wysokości 5 tys. zł. Tyle samo zadośćuczynienia ma za płacić pokrzywdzonemu.
Decyzją krakowskiego sądu Maciej M. nie będzie mógł przez pięć lat być nauczycielem akademickim oraz pełnić funkcji kierowniczych w jednostkach służby zdrowia.
- Skoro oskarżony dopuścił się zarzucanych mu czynów, to zachodzi konieczność odsunięcia go od możliwości naruszania podobnych dóbr prawnych - tłumaczył sąd.
Władze Uniwersytetu Jagiellońskiego zawiesiły doktora w prowadzeniu zajęć ze studentami, gdy sprawa wyszła molestowania na jaw. W szpitalu lekarz wziął urlop na własną prośbę.
Macieja M. nie było na ogłoszeniu nieprawomocnego wyroku. Stawili się tylko jego obrońcy.
Autor: Artur Drożdzak