Miniony rok pokazał bowiem ponad wszelką wątpliwość, że od topowych europejskich zespołów dzieli nas przepaść. A z drugiej strony – Finlandia, Litwa i Malta to tak nisko notowane i słabo w tym momencie zorganizowane zespoły, że trudno wyobrazić sobie, że nawet lecąca na łeb i szyję w rankingach reprezentacja Polski – aktualnie 35. w zestawieniu FIFA – może mieć gorszy dorobek na mecie od któregokolwiek z tych przeciwników.
Jeśli miałby nastąpić nowy początek - to właśnie teraz!
I naprawdę nie ma sensu wspominać o pokorze, choć to stało się modne, i szacunku dla rywala, bo jeśli chcemy cokolwiek znaczyć na futbolowej mapie, to w konfrontacjach z takimi przeciętniakami powinniśmy planować komplet punktów. Dlatego właśnie uważam, że trener Probierz jest farciarzem. W pakiecie dostał przecież nie tylko zestaw konkurentów, którzy doskonale nadają się na tło na naszym doświadczalnym poligonie, ale także (a może przede wszystkim) czas. W domyśle – na spokojne poukładanie zespołu. Przecież do początku września nie ma w kalendarzu reprezentacji Polski potyczki o punkty z silniejszą od naszej drużyną. Jest natomiast – wreszcie! – termin na spotkanie towarzyskie…
Selekcjoner znalazł się więc w punkcie, w którym może starannie przemyśleć taktykę Biało-Czerwonych, a także przydatność poszczególnych zawodników powoływanych w minionych miesiącach. Jeśli kiedyś miałby się w prowadzonej przez niego kadrze zdarzyć nowy początek, to lepszego momentu, lepszych okoliczności już po prostu nie będzie. Pytanie tylko, czy Probierz ma w swym otoczeniu na tyle mądrych ludzi, że bez zawahania będą mu w stanie powiedzieć: – Michał, dostaliśmy drugą szansę od losu, nie spieprzmy jej. Droga, którą dotąd szliśmy, prowadziła donikąd, ale mamy kilka miesięcy, aby pozmieniać to, co funkcjonowało słabo albo wcale?
Czy Probierz potrafi się wyciszyć i zrobić krok wstecz?
To pytanie jest kluczowe dla przyszłości piłkarskiej reprezentacji Polski pod wodzą Probierza także z tego względu, że selekcjoner powinien bardzo poważnie rozważyć ograniczenie komunikowania się z otoczeniem zewnętrznym. Ostatnio w niemal każdej publicznej wypowiedzi wystawia się na strzał, ale najwyraźniej jeszcze nie doszedł do jedynego słusznego wniosku, że powinien – choćby wzorem Adama Nawałki – wyciszyć się.
A w pierwszej kolejności przestać już opowiadać, że reprezentacja gra ładnie i nowocześnie, natomiast on cieszy się niesłabnącym poparciem kibiców. Bo nadszedł już czas, gdy liczyć się będą wyłącznie punkty i skuteczność naszej drużyny. Wrażenia artystyczne – mocno zresztą wątpliwe w przypadku występów Biało-Czerwonych w Lidze Narodów zwieńczonych degradacją do Dywizji B – powinien zostawić łyżwiarzom figurowym. Raz na zawsze!
