- To niesprawiedliwe. Nasz ksiądz jest niewinny. Miał dobre serce i ludziom pomagał. Ani dnia nie powinien spędzić za kratami - komentowali wyrok rozgoryczeni parafianie, mimo że Sąd Okręgowy w Łodzi obniżył wyrok Sądu Rejonowego w Rawie Mazowieckiej z 8,5 roku do 7 lat więzienia. Ponadto uchylił zakaz zbliżania się oskarżonego na odległość 20 metrów do molestowanych ministrantów.
Nowy wyrok jest już prawomocny. Jego uzasadnienie zostało - podobnie jak cały proces - utajnione.
Do sądu w Łodzi przybyło - swoimi autami i wynajętym autokarem - okołu stu mieszkańców parafii Szczuki. Stąd sensacja w gmachu Temidy, bowiem takich tłumów pod salą sądową już dawno nie widziano. Pytani o powód przyjazdu parafianie wyjaśniali:
- Przyjechaliśmy, aby wesprzeć naszego księdza, żeby wyrazić naszą z nim solidarność. Uważamy, że jest niewinny i że został pomówiony. Od około 10 lat był naszym proboszczem i sprawdził się jako dobry człowiek i gospodarz. To on na nieużytkach przy kościele wybudował kalwarię, na której odbywa się droga krzyżowa. Chcemy, aby wrócił do nas, a nie za kraty.
Gdy ujrzeli swojego proboszcza, posypały się okrzyki: "Witamy! Jesteśmy z księdzem! Szczęść Boże! Kochamy księdza i czekamy na sprawiedliwy wyrok".
Niektóre kobiety płakały.
Chodzi o pamiętną sprawę 50-letniego księdza proboszcza Sławomira S. ze Szczuk, którego sąd w Rawie Mazowieckiej skazał na 8,5 roku więzienia za pedofilię wobec ministrantów. Wyrok był nieprawomocny. Stąd apelacja obrońców i kolejny proces w Łodzi.
Ksiądz Sławomir S. został zatrzymany 2 kwietnia 2012 roku. Wkrótce usłyszał zarzuty molestowania seksualnego pięciu nieletnich w latach 2002 - 2009. Np. wobec pokrzywdzonego, który złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, kapłan miał się dopuszczać przestępstw seksualnych w latach 2007 - 2008.
Śledczy wystąpili o areszt dla duchownego i sąd aresztował go na trzy miesiące. Od tej pory nie opuszcza zakładu karnego. Obecnie przebywa w łódzkim Areszcie Śledczym i do sądu został dowieziony pod eskortą policji.
W śledztwie ustalono, że oskarżony w pewien sposób uzależniał chłopców od siebie: pożyczał im pieniądze, płacił im za wykonanie drobnych prac, doładowywał im telefony komórkowe itp. Dowodami w tej sprawie - według prokuratury - były m.in. zeznania pokrzywdzonych i świadków, którzy wcześniej usłyszeli ich relacje. Proces w Rawie Mazowieckiej też wzbudził wiele emocji, bowiem do sądu także przybywali parafianie, aby wesprzeć księdza Sławomira S. i dodać mu otuchy.