Pożar wybuchł w niedzielne popołudnie 16 grudnia ubiegłego roku. Nad składowiskiem śmieci pojawił się wielki słup ognia i dymu. Zawierał toksyczne substancje jak chlorowodór, cyjanowodór, fosgen, tlenki siarki, tlenek węgla, dwutlenek węgla, fosforowodór, formaldehyd. Ekspert od pożarnictwa, stwierdził, że sam ogień nie spowodował zagrożenia życia i zdrowia ludzi. Ale już ekspert od ochrony środowiska ocenił, że pożar nielegalnego składowiska „spowodował potencjalne zagrożenie dla zdrowia i życia osób przebywających w pobliżu oraz w strefie opadania zanieczyszczeń”.
Przypomnijmy, że ze składowiskiem na Szczecińskiej były już wcześniej poważne problemy. Magistrat od wielu miesięcy próbował je zlikwidować. W 2017 roku prezydent Wrocławia wydał nakaz porządkowania terenu i wywiezienia stamtąd wszystkich śmieci. Decyzja nie została wykonana. Urz zawiadomił prokuraturę, ale ta umorzyła śledztwo - uznając, że nielegalne śmietnisko nie zagraża życiu i zdrowiu ludzi ani środowisku. Pogorzelisko do dziś nie jest uprzątnięte. Urzędnikom udało się – dzięki pomocy nadzoru budowlanego – wymusić uporządkowanie fragmentu terenu, na którym stał budynek wypełniony śmieciami. Pozostała część spalonego śmietniska do dziś jest zasypana nielegalnymi odpadami.
Zobacz także
W mijającym roku w całym mieście były 133 interwencje dotyczące nielegalnie gromadzonych odpadów. W 85 przypadkach teren został posprzątanych. Co do 19 miejsc nielegalnego składowania odpadów, prezydent Jacek Sutryk wydał decyzje usunięcia odpadów. Jednak takie postępowania potrafią trwać latami. Co pokazuje przykład Szczecińskiej.
Najbardziej kuriozalna jest historia ulicy Piołunowej. Przedsiębiorca od lat nielegalnie zbierał tam odpady. Stanął przed sądem i został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Ponieważ śmieci nie posprzątał sąd rejonowy odwiesił karę. Ale kilka miesięcy później Sąd Okręgowy postępowanie umorzył. Bo dał się przekonać, że teren jest posprzątany.
Ale zdaniem urzędników to nieprawda. Owszem góra śmieci zniknęła. Ale ich część została pomieszana z gruzem i równo rozprowadzona po całym terenie nielegalnego składowiska. Na pierwszy rzut okaz wygląda to na posprzątane ale naprawdę nie jest. I urząd zaczął właśnie postępowanie administracyjne, które ma przymusić do wysprzątania działki.
W lipcu pisaliśmy o sprawie Arkadiusza B. - zdaniem urzędników – zarządzającego dwoma nielegalnymi wysypiskami: przy Gagarina i przy Strachocińskiej. Pierwsze jest posprzątane ale na drugim wciąż są odpady. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo.
Dwa miesiące temu wrocławska Straż Miejska porozumiała się z policją w sprawie wspólnych patroli. Mają kontrolować samochody, wożące odpady. Jeśli kierowca nie ma wymaganych prawem dokumentów, z których wynika co to za odpady i dokąd jadą, grozi mu mandat oraz przymusowe odholowanie auta specjalny parking dla pojazdów z nielegalnymi śmieciami. Na Dolnym Śląsku są dwa takie miejsca – w Wałbrzychu i Legnicy.
Na razie policjanci i strażnicy nałożyli mandaty na przeszło 26 tys zł i zabrali 63 dowody rejestracyjny z powodu fatalnego stanu technicznego pojazdów.
Zobacz także
Piękne dolnośląskie policjantki pozowały do zdjęć. Zobacz!
