Michał Skiba: Widzi Pan, że ludzie aż garną się na korty?
Lech Sidor: Widać i to bardzo mocno. Wrócili amatorzy, spragnieni gry. Był taki moment, że korty na Legii i Solcu były zamknięte, a to jest w sumie 16 kortów wyłączonych z mapy. Na reszcie obiektów był tłum. Na Spójni, na dolnej i górnej Warszawiance. Nawet w Łomiankach ciężko było o godzinę gry - bez względu na porę dnia. To już był taki sygnał, że ludzie wyszli. Legia ruszyła, Solec również, więc jest już gdzie grać. Popołudniami i do godziny 11 nie ma gdzie się wcisnąć. To dobry znak, bo kluby potrzebowały tego. Znam paru właścicieli, w miarę nowych klubów, którzy hale i inne konstrukcje mieli w kredycie, leasingu. Nie zarabiali na bieżąco, ale oni nawet nie mieli żadnego przepływu pieniędzy. Nie byli w stanie wychodzić na tym interesie minimalnie do przodu. Nie było na chlebek, nie mówiąc już o kawałku masła. Ten nasz naród tenisowy jest taki dosyć solidarny i mocno myślący. Można zrobić przyjemne z pożytecznym. Teraz ludzie grają nawet więcej, by wspomóc właścicieli kortów.
Był Pan w szoku, że Wimbledon się ubezpieczył na wypadek… pandemii?
Nie byłem zaskoczony. Roland Garros? Za Francuzami trudno nadążyć. Wiadomo, że US Open jest nieubezpieczony. Gdyby turniej się nie odbył przez cały wrzesień, a Amerykanie mają na to - teoretycznie - czas do 27 września, bo wtedy ma ruszyć Roland Garros, to popłyną na takie pieniądze, że turniejów nie będzie nawet, gdy przestanie kaszel obowiązywać. W Nowym Jorku stają na głowie, by turniej się odbył. Kombinują, chcą przenieść na przykład do Kalifornii. Ale jak tam można przenieść US Open, skoro Nowy Jork jest jedynym słusznym miejscem do rozegrania tej imprezy.
Hubert Hurkacz chyba podjął dobrą decyzję, że został na Florydzie?
Na pewno tak. Ma bazę, pogodę. Patrzyłbym na ten wybór przez pryzmat pogody. Jest słońce, jest witamina D, ma te soki pomarańczowe. Ma ich pełno. Ma z kim trenować. Pewnie tęskni za domem, bo Hubert jest taki rodzinny, dobrze się czuje w domu. Jednak zdecydowała siła wyższa, wybrał dobrze, że został na Florydzie, bo chce być zawodowcem. Na pewno konsultował się z rodziną, bo to nie jest jeszcze taki typ człowieka, który walnie pięścią w stół i powie, że zostaje tu gdzie jest.
Widział Pan jego występ w turnieju towarzyskim?
Widziałem ten pierwszy mecz z Tommym Paulem. Popatrzyłem parę gemów i wyłączyłem, bo nie lubię się męczyć, gdy oglądam tenis. Jestem za bardzo rozbestwiony, widząc tenisa na Wielkich Szlemach. Ten spłaszczony obraz i dziwne najazdy… słabo to było widać. Ja akurat wiem co się dzieje i nie muszę zgadywać, natomiast nie lubię tenisa pokazywanego na siłę. Później były opinie, że chętnie by taki mecz zobaczyli, ale ten płaski najazd kamery, słabe tło, nie było widać piłki. Myśmy w tym roku w Australian Open pokazywali w Eurosporcie mecz Huberta i pamiętam, że była chwilowa awaria kamer i wtedy też trzeba było wspomóc się słabszym ujęciem.
Jak Pan zareagował na protesty Dominica Thiema, który nie chce brać udziału w zbiórce pieniędzy dla tenisistów z dalszej części rankingu. Novak Djoković i Roger Federer chcieli robić zrzutkę na tych z miejsc 250 - 750. Thiem zarobił na korcie 24 miliony dolarów, a musiałby dać 30 tysięcy…
Jak weźmiemy pod uwagę te liczby, to sytuacja wydaje się śmieszna, ale Austriacy to generalnie dziwny naród. Trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz - zanim Thiem zarobił te 24 miliony, zanim znalazł się na plakatach, to orał jak koń. Trenował z Gunterem Bresnikiem i on go orał strasznie. Więc jego argument, że on też startował od zera, przedzierał się i atakował szczyty do mnie dociera. To jest uzasadnienie. Ktoś się może obrażać, że masz miliony i się nie dzielisz, ale nigdzie tak nie ma. Skoro ja od marca nie zarobiłem złotówki na korcie, ani w telewizji, wystąpiłem o „postojowe” do rządu i nie dostałem jeszcze ani złotówki, to ja ogłoszę się na social mediach, by dali mi pieniądze? ATP i WTA są tak bogaci, że to jest dla mnie szczyt wszystkiego, że oni nie wyszli przed szereg, tylko zrobił to Roger Federer czy Novak Djoković. Chociaż wiadomo, że oni też nie dają swoich pieniędzy, powiedzmy sobie szczerze. Roger Federer ma fundacje, a obok niej sponsorów - Mercedesa i Rolexa. A potem ludzie trąbią, że Federer daje pieniądze na szkołę. Gdybym miał tylu sponsorów, to też bym dał. To tak jakby piłkarze zaczęli się składać na tych biednych zawodników. Przecież FIFA i UEFA mają kasę, którą generują i gdzieś gromadzą. Jest jej tyle że mogliby jej dać wszystkim od trzecich lig do trampkarzy i dalej leżeliby do góry brzuchem. Dokładnie tak samo jest z ATP i WTA, oni mają miliardy dolarów. To jest dla mnie wstyd, że oni sami z siebie nie zrobili ruchu i nie stwierdzili, że zasponsorują takich zawodników. Dominic Thiem płaci podatki do ATP i jak skończy karierę, to będzie miał jakąś rentę - 1500 czy 2000 dolarów do końca życia. ATP zdziera z niego 10, a może nawet 20 proc. z nagród, zabierają procenty od sponsorów. Przecież każdy sponsor, który robi turniej, musi odstawiać pieniądze do ATP lub WTA. Tak samo jest w Polskim Związku Tenisowym. Jeśli chcesz robić turniej oficjalny pod egidą PZT, to musisz dostać zgodę. Thiem się wkurzył, że płaci podatki, przyciąga sponsorów i jeszcze ma płacić na kogoś. To jest bzdura i jestem jak najbardziej za Thiemem, bo to jest dla mnie trzeźwe i praktyczne myślenie. Inicjatywy Federera i Djokovicia w stylu „zróbmy coś, bo nudno”, to bzdura. Ich na to stać, bo nie dają swoich pieniędzy, ale dziesiąty, czy dwudziesty tenisista rankingu już nie ma tych fundacji, tych sponsorów. On wtedy da ze swoich. Nie dziwię się i nie mam za złe Thiemowi.
Leczący kolano Federer to jedyny zwycięzca tej przerwy? Rafael Nadal w tym momencie - zapewne - szedłby teraz po kolejne zwycięstwo w Paryżu. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że wyścig po tytuły między Federerem, Nadalem i Djokoviciem jeszcze trochę potrwa, słyszę też opinie, że Federer źle planuje kalendarz zmagań w ostatnich latach.
Roger akurat nigdy nie układał źle tego kalendarza. To bzdura. Jeśliby rozkładał go źle, to w wieku 39 lat już dawno by nie grał. Już by się rozsypał. Słyszałem, że przetaczają mu krew, którą robi, biegając gdzieś w górach. Potem mu tę krew mrożą i przetaczają. Są namioty tlenowe, co już jest standardem na najwyższym poziomie. Planowanie turniejów i obciążenia dla stawów i mięśni, to jest coś czego nie przetoczysz i coś co się zużywa. Nowego mięśnia, czy kości Federer nie wstawi. Sztuka polega na tym, by zaplanować to tak dobrze, by te mięśnie cały czas były w stanie gotowości. Oczywiście - kontuzje się zdarzają. A przecież Federer jest mistrzem świata w nieopuszczaniu Wielkich Szlemów. Wiele lat grał je bez przerwy. Nadal umierał na nogi, na nadgarstki, Djoković również umierał, zanim uwierzył w szamana. Federer trwał. Jest długowieczny, bo ma świetną proporcję wagi do mocy. Ma technikę biegania, nikt nie ma takiej. Umie biegać do piłek, stawiać stopy w taki sposób, by po drodze oszczędzać kolano i biodro. Tak jak atakuje kort Rafael Nadal, to za dwa lata będzie miał kłopot z grą na takim poziomie. O Federera jestem spokojny.
Co w takim razie Szwajcarowi dają dwie pary skarpet na stopie? To intryguje wielu kibiców.
Są dwie teorie na ten temat. Próbowałem tak grać, ale czułem jakbym grał na grillu. Dla mnie bez sensu. Co innego ja, który dostaje buty hurtowej produkcji, a co innego wielki Roger Federer. Dla niego każda para butów jest robiona na ciepło, jak buty narciarskie. Wkłada nogę w taką pianę, podgrzewa i robi się odcisk stopy. W zależności od tego jak sobie życzy - ten odcisk jest poszerzany o 2 mm lub o cztery. Buty narciarskie się tak kiedyś formowało. Włoska firma Tecnica tak robiła. I tak ma formowane buty Roger. Jeśli on chce więcej przestrzeni, bo lubi mieć dwie pary skarpet, to on ją ma. Nie można kategorycznie stwierdzać, że mu to coś daje w taki sposób, że to zadziała na innych.