Lekarz wyciął pacjentowi zdrową nerkę zamiast chorej. Ruszył proces doktora ze szpitala na ul. Borowskiej

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Pawel Relikowski / Polska Press
Dlaczego doktor B. ze szpitala na Borowskiej wyciął pacjentowi złą nerkę? Zdrową, zamiast tę zaatakowaną przez nowotwór? W czwartek przed wrocławskim sądem zaczął się proces. Zdaniem oskarżenia to medyczny błąd pana doktora i to on jest winny. Ale z wyjaśnień lekarza rzecz wygląda zupełnie inaczej. Najważniejszy błąd miał popełnić inny lekarz. Do planu operacji wpisał: „wyciąć nerkę prawą”. A miało być: „lewą”. Potem wszyscy inni ten błąd powielali. A dokumentacja lekarska była niedostępna.

Ów plan operacyjny – tak jak przedstawiał to sądowi doktor B. - to był wówczas najważniejszy dokument. Na jego podstawie cały personel przygotowywał zabieg. O prawej nerce pisał anestezjolog w swoim dokumencie dopuszczającym do zabiegu. Nawet w w zgodzie na operację samego pacjenta ma być wpisana owa nieszczęsna prawa nerka. A co z wynikami badań? Tomografii i USG? Z wyjaśnień doktora wynika, że nie dało się do niej dotrzeć.

Tragedia wydarzyła się 12 maja 2015 roku. U pacjenta Mirosława L. kilka tygodni wcześniej zdiagnozowano guza w nerce lewej. To sam doktor B. go badał i opisał ów guz. Potem było konsylium, które potwierdziło diagnozę i uznało, że trzeba operować. W międzyczasie pan Mirosław zgłosił się do specjalnego programu dla pacjentów onkologicznych. Dzięki temu operacja była wyznaczona dosyć szybko, bo już po kilku tygodniach.

Doktor B. tłumaczył dziś sądowi, że pan Mirosław nie dostał dokumentacji lekarskiej tylko trafiła ona do specjalnego punkyu w szpitalu. Trzymano w nim wszystkie medyczne dokumenty pacjentów z programu onkologicznego. Lekarz przekonywał, ze zawsze – od 30 lat – przed operacją sprawdza dokumentację i ogląda wyniki badań.

Ale 12 maja ich nie było. Zwyczaj był taki, że operację przygotowywano na podstawie „planu operacyjnego”. A ów plan – jak już pisaliśmy – zawierał błędny zapis o prawej nerce. To miał być „techniczny” błąd. Na porannej odprawie doktor miał mówić, że nie ma dokumentacji pana Mirosława. Nie było komu pójść po nią. On sam, - przed zabiegiem Mirosława L. - miał jeszcze inne obowiązki. Przyjmował pacjentów, opatrywał kogoś. W końcu sam poszedł do punktu z dokumentacją onkologicznych pacjentów.

Ale nie dotarł tam bo zadzwonili z sali operacyjnej. Pacjent już znieczulony, wszystko gotowe a doktora nie ma. Poszedł więc na zabieg. Wszystko było przygotowane do wycięcia prawej nerki. Tak jak wynikało z zapisu „planu”. Kiedy ją wyciął – zgodnie z procedurą – zrobił jej sekcję. Guza nie znalazł. Kilka dni potem przeprowadzono kolejny zabieg. Wycięto spory fragment chorej nerki. Pacjent pozostał z połową jednej nerki.

Tyle wersja lekarza. Prokuratura w akcie oskarżenia przekonuje, że to jednak był jego błąd. Że to on nie zweryfikował stanu pacjenta, nie zbadał go, nie zajrzał do medycznej dokumentacji. Ważna dla oskarżenia jest opinia biegłego.

Doktor jest oskarżony o narażenie pana Mirosława na ciężki uszczerbek na zdrowi i spowodowanie jego kalectwa. Grozi za to do pięciu lat więzienia.

Zdaniem doktora całe zdarzenie doprowadziło do zmian organizacyjnych w szpitalu. Dziś już nie ma możliwości operowania pacjentów wyłącznie na podstawie „planu operacyjnego”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lekarz wyciął pacjentowi zdrową nerkę zamiast chorej. Ruszył proces doktora ze szpitala na ul. Borowskiej - Gazeta Wrocławska

Komentarze 44

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Ale
Ale ja ich rozumiem, wyszło nowe Volvo XC60.
C
Chora
Masakra mam 30 lat i mam rownież tam miec przeszczepiona nerke. Cholernie sie boje. Moj mąż nie chce zeby mnie tam operowali ale co zrobic jak nigdzie indziej nie bedzie mozna ? To straszne :-/
G
Gość
.
G
Gość
.
a
ale
prawdziwe....borowska to pole minowo=doswiadczalne
a
ak
... to idź do woskowego. Szybko Cię wymeldują!
a
ak
... ten Pilecki? Jakiś PiSior co dosał premię? A może i dwie?
j
jo
pewmie zrzuci to na pielegniarki...cwaniaczek
G
Gość
znaleźliscie szaraczka i wmówiliście mu chorą nerkę, za ile ona poszła? teraz oddaj mi swoją , oko za OKO
o
ojciec bażant
Nigdy nie miałem do czynienia z tym szpitalem, więc tego nie wiem jak tam jest. Sądziłem iż najgorszy to ten na ul. Kamieńskiego.
o
ojciec bażant
Nigdy nie miałem do czynienia z tym szpitalem, więc tego nie wiem jak tam jest. Sądziłem iż najgorszy to ten na ul. Kamieńskiego.
D
Doombringerpl
To nie jedyny przypadek, opisywany w gazecie, ze na Borowskiej się "pomylili" Niestety drugi pacjent nie przeżył, a akcja miała miejsce niecałe pół roku po tej. Ja znam jeszcze dwa przypadki znajomych, którzy też opowiadali o "pomyłkach" skutkujących kalectwem. A sam mam historie dwie. SOR. Matce, po operacji laserowego przyklejania siatkówki w innej placówce, coś wbiło się w rogówkę. W niedzielę nie było innego wyjścia jak jechać na SOR. Czekaliśmy 6 godzin. W ty czasie okulistka na dyżurze przyjęła innych pacjentów, którzy przyszli później, z czego jeden wymagał naprawdę szybkie reakcji, a wszedł oststni z tych, którzy zostali przyjęci. Przyszła też babka, która snuła się po SORze i nie wyglądało na to jakby cokolwiek jej dolegało. Poszła do lekarki i siedziała tam 30 minut. Kiedy moja matka nie wytrzymała i weszła do gabinetu, obie panie żartowały sobie i śmiały się w najlepsze. Kiedy moja matka wyłuszczyła problem, lekarka kazała jej czekać aż zostanie wezwana i wróciła do plotkowania z babką w gabinecie. Kiedy chcieliśmy od niej numer "licencji", żeby napisać skargę, nie raczyła go podać. Ostatnio u matki zdiagnozowano AMD w oku. Jest na to program lekowy z NFZ. Są procedury i rządowe kryteria, które kwalifikują lub nie do programu. Zespół koordynujący na cały Dolny Śląsk jest we Wrocławiu na Borowskiej. I ów zespół, pomimo, że moja matka spełniała wszystkie kryteria kwalifikacji, nie została zakwalifikowana. Powód dyskwalifikacji nie był jednym z kryteriów dyskwalifikacji z rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia. A jednak nie została zakwalifikowana. A bez tego oślepnie. Ma 66 lat... Oprócz tego moja matka miała tzw palec młotkowaty i haluksy. Tak duże, na obu stopach, że chodzić nie mogła. Zgłosiła się z tym na Borowską w 2009 roku. W 2017 roku dzwonili czy jest jeszcze chętna na zabieg. Nie była chętna bo w 2011 roku udało się to załatwić w innym szpitalu. Miała też swego czasu guza. Zanim powstał program onkologiczny. Na Borowskiej czas oczekiwania na wycięcie - 3 lata, w MSWiA wycięli go 3 tygodnie po diagnozie... A więc nie mów, że ktoś przesada o tym szpitalu. To jest fabryka przyszłych lekarzy, którzy prześlizgiwali się na studiach i tak samo będą leczyć swoich pacjentów. Hurtowo i mało dokładnie...
K
Kroks
bo prawa nerka to jest ta, że jak się śpi od ściany to ta z drugiej strony ...
Niech się cieszy że mu wała nie ucieli
R
Rew
Nie masz wstydu po aferze olawskiej jeszcze się pojawiać. Na twoim miejscu hieno poprosiłbym o azyl na marsie. Wstyd
M
Mn
Ten lekarz miał obowiązek przed operacją wszystko zweryfikować i wtedy by wyszło że coś jest pomieszane w zapisach. Inny skandal że w szpitalu mnóstwo personelu i nie miał kto przynieść tej dokumentacji lekarzowi, który sam nie mógł z nawału obowiązków.
Wróć na i.pl Portal i.pl