Śledczy ustalili, że zwolnienia dla prawników były wypisywane m.in. w... restauracji McDonalds, kancelarii adwokackiej i Urzędzie Pocztowym w Łodzi przy al. Włókniarzy 227. Akt oskarżenia w sprawie Beaty J. Prokuratura Krajowa we Wrocławiu skierowała do Sądu Rejonowego Łódź-Śródmieście.
Ta afera wstrząsnęła światkiem prawniczym w Łodzi. Proceder polegał na tym, że adwokaci oraz radcy prawni dostawali zwolnienia lekarskie i szli z nimi do lekarza sądowego, który miał je zweryfikować, czyli zbadać pacjenta i ustalić, czy faktycznie jest chory i nie może brać udziału w rozprawie sądowej.
Tymczasem pani doktor - jak ustalili śledczy - nie badała prawników i nie weryfikowała zaświadczeń, tylko w ciemno je zatwierdzała. Dzięki temu adwokaci i radcy prawni mieli „podkładkę”, że nie mogą uczestniczyć w rozprawie sądowej, na czym im zależało.
Gdy proceder ujrzał światło dzienne, wybuchł skandal. Sprawa trafiła do oddziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, która wszczęła śledztwo. Główna oskarżona, ówczesny lekarz sądowy Beata J., została zatrzymana 11 września 2016 roku.
Sprawa była tak poważna, że decyzją sądu i na wniosek prokuratury lekarka została aresztowana tymczasowo na dwa miesiące, po czym areszt przedłużono jej do 9 grudnia 2016 roku.
Podczas śledztwa Beata J. przyznała się do winy, wyraziła skruchę i odsłoniła kulisy procederu.
Na zamieszanych w aferę łódzkich adwokatów padł blady strach, bo 52-latka ze szczegółami opowiedziała o wydawaniu niezweryfikowanych zwolnień lekarskich. W sumie pani doktor usłyszała 120 zarzutów. Grozi jej do ośmiu lat więzienia, jednak kara z pewnością będzie łagodniejsza ze względu na jej postawę w śledztwie.
Zza krat Beata J. wyszła za poręczeniem majątkowym w wysokości 50 tys. zł. Otrzymała dozór policji, zakaz opuszczania kraju, a także zakaz kontaktowania się z zamieszanymi w aferę prawnikami, ich pełnomocnikami i członkami ich rodzin.
Co ciekawe, oskarżona nie pobierała opłaty za badania prawników i weryfikowanie ich zwolnień lekarskich. A należało jej się z urzędu 100 zł za każde takie badanie.
Lewe zwolnienia lekarskie. Zamieszani w aferę adwokaci przyznają się do winy i poddają się karze
Na dodatek generalnie nie brała łapówek od prawników. Jedynie w kilku przypadkach - jak twierdzą śledczy - przyjęła 50-100 zł, zaproszenie na obiad lub alkohol w postaci dwóch butelek dobrego wina.
W sprawie tej afery zarzuty prokuratorskie usłyszały 53 osoby. Wśród nich jest 37 adwokatów i sześciu radców prawnych. Jak się dowiedzieliśmy, część podejrzanych przyznała się do winy i dobrowolnie poddała karze. Jakiej? Zwykle jest to grzywna w wysokości od 2 do 8 tys. zł oraz wyrok skazujący do roku więzienia w zawieszeniu.
W tych przypadkach wrocławska prokuratura sporządziła już akty oskarżenia i przesłała do sądu w Łodzi, który zatwierdzi lub odrzuci warunki dobrowolnego poddania się karze.
Karze zamierzają poddać się kolejni podejrzani.