Pan Michał Lenarciński z Łodzi robił porządek w dokumentach rodzinnych. Między świadectwami dziadka i listami babci znalazł... list wysłany z obozu koncentracyjnego w Auschwitz.
List został wysłany jesienią 1943 roku przez pochodzącą z Żywca Julię Mrozik. Napisany został na obozowym formularzu i ocenzurowany. Więźniarka pisała do dzieci: Gieni i Jurusia. Prosi, by byli grzeczni i się nie bili. Dziękuje też rodzinie za paczkę z suszoną kiełbasą.
Dla pana Michała list jest zagadką.
- Nikt z mojej rodziny nie był więźniem Auschwitz. Nigdy też nie słyszałem ani o Julii, ani o jej dzieciach - mówi.
Łodzianin nie ma kogo zapytać, bo dziadkowie i rodzice już nie żyją. W internecie znalazł informację, że autorka listu przeżyła obóz i zmarła w 1989 roku. - Mam nadzieję, że może po publikacji w gazecie ktoś z jej rodziny przeczyta i rozwiąże zagadkę - mówi Lenarciński.
Doktor Wojciech Płosa, dyrektor archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, proponuje łodzianinowi skontaktowanie się z muzeum. - Być może znajdzie się coś w naszym archiwum, jej nazwisko mogło się pojawić na przykład w czyichś wspomnieniach i tą drogą można odnaleźć rodzinę - mówi Płosa. Jak podkreśla, muzeum chciałoby zobaczyć ten list i włączyć go lub jego kopię do swoich zbiorów. - Każdy taki list jest dla nas bardzo cenny, choć ze względu na cenzurę szanse na znalezienie w nich ważnych informacji są znikome.
W muzeum znajduje się 12 tysięcy listów. Aż 80 trafiło do niego po obchodach 70. rocznicy wyzwolenia obozu. - Tych listów nie ma wiele. Tylko więźniowie nieżydowscy mogli je wysyłać. Były też ograniczenia co do ilości - mówi doktor Płosa.
W lutym listę przyjętych do obozu Auschwitz znalazła bibliotekarka w II LO w Łodzi. Potem kilka listów ojca z obozu znalazł emeryt z Łodzi.