Jest niedzielne popołudnie. Na krośnieńskim lotnisku dobiega końca trzydniowy Odlotowy Pikink Rodzinny.
Jaślanin, właściciel dwuosobowej awionetki Van’s RV-6 startuje kierując się na południe od lotniska. Na pokładzie samolotu jest też pasażer, krośnianin. Kilka minut później maszyna spada w polu, z dala od zabudowań, niespełna 200 metrów od mało uczęszczanej szosy na granicy miejscowości Głowienka i Wrocanka. Uderza w ziemię. Słup dymu widać z wieży kontrolnej na lotnisku.
Wypadek widział z drogi Aleksander Gromek. Wracał samochodem z Bóbrki do Suchodołu. Jechał sam. Był pierwszą osobą, która znalazła się na miejscu tragedii.
- Widziałem ten samolot przez szybę auta - mówi. - Według mnie był jakieś sto metrów nad ziemią. Leciał poziomo i nagle, z tego płaskiego lotu po prostu poszedł pionowo w dół, jakby się przekręcił i w ułamku sekundy i uderzył pionowo w ziemię.
Przyznaje, że początkowo nie był pewien, czy to prawdziwa maszyna, czy model.
- Człowiek wychował się w sąsiedztwie lotniska. Często coś w górze lata, modele też puszczają. Dopiero jak ogniem buchnęło, to skojarzyłem, że to samolot się rozbił - opowiada krośnianin.
Wyskoczył z samochodu i ruszył biegiem przez rzepakowe pole. - Miałem dwie gaśnice, zabrałem je, auto zostawiłem otwarte - opowiada.
Dwie osoby zginęły w wypadku awionetki pod Krosnem
Miał nadzieję, że może uda się kogoś uratować.
- Z daleka widziałem, jakby coś z tego samolotu odpadło. Myślałem, że to może pilota wyrzuciło. A to szyba wypadła, jak samolot zarył w ziemię - mówi.
Próbował stłumić płomienie, ale ręczne gaśnice na niewiele się zdały. Awionetka stała w ogniu, buchały płomienie, pilot i pasażer nie ruszali się.
- Nie było szans, żeby kogokolwiek wyciągnąć - mówi Aleksander Gromek. Wciąż przeżywa swoją bezsilność. - Co mogłem zrobić, co mogłem zrobić? - powtarza poruszony. - Straszna tragedia, miejsca sobie teraz nie mogę znaleźć.
Pożar dogasili zaalarmowaniu o wypadku strażacy. Lekarz stwierdził, że dwie osoby znajdujące się we wraku nie żyją. Na miejsce przyjechali policjanci i prokurator. Późnym wieczorem dotarł także przedstawiciel Państwowej Komisji badania Wypadków Lotniczych. Oględziny prowadzono go godz. 2 w nocy.
- Z naszych ustaleń wynika, że był to lot prywatny, nie związany z imprezami pikniku, który odbywał się na lotnisku - mówi Wiesława Basak, zastępca Prokuratora Okręgowego w Krośnie.
O przyczynach wypadku ani policja, ani prokuratura nie chcą się jeszcze wypowiadać. - Dopóki trwają czynności procesowe,