Sezon wakacyjnych wyjazdów w pełni. Ruch, nerwowość nie niekoniecznie z winy pasażera. Wydawało się, że nie będzie problemów. A jednak…
Stanowisko linii lotniczej Wizz Air na warszawskim lotnisku Chopina. Przed otrzymaniem karty pokładowej na lot do Burgas pani z obsługi ma zastrzeżenia do wagi walizki jednego z pasaże-rów. Kładzie bagaż na wagę, wszystko jest OK. Może jest za duża myśli głośno i prosi, by sprawdzić rozmiary bagażu. Jej kolega skinął głową, znak ze wszystko jest w porządku, można zabrać walizkę na pokład.
To bardzo ważne, bo gdyby okazało się, że waga lub rozmiary bagażu przekraczają przepisy, pasażer nie dostałby kar-ty pokładowej i wtedy, albo nada walizkę do samolotu
( do czego miał prawo), albo nie leci.
Zadowolony idzie do rękawa. I tu niespodzianka. Młody pracownik odprawiający pasażerów patrzy na walizkę i od razu mówi: trzeba dopłacić za nadbagaż. Tłumaczenie pasażera: przecież pana koleżanka i kolega nie mieli zastrzeżeń, sprawdzili walizkę, wydali kartę pokładową, więc w czym problem, dlaczego mam płacić?
Pracownik jest nieugięty i pytany o nazwisko( ma plakiet-kę(, nerwowo ją odwraca, by nie ukryć swoje personalia. Nie potrafi powiedzieć, dlaczego to robi. Tak samo postępuje jego kolega stojący kilka kroków dalej i koleżanka. Ta ostatnia nerwowo sprawdza i to kilka razy kartę pokładową zdenerwowanego sytuacją pasażera. Nie wiadomo, czemu to robi, nie znajduje nic nieprawidłowego, a młody pracownik swoje: trzeba płacić. 145 złotych. Nie pomagają tłumaczenia, w odpowiedzi: płacimy, albo nie lecimy!
Jest górą, jest panem sytuacji i nikt nie będzie ryzykował z lotu z powodu takiej sumy. Złość pasażera ogarnia, bo nie może pojąć, jak to się dzieje, że szanowany przewoźnik pozwala na takie praktyki. Jedna z osób przyglądająca się żenującemu spektaklowi mówi tak: a może to sposób Wizz Air na zarobienie dodatkowej kasy. W takich okolicznościach każdy klnie w duchu i płaci,.
Start do Burgas rozpoczął się nerwowo dla tego pasażera. Tydzień później. Lotnisko Burgas, ten sam przewoźnik, od-prawa lotu do Warszawy. Walizka pechowego pasażera jest tym razem cięższa( wiadomo, bułgarskie wina), ale i tak nie przekracza limitu wagi. Odprawiająca sympatyczna pani mówi, że można walizkę zabrać jako bagaż podręczny. Nie, tylko nie to, nic z tych rzeczy, tłumaczy pasażer i nadaje walizkę. Kobieta wydaje się zdziwiona, ale tłumaczyć jej, że może być powtórka historii sprzed kilku dni nie ma sen-su. Z tym przewoźnikiem nigdy nie wiadomo…
