Maja Popielarska i jej wymarzony ogród. Jaki? Jej ogród!

Anita Czupryn
Maja Popielarska to dziennikarka, prezenterka TVN, TVN24, TVN Meteo Active. Prowadzi   magazyn poradnikowy o pielęgnacji roślin i projektowania ogrodów, działek pt. Maja w ogrodzie
Maja Popielarska to dziennikarka, prezenterka TVN, TVN24, TVN Meteo Active. Prowadzi magazyn poradnikowy o pielęgnacji roślin i projektowania ogrodów, działek pt. Maja w ogrodzie fot. piotr mzierski/tvn
Maja Popielarska to dziennikarka, prezenterka TVN, TVN24, TVN Meteo Active. Prowadzi magazyn poradnikowy o pielęgnacji roślin i projektowania ogrodów, działek pt. Maja w ogrodzie. "Zauważam, że im jestem starsza, tym bardziej oczekuję nadejścia wiosny. Ona budzi moją radość. Lubię ten moment przejścia, to budzenie się przyrody, krok po kroczku. Chyba nie ma innej pory roku, w której można by detalami obserwować przeistaczanie się przyrody" - mówi Maja Popielarska.

Też pani czuje, że to czekanie na wiosnę niemożliwie się przedłuża?
Chyba nie ja jedna. Gdyby tak zebrać wszystkich ludzi, którzy pragną wiosny, myślę, opasalibyśmy kulę ziemską.

Dlaczego tak namiętnie na nią czekamy?
Ponieważ wiosna kojarzy się z czymś nowym. Jest symbolem radości, nadziei i odnowienia. Po kilku miesiącach szarości, bo bywa, że słońce nie pokazuje się tygodniami, potrzebujemy zieleni; koloru. Chcemy kupować kolorowe tulipany czy hiacynty. Potrzebujemy nowych dźwięków – na przykład śpiewu ptaków. Potrzebujemy innego zapachu – na przykład deszczu, który pada na ciepłą ziemię. Chcemy cieszyć się z pierwszej pszczoły, albo cytrynka w ogrodzie, choć później nie wzbudzi już w nas takiego wrażenia. Myślę, że ludzie urodzeni w tej szerokości geograficznej mają to zapisane w genach.

Kiedy myślę o swoich wiosnach, to mam wrażenie, że każda była inna. Jest coś takiego, co łączy wszystkie wiosny naszego życia?
No cóż, z każdą wiosną mamy rok więcej, prawda? Zauważam, że im jestem starsza, tym bardziej oczekuję nadejścia wiosny. Ona budzi moją radość. Lubię ten moment przejścia, to budzenie się przyrody, krok po kroczku. Chyba nie ma innej pory roku, w której można by detalami obserwować przeistaczanie się przyrody. Nie doświadczymy tego ani latem, ani jesienią. Ale lubię też ten okres oczekiwania na wiosnę.

Wiosna jest dla pani tą porą, kiedy planuje się urlopy, życie rodziny na dalsze miesiące?
Nie, nie. Z nadejściem wiosny nie robię planów rodzinnych, bardziej dotyczy to planów zawodowych, które muszę spisywać, a potem realizować. Nie mam w swoim życiu tak zwanych przełomów; Nowy Rok nie jest dla mnie datą, w której stawiam sobie cele i postanowienia. Wiosna nie jest więc czasem na załatwianie spraw życiowych. Natomiast planuję, co w danym roku zrobię w ogrodzie. I to dzieje się już od zimy; wtedy rodzą się pomysły. Ale czy to się uda? Rok w rok powtarzam sobie i z każdym rokiem jestem w tym lepsza, że nawet jeśli się nie uda zrealizować wszystkiego, to i tak będzie dobrze; nie wszystkie zamierzenia mogę zrealizować, bo różne okoliczności temu albo sprzyjają, albo nie. A często nie. Moja praca polega więc i na tym, żeby godzić się z porażkami i robić to w sposób godny, z uśmiechem na ustach. By samej sobie nie robić kłopotu z powodu rzeczy, na które nie mam dużego wpływu. Choć to brzmi trywialnie, staram się cieszyć z tego, co jest, bo to bardzo ułatwia życie.

Wyprzedziła pani moje pytanie, bo zastanawiałam się, czy do wiosny powinniśmy się przygotować i kiedy te przygotowania należy rozpocząć?
Pogodę i naturę przyjmuję w taki sposób, jakby ktoś podał mi to na tacy – biorę z całym dobrodziejstwem. A przygotowania wewnętrzne? Cieszę się po prostu i zwyczajnie, bo chwalę sobie zwyczajność w życiu. Tę normalność, która często ginie w szaleństwie bycia niezwykłym i robienia rzeczy niesamowitych. Natomiast na to, jak ta natura będzie wyglądała wokół mnie, mam oczywiście wpływ, tylko, że o tym myślę właśnie parę miesięcy wcześniej.

O tym, co zrobić w ogrodzie?
Patrzę w tej chwili przez okno na swój ogród i widzę, że jest w nim jeszcze dobre parę centymetrów śniegu. Ogród nie jest posprzątany, bo jesienią niespecjalnie się tym zajmowałam, poza trawnikiem, który czyszczę z liści. Na rabatach liści jest mnóstwo. Leżą niewycięte trawy, hortensje nie zostały jeszcze przycięte, podobnie jak inne krzewy. Cała praca zacznie się za moment, kiedy temperatura zrobi się łaskawa, zniknie śnieg i będzie widać, co zostało po zimie i co trzeba uprzątnąć. Muszę zrobić to tak, by wyeksponować rośliny, które się pojawią. W tym roku na przykład kopytnik zmarzł dokumentnie, mam nadzieję, że to, co jest pod ziemią i blisko nad ziemią, i ma pączki, przetrwa, ale zmarznięte liście będę musiała usunąć. Podobnie rzecz się ma z ciemiernikami i paroma innymi gatunkami. Trudna i dziwna była ostatnia zima, mam więc w sobie i niepokój, ale też i ciekawość, co to będzie. Są ogrodnicy, którzy, tak jak ja, mają dużo gatunków w ogrodzie i bardzo się cieszą na taką okoliczność. Bo jeśli coś wypadnie to świetnie, bo oto robi się miejsce na nowego gościa. Usprawiedliwienie gotowe. Mam więc w sobie wielką przyjemność oczekiwania tego, co będzie, czy w tym roku będę miała więcej kwiatów kaliny, jak będzie pachniała, czy będzie piękna pogoda, czy będzie wystarczająco ciepło, żeby zapach mógł się nieść po ogrodzie? Ale mam też świadomość, że nadejdzie zwykła rzeczywistość, kiedy trzeba będzie posprzątać, wziąć łopatę do ręki i coś przesadzić, wziąć sekator, żeby coś przyciąć. W moim ogrodzie - jak w każdym - siła miesza się z czułością.

Będą nowe rośliny, czy raczej pozostanie pani przy tym, co już jest, bo przecież ogród już ma kształt taki, jaki nadała mu pani wcześniej?
O, chciałabym usłyszeć kogoś, kto powie: „Mój ogród jest skończony, nic już nie kupuję i nie sadzę, nic nie wymienię”. Nie znam takiej osoby. Mogę sobie zakładać, że wielkich zmian nie będzie, ale mam mnóstwo pokus, kiedy jeżdżę i oglądam różne inne ogrody. Bywam w wielu miejscach, w których mogę kupić nowe rośliny, zwożę je do domu, ustawiam na środku i drapię się po głowie, co tu z nimi zrobić, w którym miejscu posadzić. I wiem, że nie jestem w tym jedna.

No właśnie, jak to jest z tym podejmowaniem decyzji – tu posadzę powojniki, a tu będzie dobre miejsce na bluszcz? Moja koleżanka, która ma na Warmii ogromny ogród, mówi, że najpierw chodzi po nim i słucha ziemi, bo to ona wskazuje te najlepsze miejsca dla danych roślin.
Jest kilka dróg do aranżowania przestrzeni. Jedni patrzą tylko obrazem, inni wchodzą głębiej, w „okoliczności przyrodnicze”. Ja też słucham swojego ogrodu, obserwuję, stąd wiem, że w niektórych miejscach rośliny, o których marzę, sobie nie poradzą, albo nie będzie im tam dobrze. Staram się u siebie łączyć rośliny siedliskowo. Rośliny półcienia zazwyczaj będą dobrze ze sobą współgrać, a rośliny słońca – ze sobą. Mieszanie ich może być ryzykowne. Wiele gatunków, jakie mamy w ogrodach, to gatunki obce, w zasadzie większość. Umiejętność ich łączenia może na początku być trudna. To, o czym pani mówi, to połączenie wiedzy, wrażliwości i doświadczenia. Ziemia sama podpowiada, ale ja wiem, jakim językiem mówi i ten język rozumiem. To wynika właśnie z doświadczenia. Wiem, że pewnych roślin do swojego ogrodu nie zaproszę, bo nie ma to sensu, nie poradzą sobie lub nie zaspokoją mnie estetycznie. Takie tworzenie to zwykle długotrwały proces. I pełna satysfakcja połączona z euforią to rzadkie zjawisko. Najczęściej jestem po prostu zadowolona.

Nosi pani w sobie obraz czarodziejskiego ogrodu? Jaki jest ten wymarzony i czy w ogóle on istnieje?
To mój ogród. Spośród wszystkich ogrodów świata zawsze wybiorę własny, bo jest stworzony przeze mnie, bo to moja przestrzeń. Oczywiście, są ogrody, w których czuję się doskonale, ale tam panem jest kto inny. Lubię tam gościć, ale zawsze wybiorę własny. Są ogrody, do których wracam chętniej, bo odpowiadają mi klimatem, stylistyką. Idealny ogród musi być bardzo różnorodny, obowiązkowo ze starymi drzewami. Taki, który dzięki kompozycjom kryje w sobie różne sekrety, który pachnie, jest piękny kolorystycznie, choć może być tylko zielony. Taki, który ma w sobie dużo słońca, ale i tajemnicę półcienia i cienia.

Ogród to miejsce, w którym z jednej strony odpoczywamy, z drugiej nabieramy sił, z trzeciej – możemy pozwolić sobie na marzenia.
To miejsce, gdzie można robić wszystko. Po prostu. W ogrodzie można spać, można pracować lub odpoczywać, marzyć, bawić się z dziećmi, można gotować, wspólnie jeść, kochać się. Albo leżeć na trawie i gapić się w niebo.

Wróć na i.pl Portal i.pl