Informacja z zakażeniu w klinice Przylądek Nadziei pojawiła się w piątek 3 kwietnia. Koronawirusa stwierdzono u dziewięciolatki, która przeszła przeszczep szpiku kostnego. Zakażony był też jeden z lekarzy. Na szczęście nikt inny z całej kliniki – w tym z oddziału poprzeszczepowego – nie został zaatakowany przez wirusa. W Przylądku Nadziei – dodajmy – obowiązują zawsze surowe reżimy sanitarne.
Dziś okazuje się, że dziewczynka jest już zdrowa. - Zgodnie z zaleceniem specjalistów chorób zakaźnych, wchodzę jeszcze do niej w pełnym rynsztunku prosto z NASA – pisze profesor Kałwak. - Może niebawem będziemy mogli zluzować trochę reżim sanitarny.
- Nasza pacjentka zwalczyła koronawirusa, a na dodatek przyjął się przeszczep szpiku kostnego - cieszy się w rozmowie z portalem GazetaWroclawska.pl prof. Alicja Chybicka, szefowa kliniki.
Dziewczynce udało się pokonać koronawirusa bardzo szybko. Zazwyczaj leczenie i pobyt w szpitalu trwa kilka tygodni. - Dzięki czemu stało się to tak szybko? Tego nie wiemy. Dzieci tak chorują. Być może szpik kostny po przeszczepie zaczął funkcjonować i zwalczył wirusa. Za mało jest doświadczeń z takimi pacjentami - dodaje Alicja Chybicka.
Nie przegap tych informacji
