Przed ostatnimi zawodami w sezonie najwyżej w klasyfikacji cyklu plasują się polskie sztafety - zarówno kobieca, jak i mieszana zajmują szóste pozycje. Indywidualnie najlepiej spisywał się Michał Niewiński, który dwukrotnie stanął na podium na 1000 m i w klasyfikacji zarówno tego dystansu, jak i 500 m zajmuje dziewiątą lokatę.
Przed tygodniem w Tilburgu przebłysk dawnej wysokiej formy zademonstrowała Natalia Maliszewska. Najbardziej doświadczona i utytułowana reprezentantka Polski wróciła w tym sezonie na międzynarodową arenę po 14-miesięcznym zawieszeniu za złamanie przepisów antydopingowych i w Holandii po raz pierwszy zameldowała się w finale A.
- W przypadku Natalii ważne było to, aby stopniowo wrócić do jazdy i odnaleźć radość w ściganiu, a później powalczyć o półfinały, finał i zakończyć ten proces na podium. Jesteśmy na dobrej drodze i wierzę, że ze wsparciem sztabu i wiernych kibiców sięgniemy po medale. Cokolwiek jednak się nie wydarzy, przyjmiemy to z pokorą
– zaznaczyła trenerka kadry narodowej Urszula Kamińska, cytowana w komunikacie PZŁS.
Zmagania w Mediolanie będą dla wszystkich łyżwiarzy próbą generalną przed zaplanowanymi na połowę marca mistrzostwami świata w Pekinie, ale także okazją do zapoznania się z torem olimpijskim.
Jak jednak przyznają reprezentanci Polski, ten rekonesans nie musi jednak być podstawą do dalekosiężnych wniosków.
– Trzeba wziąć pod uwagę, że lód na zawodach testowych, a na igrzyskach potrafi bardzo się różnić. W jednej hali jest rozgrywany short track i łyżwiarstwo figurowe, przez co organizatorzy codziennie muszą zmienić ustawienia chłodzenia. Warunki w trakcie igrzysk będą więc różne, ale trzeba być na to przygotowanym. Po Pekinie już wiem, czego się spodziewać
– zaznaczył Niewiński, który olimpijski debiut ma już za sobą.
Zawody w Mediolanie potrwają od piątku do niedzieli.(PAP)
