- Mogę być tylko dumny ze swojej drużyny, szczególnie biorąc pod uwagę skandaliczne sędziowanie: dwa rzuty karne, dwie sytuacje sam na sam wstrzymane, jeden spalony... Trzeba być chyba ślepym, żeby nie zauważyć mijanki i drugiego faulu, którego nie ma. Ivi dwukrotnie wyszedłby sam na sam. Sędzia miał takimi błędami duży wpływ na wynik. Tym większy więc szacunek, że długimi fragmentami z mocnym rywalem potrafiliśmy dominować - przyznał Papszun.
- To nie jest przypadkowy wynik. Jesteśmy trochę niezadowoleni. Za małą zaliczkę wypracowaliśmy. Najbardziej to się obawiam sędziowania, nie przeciwnika. Brak VAR-u to coś niepojętego. Delegat przed meczem na zastrzeżenia, grożąc, że mecz się nie odbędzie, bo nie ma jakiegoś pokoju czy wejście jest o 20 cm za wąskie, a tymczasem nie ma VAR-u. To jest absurd! To się nie trzyma kupy. Dużych rzeczy trzeba przypilnować, a nie czepiać błahostek. Nie wiem, czego delegat chce się doszukać. No Maracana to na pewno nie jest - dodał.
- Nie jestem hipokrytą, więc nie powiem, że nie jestem zaskoczony zdominowaniem Slavii. Jeszcze raz się powtórzę: cieszę się, że wygraliśmy i w dobrych nastrojach przystąpimy do rewanżu, choć to nadal mocny rywal. Uważam, że zagraliśmy bardzo dobry mecz nie tylko bez piłki, z czego słyniemy, ale również z piłką. To nie jest reguła w europejskich pucharach. Z takimi rywalami polskie zespoły mało razy wchodzą w trzecią tercję boiska - stwierdził Papszun.
- Raków jest w stanie awansować. To nie jest już taka różnica jak rok temu z Gentem. Wygraliśmy dość szczęśliwie w pierwszym spotkaniu, a na rewanż jechaliśmy jak na ścięcie. Mamy szanse i z takim nastawieniem pojedziemy.
LIGA KONFERENCJI w GOL24
7 lat w jednym klubie. Ranking najdłużej pracujących trenerów w Polsce
