Trwa wyścig z czasem w Mariupolu, gdzie pod gruzami zniszczonego przez rosyjski ostrzał teatru może być nawet 1300 osób. Akcję ratunkową utrudniają ciągłe ostrzały.
Szanse na przeżycie uwięzionych są coraz mniejsze. Jeden z miejscowych posłów powiedział, że osoby znajdujące się w zawalonym budynku podejmują próby przebicia się na zewnątrz, bo ciągły ostrzał nie pozwala ratownikom na prowadzenie akcji.
Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, który nazwał atak Rosji „otwartym terrorem”, obiecał kontynuować akcję ratunkową. Setki mieszkańców Mariupola wciąż są pod gruzami. Mimo ostrzału, mimo wszelkich trudności, będziemy kontynuować akcję ratunkową - powiedział.
Rosyjskie wojska dotarły już do centrum miasta, walki toczą się o każdy dom. Burmistrz Mariupola Wadym Boichenko powiedział: Atakują nas czołgi ze wszystkich stron. Nie ma już centrum miasta. W mieście nie ma kawałka ziemi, na którym nie byłoby śladów wojny.
Lokalne władze podały, że 130 ocalałych wyszło spod gruzów teatru, który był używany jako największy schron w tym zniszczonym mieście portowym.
