Wpołowie sierpnia Marcin Nowak był w podróży. Wracał z Podlasia do Gdańska, gdzie tymczasowo mieszka i studiuje. Mniej więcej w połowie trasy odebrał telefon od brata.
- Łukasz mówi mi: „Zwariowałeś? Po co ci te pieniądze? Nie mogłeś mnie poprosić, tylko obcych?” Słuchałem tego i nie miałem pojęcia o co chodzi - mówi Nowak (nazwisko zmienione, prawdziwe do wiadomości redakcji).
Przeczytaj także: Wielkie wyłudzanie danych z systemu PESEL! Podejrzane kancelarie komornicze
Kilkanaście minut przed tą rozmową Łukasz wszedł na swoje konto na Facebooku i sprawdził skrzynkę z wiadomościami. Okazało się, że dostał mnóstwo informacji od znajomych - wspólnych jego i brata. Pytali, czy to prawda, że Marcin ma jakieś kłopoty. I czy faktycznie potrzebuje pomocy.
Bracia postanowili działać wspólnie. Łukasz rozpoczął rozmowę z oszustem podszywającym się pod Marcina.
„Siemka. Mam prośbę, masz pożyczyć 500 zł dosłownie dziś do 20-21? Mam tylko gotówkę, a muszę szybko zrobić przelew. Wieczorem ci odeślę.” - wiadomość była opatrzona emotikonami: uśmieszkami i mrugnięciami.
Brat udał zaskoczenie i napisał: „Co to k....?” „To jakiś wirus!”.
Oszust nie dawał za wygraną. Brnął dalej próbując przekonać do siebie rozmówcę.
„Ale ja serio pytam, a nie wirus!.”
Łukasz zaproponował, by „potrzebujący” zadzwonił. Odpowiedź mogła być tylko odmowna.
„Nie, jestem sam. Potem zadzwonię, jak coś. Ale dasz radę pomóc? Wieczorem się rozliczymy i dasz radę mi pomóc?”
Łukasz zagrał va bank: „Gdzie jesteś? Może bym ci dał osobiście po prostu?”
Naciągacz konsekwentnie dążył jednak do tego, by dostać przelew: „Potem ci wszystko opowiem. W pośpiechu jestem naprawdę. To dasz radę, czy nie?”
W końcu ktoś, kto przywłaszczył sobie internetową tożsamość Marcina, przesłał w okienku dialogowym Łukaszowi dane niezbędne do dokonania przelewu. Znajdowały się tam: numer konta (należącego do firmy InPay Ltd) oraz tytuł operacji zawierający numer referencyjny przelewu i dopisek „Zakup kryptowaluty”.
Fałszywy Marcin upomniał brata: „Tytuł przelewu musi być dokładnie taki, jak poniżej, więc go skopiuj. Dzięki wielkie!”.

Jeszcze tego samego dnia Marcin zgłosił sprawę na policję. Bydgoszczanin, jako że tymczasowo pracuje i mieszka w Trójmieście, poszedł na komisariat przy ulicy Kartuskiej. Mundurowi przyjęli zgłoszenie.
- Od czasu, kiedy poinformowałem o sprawie, nikt z policji się ze mną nie kontaktował - mówi Marcin. - Nie wiem, czy postępowanie trwa, czy też tego typu spraw jest tak wiele, że zostało po prostu umorzone z braku możliwości wykrycia sprawcy.
Przekazał śledczym również swoje podejrzenia co do tego, że oszust, z którym miał do czynienia, mógł w podobny sposób działać już od dłuższego czasu. Kolejnym tropem był również internetowy kantor elektronicznej waluty, tak zwanych Bitcoinów.
- Zgłosiłem się do firmy, która zajmuje się sprzedażą Bitcoinów. To przedsiębiorstwo zresztą jest czyste. Nie ma nic wspólnego z przekrętem, jaki moim kosztem próbował zrobić ten złodziej - podkreśla Marcin. - Te transakcje odbywają się szybko i dyskretnie. Prawie anonimowo. Dostałem jednak zapewnienie, że jeśli na jakimś etapie zakupu e-waluty ten człowiek podał swoje dane, to zostaną mi one udostępnione.
Bitcoiny (Bitcoins) to internetowa waluta wprowadzona w 2009 roku przez hakera, bądź grupę osób o nazwie Satoshi Nakamoto. To waluta służąca do dokonywania operacji w sieci. Szacuje się, że w obiegu jest obecnie około 11 mln Bitcoinów, przy czym każdy dzieli się na 100 mln mniejszych jednostek nazywanych Satoshi. Twórcy wirtualnych pieniędzy mieli zakładać, że docelowo w obiegu nie będzie więcej niż 21 mln Bitcoinów. Każdego dnia na całym świecie dokonuje się przelewów, zakupów i wpłat e-pieniędzy wartości ponad 40 mln dolarów.
O tym, że przestępcy chętnie sięgają po wirtualne pieniądze, informuje między innymi Centralne Biuro Antykorupcyjne. W komunikacie zamieszczonym na stronie CBA znalazła się informacja: „Jeszcze w 2012 roku Europejski Bank Centralny uznał, że rynek walut wirtualnych jest zbyt mały i może stanowić ryzyko jedynie dla osób, które uczestniczą w operacjach z ich wykorzystaniem. Jednak zagrożenie związane z anonimowymi operacjami finansowymi z udziałem przestępców doprowadziło do reakcji poszczególnych rządów.”
- W Niemczech bitmonety uznano za legalny środek płatniczych transakcjach prywatnych, co upoważniło organy państwowe do ich opodatkowania - mówi rzecznik CBA. - Również Stany Zjednoczone uznały, że ten obszar wymaga uregulowań prawnych. Nałożono więc wymóg księgowania operacji z wykorzystaniem wirtualnych pieniędzy oraz raportowania transakcji wartości powyżej 10 tysięcy dolarów. Z kolei firmy wykorzystujące taką walutę muszą się liczyć ze skrupulatnym sprawdzeniem ze strony władz.
Kradzież konta facebookowego, wyłudzanie pieniędzy, markowanie operacji zakupem bitcoinów to przestępstwa dokonywane w internecie. Policja jednak nie przyjmuje dla nich osobnej kategorii - są to po czyny ujęte w kodeksie karnym: oszustwa, kradzieże, a także kradzież tożsamości określona w artykule 190a 2 kk.
- W 2015 roku w Kujawsko-Pomorskiem wszczętych zostało 90 postępowań z tego artykułu, a przestępstw stwierdzonych było 59 - wylicza mł. asp. Piotr Duziak, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Od zgłoszenia na policję do skazania za włamanie na konto długa droga.
- Rocznie wyroków na osoby, które dopuszczają się takich przestępstw, zapada w całej Polsce około 40 - mówi mecenas Barbara Szopa, specjalizująca się w reprezentowaniu osób poszkodowanych stalkingiem i przestępstwami pokrewnymi. - To liczba w granicach błędu statystycznego. Wszystko przez to, że paradoksalnie bardzo trudno udowodnić w sądzie, iż doszło do przestępstwa. Przede wszystkim trudno dostać niezbędne dane od firm zarządzających portalami społecznościowymi. Są one zarejestrowane daleko poza granicami Polski, w Kalifornii, Dolinie Krzemowej.
Inna rzecz, że często sami poszkodowani ponoszą winę. Nie dbają o to, by przekazać policji dowód przestępstwa, choćby „printscreen” ze swojego konta na FB.
Portale społecznościowe stają się coraz częściej miejscem działań oszustów i złodziei.
- Włamania na konta są często związane z handlem danymi użytkowników - podkreśla mecenas Szopa.
W przypadku, który dotyczy konta Marcina Nowaka, w grę wchodzi również podejrzenie prania pieniędzy. - Wiadomość o tym, że rzekomo potrzebuję pieniędzy, dostało kilkadziesiąt osób - mówi Nowak. - W tym ludzie, których owszem, mam w gronie facebookowych znajomych, ale nie widziałem ani nie rozmawiałem z nimi od lat. Było mi zwyczajnie wstyd. No i miałem taką myśl, czy przypadkiem nie trafię za to przed sąd. W końcu wyglądało to tak, że pieniądze próbował wyłudzać Marcin Nowak. Wykorzystano mój profil, moje zdjęcia na nim zamieszczone i wszystkie moje dane.
Eksperci są zdania, że nasze dane w internecie musimy obecnie chronić bardziej dokładnie niż jeszcze kilka lat temu.
- Im więcej i częściej korzystamy z sieci, im więcej transakcji dokonujemy w internecie, tym łatwiejszym stajemy się celem dla tych, których interesuje nasza prywatność - mówi Przemysław Jaroszewski, ekspert CERT (zespołu reagowania działającego w ramach NASK, czyli Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej). - By uchronić się przed wszelkiego rodzaju działaniami szpiegującymi nas w internecie, powinniśmy przede wszystkim analizować zapytania, które otrzymujemy, na przykład podczas instalowania aplikacji. Analizujmy, do których programów już działających na naszym sprzęcie żąda dostępu dana aplikacja.
Wideo: Wyciek danych może dotyczyć milionów Polaków. Przed oszustwem można się zabezpieczyć
źródło: TVN24/x-news