- Wobec końcowego wyniku mój dobry występ nie miał żadnego znaczenia. To nie jest dla mnie satysfakcja. Graliśmy w trzeciej kwarcie dramatycznie w obronie. Daliśmy rywalom narzucić sobie ich styl – tak jak oni lubią grać: szybko, agresywnie, dzieląc się piłką. Pomagaliśmy nie tam, gdzie trzeba, byliśmy spóźnieni w wielu momentach. Litwini, mimo słabszego początku, znaleźli swój rytm, swoją ulubioną koszykówkę i skończyło się, jak się skończyło – skomentował.
Na początku meczu, szczególnie w pierwszej kwarcie, wydawało się, że Polacy są w stanie przełamać fatum spotkań z Litwinami na ich parkiecie i wygrać pierwszy raz na wyjeździe.
- Wygraliśmy, ale tylko pierwsza kwartę. Mecz trwa 40 minut. Można powiedzieć, że pierwsza połowa była solidna w naszym wykonaniu. Oczywiście były błędy, ale nie takie jak w trzeciej odsłonie. Na pewno to przeanalizujemy. Gubiliśmy się mocno na parkiecie i nie wiem, z czego to wynikało - dodał skrzydłowy.
W tym dziwnym meczu punkty zdobywało tylko pięciu zawodników drużyny biało-czerwonych. Rzadko się zdarza, żeby atak opierał się na tak małej liczbie graczy. Sam Sokołowski zdobył do przerwy 15 z 30 punktów zespołu. Czego drużynie zabrakło w ofensywie?
Nie skupiałbym się na ofensywie. Tak jak powiedziałem, mieliśmy bardzo złą trzecią kwartę, szczególnie w obronie. Na tym bym się skupiał, bo to dało im ognia, trafiali, zbierali piłki w ataku. Nie mogliśmy grać naszej koszykówki, gdzie możemy grać w kontry i trochę szybciej. To był problem.
– analizował najlepszy koszykarz spotkania, który w czwartek ustanowił swój rekord kariery w reprezentacji zdobywając 26 punktów. Trafił pięć z sześciu rzutów za dwa punkty, trzy z sześciu za trzy i wszystkie siedem wolnych, miał trzy zbiórki, asystę, trzy straty i dwa faule.
Jednak drużyna biało-czerwonych dopiero w końcówce uniknęła najwyższej porażki w historii ośmiu dotychczasowych przegranych z Litwą (w mistrzostwach Europy 1997 w Barcelonie rywale wygrali 76:55). Czy tak wysoka porażka czwartej drużyny Eurobasketu 2022, po serii pięciu kolejnych zwycięstw minionego lata w prekwalifikacjach olimpijskich, może wpłynąć na jej morale w następnych spotkaniach o punkty?
To jest tylko jedna porażka. Na pewno musimy ją przeanalizować, ale nie możemy łapać się za głowę i biadolić, że to jest wielki problem. Wiele jeszcze przed nami. Trudną sytuacją jest dla nas to, że Mateusz Ponitka i Aleksander Balcerowski trochę mniej grają ostatnimi czasy. Mam nadzieję, że wrócą w swoich klubach do występów w pełnym wymiarze. Dziś było widać, że nie czuli się tak, jak się czuli w wakacje.
– ocenił 31-letni reprezentant Polski, który w biało-czerwonych barwach rozegrał 111 spotkań i zdobył 898 punktów.

Sokołowski przyjechał na zgrupowanie kadry w Sosnowcu po bardzo udanym weekendzie. Jego zespół GeVi Napoli, prowadzony przez trenera polskiej kadry Igora Milicica, zdobył w Turynie Puchar Włoch, a „Sokół” został MVP turnieju.
Wychowanek MKS Pruszków jest ostatnio w znakomitej dyspozycji, ale nie uważa, by była to jego najlepsza forma w karierze.
- Nie, nie jest to ten ekstra moment. Dziękuję, że jestem doceniany, ale zawsze skupiam się na tym, żeby wygrywała drużyna - przyznał.
Jak koledzy odebrali w szatni przyznany mu tytuł MVP turnieju o Puchar Włoch? Polskim koszykarzom rzadko zdarza się tak wyróżnić w rozgrywkach zagranicznych.
- Wszyscy koledzy, z klubu i reprezentacji, wspierali mnie i gratulowali. W pucharze najważniejsze było, że zdobyliśmy trofeum. Czy ja dostałem tę statuetkę czy ktoś inny – nie miałoby znaczenia, gdyby nie wygrała drużyna - zakończył.
W poniedziałek w Sosnowcu Polska, bez kapitana zespołu Mateusza Ponitki, który nie uzyskał zgody swojego klubu, euroligowego Panathinaikosu Ateny, na dwa kolejne mecze w kadrze, zmierzy się w eliminacyjnej grupie H Eurobasketu z Macedonią Północną. Początek spotkania o godz. 18.
Źródło: PAP
