Chodzi o wizytę i rozmowy, które odbyły się 6 kwietnia między szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem oraz prezydentem Recepem Erdoğanem. Na czas oficjalnego powitania w obecności fotoreporterów strona turecka przygotowała tylko dwa krzesła.
Ku wyraźnemu zaskoczeniu von der Leyen obok głowy tureckiego państwa zasiadł szef RE, a ona sama zmuszona była usiąść w pewnym oddaleniu na sofie na przeciwko ministra spraw zagranicznych Mevluta Cavusoglu.
W poniedziałek podczas przemówienia w Parlamencie Europejskim dotyczącym konkluzji ze szczytu Unii Europejskiej w dniach 25-26 marca oraz rezultatów wizyty w Turcji szefowa KE po raz kolejny odniosła się tzw. afery sofagate.
- Jestem pierwszą kobietą przewodniczącą pracom Komisji Europejskiej. Jestem szefową KE i oczekiwałam, że zostanę potraktowana w Turcji w sposób odpowiadający randze tego stanowiska. Tak się nie stało. - rozpoczęła swoje przemówienie Ursula von der Leyen. - Traktaty europejskie w żaden sposób nie uzasadniają takiego postępowania. Dlatego muszę stwierdzić, że potraktowano mnie w taki sposób, ponieważ jestem kobietą. Czy stało by się inaczej gdybym miała na sobie garnitur i krawat? Podczas poprzednich spotkań krzeseł nie brakowało. Ale wtedy nie uczestniczyła w nich żadna kobieta. - podkreśliła przewodnicząca KE.
- Myślę, że kobiety zasiadające w Parlamencie Europejskim wiedzą jak mogłam się poczuć. Poczułam się zraniona, zarówno jako kobieta, jak i Europejka. Nie chodzi tu o to, kto gdzie siedzi, czy o protokół dyplomatyczny. Chodzi o to kim jesteśmy i o wartości Unii Europejskiej. Wspomniana sytuacja pokazuje, że wciąż jesteśmy dalecy od traktowania kobiet na równych prawach. - stwierdziła.
Do całej sprawy po raz kolejny odniósł się także przewodniczący Rady Europejskiej, który kilka tygodni temu powiedział w rozmowie z niemiecką gazetą "Handelsblatt", że od czasu dyplomatycznego incydentu w Ankarze "nie może spokojnie spać".
- Chciałbym jeszcze raz wyrazić żal z powodu zaistniałej sytuacji i przeprosić całą Komisję Europejską, jak i wszystkie osoby, które poczuły się dotknięte po wydarzeniu w Ankarze. - powiedział Charles Michel. - Zespół protokolarny KE nie miał okazji zapoznać się z umiejscowieniem liderów podczas spotkania. Wraz z Ursulą von der Leyen uzgodniliśmy, że tego typu sytuacja już nigdy nie wydarzy. - podkreślił.
Według specjalistów od protokołu dyplomatycznego, precedencja kierowniczych stanowisk w Unii Europejskiej stawia przewodniczącego KE na piątym miejscu - za szefem Parlamentu Europejskiego, stały przewodniczącym Rady Europejskiej, prezydentem lub premierem państwa sprawującego prezydencję w Radzie Unii Europejskiej oraz głowach państw i szefach rząd państw członkowskich UE.
