Odezwę do przedstawicieli rosyjskiej służby dyplomatycznej czeski resort spraw zagranicznych opublikował w mediach społecznościowych w dwóch wersjach językowych: rosyjskiej i angielskiej.
Czescy dyplomaci podkreślili w nim, że zarówno oni, jak i ich rosyjscy odpowiednicy służą swoim rządom i narodom, które - co zrozumiałe - mają odmienne cele polityczne. Wskazali przy tym, że jako zawodowcy powinni jednak znać i przestrzegać prawo międzynarodowe, a także umieć oceniać krytycznie dostępne informacje. Powinni też, zdaniem czeskich dyplomatów, umieć rozpoznać działania elit politycznych, które stroją w sprzeczności z interesem narodu. "Wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy muszą znać cenę ludzkiego życia" – napisali.
"To wszystko dzieje się w imieniu kraju, któremu służycie"
"Wielu z was z pewnością zdało sobie sprawę z tego, że przywództwo państwa was oszukało, ale wciąż pozostajecie jego przedstawicielami" – napisali autorzy apelu. Czesi podkreślili, że wielu rosyjskich dyplomatów pełni swoją misję w państwach, gdzie są wolne od propagandy media. Zwracają tu uwagę, że musiały do nich dotrzeć informacje o śmierci ukraińskich dzieci oraz niewinnych kobiet i mężczyzn, którzy bronią się przed rosyjską agresją. Napisali też o ostrzelanych domach, z których miliony Ukraińców musiało uciekać. "To wszystko dzieje się w imieniu kraju, któremu służycie" – wskazali autorzy przesłania.
"Wyrwijcie się z kręgu współsprawców"
Czescy dyplomaci przypomnieli swoim kolegom z Rosji, że "historia zbrodniczych reżimów jest pełna dyplomatów, którzy zostali aż do gorzkiego końca i stali się współsprawcami zła". Ostrzegają, że kiedy wojna dobiegnie końca, rosyjskie elity poniosą odpowiedzialność za popełnione na Ukrainie zbrodnie wojenne.
W związku z tym zaapelowali: "Koleżanki i koledzy, błagamy tych z was, którzy mają sumienie i potrafią rozpoznać zło: wyrwijcie się z tego kręgu współsprawców. Wzywamy was, tych z prawymi i dobrymi sercami, opuście, prosimy, ten tonący okręt, który tylko wywołuje gniew miłujących wolność ludzi na całym świecie".
dw.com
