Kleszcze można spotkać nie tylko w lesie, ale także w miejskim parku czy przydomowym ogródku. Pajęczaki najbardziej aktywne są na progu wiosny i latem. Ukąszenie może skończyć się boreliozą. Rocznie na Podkarpaciu wykrywa się od 700 do 1000 zachorowań. W pierwszym półroczu tego roku zdiagnozowano 294 przypadki boreliozy.
- Wczoraj przyjąłem ponad 40 pacjentów. Zdecydowana większość z nich została skierowana do poradni chorób zakaźnych z podejrzeniem boreliozy - mówi lek. med. Janusz Kaliszczak, specjalista chorób zakaźnych, epidemiolog i pediatra z Rzeszowa.
Charakterystycznym objawem schorzenia jest tzw. rumień wędrujący, który po kilku, kilkunastu dniach od ukąszenia może - ale nie musi - pojawić się w dowolnym miejscu na ciele. Niekoniecznie w miejscu ukłucia! Ten objaw ma trzy czwarte zakażonych.
- Zmiana może przybierać różne formy, najczęściej ma owalny kształt, przypominający miejsce po oparzeniu. Zazwyczaj nie swędzi. Choremu mogą dokuczać także bóle głowy i mięśni, gorączka, osłabienie i inne objawy ogólne - wyjaśnia doktor Kaliszczak.
Osoby z silnym układem odpornościowym mogą same zwalczyć chorobę. Jednak u większej chorych dochodzi do uogólnienia się infekcji. Co ważne, chorobę można skutecznie leczyć za pomocą antybiotyków. Im wcześniej zostanie postawiona diagnoza i podjęte leczenie skutecznym lekiem przez odpowiednio długi czas, tym lepiej.
Kiedy warto pomyśleć o badaniu w kierunku borelii?
- Na pewno nie od razu po tym, jak kleszcz nas ukąsi. Organizm potrzebuje czasu, by wytworzyć charakterystyczne przeciwciała, oznaczane w badaniu. Gdy nie ma objawów boreliozy, z badaniem czeka się co najmniej 3-4 tygodnie - wyjaśnia specjalista.