Na niemal całym ok. 12 km odcinku drogi od węzła autostrady do Przemyśla sznur pojazdów w jednym i drugim kierunku. Rejestracje z wszystkich regionów Polski. Jeszcze więcej zagranicznych. Niemieckie, austriackie, duńskie, litewskie, brytyjskie, hiszpańskie, francuskie. W dzień i w nocy, niezależnie od tego, czy jest to dzień roboczy, czy niedziela. Obecnie ruch i tak jest niższy od tego, który był w pierwszych dniach wojny.
Najwięcej aut w okolicach dworca kolejowego. Ul. Czarnieckiego po obu stronach kompletnie zastawiona samochodami osobowymi. Stoją nawet na zakazie zatrzymywania się, na co obecnie służby z oczywistych względów nie zwracają uwagi. Utworzony jest tylko korytarz do przejazdu. Podobnie po drugiej, południowej stronie dworca. Pl. Legionów kompletnie zapakowany samochodami. Prowadzącą do niego ul. Mickiewicza można przejechać, ale trzeba być przygotowanym na korki przy dojeździe do dworca.
- Urząd pracuje w trybie rezerwowym. Bez problemu można załatwić sprawy związane z urodzeniami i zgonami oraz niektóre w wydziałach komunikacji i związane z meldunkiem - kilka dni temu na konferencji prasowej informował Dariusz Łapa, sekretarz Urzędu Miejskiego w Przemyślu.
I jak potwierdza Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla, tak jest do teraz. Spora część urzędników udziela się jako wolontariusze. Czy to w godzinach pracy, czy po niej. Pracują w różnych częściach miasta, wspólnie z nauczycielami dyżurują w szkołach. Pomagają przygotowywać i wydawać posiłki dla uchodźców.
- W dziewięciu naszych szkołach podstawowych i średnich jest ponad 600 miejsc dla uchodźców. Urządzone są w salach gimnastycznych. Uczniowie tych placówek z oczywistych względów mają inną formą zajęć wychowania fizycznego. Takie miejsca urządzone są również w kilku placówkach oświatowych nieprowadzonych przez miasto, w części prywatnych - mówi Wołczyk.
Sporo miejsc w mieszkaniach udostępniają mieszkańcy.
- W ciągu tych kilkunastu dni w Polsce przyjęliśmy więcej uchodźców niż Europa przez kilka lat. I nie ma u nas obozów dla uchodźców, jak u nich. My tych ludzi gościmy w swoich domach - spotkana przy ul. Lwowskiej kobieta prosi, aby to podkreślić.
Obecnie Przemyśl pełni funkcję ośrodka recepcyjnego. Uchodźcy po przyjeździe do tego miasta zostają dzień lub dwa. Dla nabrania sił do dalszej drogi czy poczekania na umówiony transport. Część od razu jedzie pociągami dalej.
Nietypowo wygląda droga z Przemyśla do przejścia granicznego w Medyce. Jakaś "normalność" to trwające prace przy rozbudowie tej drogi, widać pracujących robotników. Do granicy i z powrotem ciągnie sznur samochodów. Co jakiś czas jakieś auto pędzi na sygnałach alarmowych. Policja, pogotowie, VIP-y. Szczególnie wyglądają autobusy straży pożarnej, które również jeżdżą z włączonymi sygnałami alarmowymi. Kursują nieustannie pomiędzy granicą i Centrum Pomocy Humanitarnej przy ul. Lwowskiej.
Ta jedna z najdłuższych ulic w Przemyślu rozdziela dwa światy. Po jednej stornie, na terenie dawnej hipermarketu i parkingu, centrum pomocy i logistyczne. Ruch jak w ulu. Po drugiej stronie codzienne życie przemyślan. Robią już wiosenne zakupy w hipermarkecie budowlano-ogrodniczym i w kilku innych sklepach. Dziwne zestawienie ruchu obok i spokojem w sklepie z wyposażeniem wnętrz, w którym pomiędzy regałami spokojnie przechadza się troje klientów.
- Takiego najazdu mediów z całego świata, jak obecnie, nie mieliśmy w Przemyślu nigdy. Szkoda, że w związku z takimi dramatycznymi okolicznościami. Są u nas największe światowe telewizje i media - mówi Witold Wołczyk.

