W ciągu kilku godzin Sąd Okręgowy w Lublinie przesłuchał świadków, przyjął wyjaśnienia oskarżonego i wydał wyrok. Takiego rozstrzygnięcia spodziewał się sam Wojciech M. 29-latek został skazany za napad na sklep.
Do zdarzenia doszło 27 marca br. 29-letni mieszkaniec Terespola zeznał, że dzień wcześniej rozstał się z dziewczyną. Przez całą noc szedł przed siebie, spał na ławce, wypił dwa piwa, dwa wina i 0,5 litra denaturatu. Jednak, jak sam przyznał, nie był pijany.
W miejscowości Żmiarki kupił wodę w jednym z tamtejszych sklepów. Następnie wyszedł z budynku. Chwilę później podjął decyzję o napadzie. Rozbił butelkę o chodnik i wszedł do sklepu.
- Pomyślałem, że mogłoby mi się udać. Nie miałem planu. Po prostu wszedłem - zeznał Wojciech M. Zapytał sprzedawczynię, czy jest mężatką i czy posiada dzieci. Dlaczego?
- Nie wiem. Chyba chciałem zacząć jakoś rozmowę - zeznał w sądzie. Następnie przeszedł za ladę, zbliżył ostry fragment butelki do karku kobiety i kazał otworzyć jej kasę fiskalną. W tym czasie kobieta prosiła, żeby tego nie robił.
Poszkodowana utrzymywała, że mężczyzna miał w ręku nóż lub złożony scyzoryk. Zaprzeczył temu oskarżony. - W ręku miałem rozbitą butelkę. Drugą rękę miałem wolną - zeznał przed sądem.
Mimo próśb, mężczyzna ukradł z kasy 1700 zł. Pieniądze schował do kieszeni i odszedł. Całe zdarzenie trwało 1-2 minuty. Poszedł do drugiego sklepu, kupił papierosy, wyszedł i chciał zapalić. Chwilę później został obezwładniony przez policjantów. Od tego zdarzenia mężczyzna pozostaje w areszcie.
Napadł, bo nie wiedział, co ma ze sobą zrobić
Wojciech M. już wcześniej miał konflikty z prawem. Rok przebywał w więzieniu za niepłacenie alimentów i prowadzenie pod wpływem alkoholu. Z odosobnienia wyszedł w sierpniu 2017 r. Od tego czasu imał się dorywczych zajęć. Żył głównie z zasiłku.
Psychiatra stwierdził, że mężczyzna jest uzależniony od alkoholu. - Piłem denaturat, bo usłyszałem od znajomych, że tak jest ekonomiczniej. Uważam, że nie jestem alkoholikiem - powiedział Wojciech M. podczas rozprawy.
Mężczyzna przyznał się do zarzutów. - Bardzo żałuję tego co zrobiłem. Jeśli jest taka możliwość, chciałbym dobrowolnie poddać się karze - powiedział Wojciech M. Zaprzeczył natomiast, jakoby miał grozić ekspedientce nożem. Sędzia próbowała ustalić, dlaczego doszło do przestępstwa.
- Nie wiem. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić - odpowiedział oskarżony. I dodał: - Wiem, że muszę ponieść za to karę i poniosę. Najbardziej żałuję, że wystraszyłem ekspedientkę.
Podczas rozprawy mężczyzna przeprosił poszkodowaną. - Wierzę, że on żałuje. Przyjmuję przeprosiny, ale mam żal, bo się przestraszyłam, zestresowałam i to nadal trwa - powiedziała ekspedientka. Ze względu na przeżytą traumę kobieta dostała skierowanie na terapię psychologiczną.
Mieszkaniec Terespola został skazany na 4 lata więzienia i 7 tys. zł zadośćuczynienia. O taką karę wnioskował prokurator, oskarżyciel i obrońca.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Krajowa mapa zagrożeń bezpieczeństwa