Michał Sporoń jest nauczycielem języka polskiego w II Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica w Tarnowskich Górach i radnym powiatu tarnogórskiego. W listopadzie poinformował w mediach społecznościowych, że grozi mu postępowanie dyscyplinarne za udział w protestach kobiet. Demonstracje organizowane są przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zaostrzenia przepisów aborcyjnych w kraju.
Nauczyciel na protestach kobiet miał używać wulgarnego języka
Teraz nauczyciel, jak podają "Gazeta Wyborcza" i Onet.pl, otrzymał pismo podpisane przez Annę Stróżecką-Szlachcic z Kuratorium Oświaty w Katowicach, w którym zarzuca mu się, iż w dniach 23, 24, 25, 26 i 27 października podczas demonstracji w Tarnowskich Górach używał wulgarnego języka. Miał też umieszczać w Internecie „obraźliwe treści”.
O sprawie kuratorium poinformowała posłanka PiS, Barbara Dziuk. Twierdziła, że nauczyciel był „współorganizatorem demonstracji Piekło Kobiet”. „Widziałam w tłumie nauczyciela. Agresja tłumu, wulgaryzm i podpalanie zniczy przy głównym wejściu do mojego biura mogły doprowadzić do tragedii. Jest niedopuszczalne, że do takich akcji nauczyciele wykorzystują nieświadomą młodzież i również do nienawiści w stosunku do funkcjonariusza publicznego. Taką postawę należy napiętnować i potraktować z najwyższym wyciągnięciem konsekwencji prawnych” – napisała posłanka w piśmie do kuratora oświaty.
We wtorek, 15 grudnia, ma rozpocząć się proces w sprawie Sporonia przed Kolegium Dyscyplinarnym Kuratorium Oświaty.
"Nie walczę z posłanką Dziuk, walczę o nasze podstawowe prawa demokratycznego kraju - wolność wypowiedzi oraz wolność zgromadzeń" - napisał w niedzielę na swoim profilu na Facebooku nauczyciel.
Sporoń nie chce komentować publicznie stawianych mu zarzutów. Zdradził jedynie, że 15 i 17 grudnia złoży wyjaśnienia. Będą reprezentować go prawnicy, którzy byli wcześniej zaangażowani w obronę nauczycielek z Zabrza.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Kobietom, przypomnijmy, rzecznik dyscyplinarny postawił zarzut naruszenia godności nauczyciela po tym, jak podczas ogólnopolskiego strajku kobiet przyszły do pracy ubrane na czarno. Ostatecznie jednak wszystkie zostały oczyszczone z zarzutów.
Wcześniej Sporoń, w rozmowie z "GW", tłumaczył się, że nikogo nie indoktrynował, ani nie kazał brać udziału w protestach.
Teraz nauczycielowi grozi nagana, zwolnienie z pracy, a w najgorszym wypadku także wydalenie z zawodu.