Spis treści
ZNP mówi wyraźnie: godziny dostępności to nie są zajęcia i lekcje organizowane przez szkołę
Zgodnie z opinią prawną ZNP, godziny czarnkowe, czyli godziny dostępności nauczycieli, nie mogą być traktowane jako czas na regularne lekcje czy nadrabianie zaległości szkolnych. Jak wyjaśnia Związek Nauczycielstwa Polskiego:
– Nie ma możliwości, by w ramach tzw. godziny czarnkowej prowadzone były lekcje czy zajęcia, ponieważ w trakcie godziny dostępności nauczyciel prowadzi – odpowiednio do potrzeb – konsultacje dla uczniów, wychowanków lub ich rodziców.
Konsultacje mają charakter indywidualny i mogą odbywać się zarówno stacjonarnie, jak i zdalnie. Nie mogą być realizowane jako pomoc psychologiczno-pedagogiczna ani stałe zajęcia organizowane przez szkołę. Tymczasem nauczyciele alarmują, że ich godziny dostępności często zupełnie nie są wykorzystywane.
– Obowiązek ten stanowi dodatkowe obciążenie dla nauczycieli. Nie widzimy żadnych pozytywnych skutków tej regulacji, a wyłącznie coraz większe zniechęcenie nauczycielek i nauczycieli – podkreślają autorzy petycji w sprawie zniesienia godzin czarnkowych, wskazując, że te godziny często mijają w oczekiwaniu, które nie przekłada się na realny kontakt z rodzicami ani uczniami.
Przeczytaj też: Nauczyciele pójdą do pracy w Wigilię
Nauczyciele walczą o zniesienie godzin dostępności, a MEN uznaje je za niezwykle potrzebny w szkole czas
Wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer podczas konferencji prasowej w Katowicach broniła godzin dostępności, argumentując, że są one szansą na wsparcie uczniów:
– Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki. To także okazja, aby uczniowie, którzy nie zrozumieli pewnych zagadnień, mogli skonsultować się z nauczycielem i nadrobić brakujące treści. Taki czas w szkole jest niezwykle potrzebny.
Te słowa wywołały falę krytyki wśród nauczycieli, którzy wskazują, że obowiązki przypisywane godzinom dostępności przekraczają ich możliwości i zakres pracy. Jak na razie MEN pozostaje nieugięte i odmawia wprowadzenia zmian w przepisach, co budzi coraz większe napięcia w środowisku edukacyjnym.
Strata czasu nauczycieli nikogo nie interesuje?
Nauczyciele od kilku miesięcy otwarcie mówią, że godziny czarnkowe to fikcja. Nikt się z nimi nie konsultuje ani nie spotyka.
– W mojej szkole od początku obowiązywania godzin czarnkowych odbyła się 1 (słownie: jedna) konsultacja w faktycznej porze godziny dostępności. Czy to oznacza, że nikt z nikim nie kontaktuje się i nie rozmawia? Bynajmniej. Każdego dnia jesteśmy w kontakcie i każdego dnia reagujemy na bieżąco na to, co się wydarza. A „czarnkowe” to fikcja – wyjaśnia w swoich social mediach Marta Badowska, autorka petycji.
Podobne stanowisko prezentował Łukasz Tupacz, wykładowca akademicki, nauczyciel języka polskiego w liceum i technikum:
– Siedzenie o świcie w pustej sali lekcyjnej i „odrabianie pańszczyzny” w postaci tzw. „godziny czarnkowej” to już niemal rutyna. Od momentu jej wprowadzenia ani jeden uczeń, ani rodzic, nie pojawił się na tych spotkaniach, gdyż wszyscy, którzy mają potrzebę rozmowy, umawiają się indywidualnie poza oficjalnymi godzinami dostępności.
Takich głosów jest więcej. Nauczyciele w całej Polsce alarmują, że zamiast realnie wspierać uczniów, godziny dostępności zmieniają się w pokazową formalność, którą realizuje się dla zasady. Mimo licznych sygnałów z całego kraju, MEN pozostaje głuche na te uwagi, utrzymując, że godziny dostępności są „niezwykle potrzebne”. Jak długo jeszcze nauczyciele będą zmuszeni do tracenia cennego czasu na „odrabianie pańszczyzny”?
