„Strasznie wielkie chłopisko, o łagodności dziecka, i taki kruchy w środku” - mówi o Edwardzie Szydło dyrektorka szkoły w Nawsiu Krystyna Paryś. Bo z Nawsia pod Wielopolem Skrzyńskim pochodzi mąż przyszłej pani premier. A jak zapytać w Nawsiu o dom Szydłów, to każdy powie, jak trafić: taki przy głównej drodze, z kolorową elewacją i czerwonym dachem.
Żyją po bożemu
O Szydłach w Nawsiu nikt złego słowa nie powie: bardzo dobrzy ludzie, żyją po bożemu, owszem - zdystansowani do świata, ale chyba nikt nigdy przez nich tu nie płakał, żyją tak, żeby nikomu krzywdy nie zrobić, a pomóc, jeśli potrafią. Po prostu szanują ludzi.
- Pan Edziu też taki jest - zapewnia pani dyrektor. - Jak organizujemy uroczystości rocznicowe w szkole, to zawsze przyjeżdża, często z żoną. Bo małżonek „przyznaje się” do szkoły.
I opowiada, jak to oboje przyjechali na 125-lecie oświaty w sołectwie. Pani dyrektor z panią poseł Szydło wymieniły się podarunkami. Szydłowie zasiedli sobie w pierwszym rzędzie gości, a potem pan Edward włóczył się po swojej dawnej szkole jakby chciał odświeżyć wspomnienia, przypominał, kto i czego go uczył. Jak było 50-lecie szkoły w Nawsiu, też przyjechali oboje. Kiedy przed trzema laty szkole nadawano imię Sybiraków, pan Edward przyjechał sam, ale przyjechał.
- Chodził do szkoły z jednym z moich nauczycieli - pani dyrektor mówi o Edwardzie Szydło. - Uczniem był bardzo dobrym, starsi pamiętają, że uchodził za bardzo inteligentnego ucznia.
Łagodny jak ojciec
A jeszcze cieplej wypowiada się o jednym z dwóch synów państwa Szydłów.
- Chłopak często bywa u dziadków, oboje już mocno schorowani - mówi. - Na czwartym roku w seminarium duchownym jest, a przyjeżdża, zakasuje rękawy i idzie robić w polu. I obiecał, że przyjedzie do naszego kościoła odprawić pierwszą swoją mszę poprymicyjną. Ma w sobie taką samą łagodność jak ojciec.
Pani Beata też nierzadko bywała u rodziców męża: na Boże Narodzenie, czasem na Wszystkich Świętych.
- Nie wiadomo, jak to teraz będzie, bo to już teraz nie osoby prywatne - przypuszcza pani dyrektor. - Niełatwo będzie niezauważonym zajrzeć na święta do rodziny. Ale mam nadzieję, że pan Edziu będzie u nas częstym gościem.
Przyznaje, że po sukcesie wyborczym i prognozach na stanowisko premiera dla Beaty Szydło, o Szydłach w Nawsiu zaczęło się dużo mówić. I dobrze mówić. A niektórzy wiążą z tym sukcesem pewne nadzieje.
Mamy jakieś nadzieje
Na pierwszy rzut oka Nawsiu niczego nie brakuje, ale pani sołtys widzi więcej.
- Nawet, jak pani premier jest z Małopolski, to przecież jej mąż z Nawsia. Oboje tu nierzadko bywali, to może władza centralna życzliwszym okiem popatrzy teraz na naszą wieś - podpowiada Maria Żywot. - Jeszcze trochę oświetlenia przy drogach by nam się przydało, trochę chodników, no i asfalt na niektórych drogach. Pan Edward bywa u nas często, pani Szydło też przyjeżdżała, może o nas nie zapomni.
A i wójt Wielopola Skrzyńskiego Marek Tęczar patrzy na te „znajomości” po gospodarsku.
- Z panią Beatą Szydło spotkaliśmy się raz przed kilkoma tygodniami w Sędziszowie, choć nie było okazji do bezpośredniej rozmowy - opowiada. - Pewnie, że mamy jakieś drobne nadzieje w związku z tym, że jakoś z naszą gminą są związani. W końcu mieszkańcy Sędziszowa słyszeli, jak przyszła pani premier mówiła, że mąż z Nawsia pochodzi i że jest z tą ziemią emocjonalnie związana.
- Chętnie byśmy skorzystali z tej przychylności - mówi. - Potrzeby infrastrukturalne są zawsze, oświata też wymaga inwestycji.
Andrzej Kisiel, jako podinspektor w urzędzie gminy, patrzy na „awans” Nawsia jak wójt. A jako bliski sąsiad Szydłów w Nawsiu zauważa, że Edward odwiedza rodziców. A jako opiekuna ochotniczych strażaków w gminie cieszy go szczególnie, że odwiedza swojego ojca Antoniego, honorowego strażaka ochotniczego.
Edwarda pamiętają tu głównie najstarsi. Dawno już wyleciał z rodzinnego gniazda. Na studiach poznał żonę, oboje uprawiali piłkę ręczną. Po studiach został z żoną w Przecieszynie. Historyk z wykształcenia, jest dyrektorem Społecznej Szkoły Zarządzania i Handlu w Oświęcimiu, prowadzi zajęcia w ośrodku szkolno-wychowawczym.
- Na takim stanowisku ta jego wewnętrzna łagodność bardzo się przydaje - przyznaje Krystyna Paryś, też dyrektorka szkoły, więc wie, co mówi.
W Przecieszynie też o panu Edwardzie nikt złego słowa nie powie, a najbardziej znany jest z przyrodniczej pasji. I z zamiłowania do myślistwa i pszczelarstwa i ponoć z ogromną swadą potrafi opowiadać podopiecznym o jednym i drugim.