Zbigniew Czyż: W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Konferencji, Chelsea nie zostawiła Legii złudzeń wygrywając przy łazienkowskiej 3:0. Kibice "Wojskowych" mogli się jednak spodziewać nieco lepszego występu swojego zespołu?
Maciej Stolarczyk: Zwłaszcza w drugiej połowie, to był pokaz siły Chelsea. Nie było czego zbierać. Zespół z Londynu miał ogromną przewagę w posiadaniu piłki, zaprezentował dużą jakość, między innymi w skuteczności podań, która wyniosła ponad 90 procent.
Legia nie oddała na bramkę Chelsea ani jednego celnego strzału.
Dobrze broniła się do przerwy, jej formacje były blisko siebie, ale w grze przeciwko takiemu rywalowi, trudno o akcje ofensywne. Miała dwie szanse na oddanie strzału, jednak na nic więcej Chelsea nie pozwoliła.
Brak kontuzjowanych Bartosza Kapustki i Marca Guala może być chociaż jakimś niewielkim usprawiedliwieniem?
To już jest gdybanie. Wiadomo jakim potencjałem dysponuje Chelsea, jakim jest hegemonem, jak ogromne pieniądze przeznacza na transfery. Nie ma co tego porównywać z polskimi klubami. Gdy spojrzałem na ławkę rezerwowych zespołu z Londynu, to zastanawiałem się, czy lepsi piłkarze są tam, czy w wyjściowej jedenastce. W tej drużynie są ogromne możliwości, a w przypadku Legii, wypadnięcie ze składu Guala, to już jest duży kłopot.
Spotkanie w Warszawie dobitnie pokazało, jaka przepaść dzieli Ekstraklasę od Premier League.
Zwłaszcza pod względem intensywności w grze. Konfrontacja z takim środowiskiem pokazuje, czego my potrzebujemy, piłkarze, trenerzy i cała liga, żeby móc konkurować na wyższym poziomie. Można zaobserwować modelowe zachowania piłkarzy na boisku, szybkość podejmowania decyzji, jakim dysponują profilem. Nawet po odbiorze piłki, zawodnicy Legii na tyle późno reagowali, że piłkarze Chelsea mogli im ją odebrać. Wszyscy są niesamowicie wybiegani i od tego właśnie zaczyna się selekcja do zespołu. Poza tym, to jest bardzo młoda drużyna, najmłodsza w Premier League, a najstarszy zawodnik w meczu z Legią miał 27 lat.
Legia może jednak zbierać gratulacje za całą postawę w Lidze Konferencji w sezonie 2024/25?
Jak najbardziej. Za dojście do tego szczebla rozgrywek, należą się jej, podobnie jak Jagielloni Białystok duże słowa uznania bo to są jednak rozgrywki europejskie.
Michał Żewłakow podejmuje już pierwsze decyzje personalne po tym jak został dyrektorem sportowym klubu. Ponowne zatrudnienie go w Legii, to dobra decyzja?
Bardzo dobry wybór. Michał jest związany z klubem, zna legijne środowisko, zapewne wyciągnął wnioski ze swojej poprzedniej pracy na tym stanowisku. Z pewnością ma swój plan, co chciałby teraz osiągnąć, co zmienić. Praca, którą wykonywał poprzednio, czyli eksperta telewizyjnego, będzie dla niego dodatkowym atutem. Ma bardzo dużą wiedzę o lidze i zawodnikach w niej występujących.
Jagiellonia Białystok w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Konferencji przegrała na wyjeździe z Betisem Sewilla 0:2. I to także było zderzenie dwóch światów?
Betis to w tej chwili zespół na fali. Rywalizowanie z nim jest niezwykle trudnym zadaniem. Wyszkolenie techniczne piłkarzy czy organizacja gry są na najwyższym poziomie. Z przyjemnością ogląda się tego typu zawodników i zespoły. Jeżeli w rewanżu, uda się Jagielloni uzyskać korzystny wynik, byłby to ogromny sukces, choć tak jak mówiłem, dojście do tego etapu rozgrywek jest już i tak naprawdę dużym osiągnięciem mistrza Polski.
Rozgrywki Ekstraklasy wkraczają w decydującą fazę, a na początku maja na Stadionie Narodowym w Warszawie rozegrany zostanie finał Pucharu Polski. Legia Warszawa, czy Pogoń Szczecin sięgnie po trofeum?
Oba zespoły są w czołówce ligi, a myślę, że bliżej walki o podium jest Pogoń, która jest teraz na fali wznoszącej i bardzo dobrze funkcjonuje. Finał zapowiada się ekscytująco, myślę, że większa presja będzie spoczywać jednak na Legii Warszawa, dla której będzie to chyba jedyna szansa na zakwalifikowanie się do pucharów w następnym sezonie.
Rozmawiał Zbigniew Czyż
