62-letni Karpiczkow twierdzi, że ostatni list z pogróżkami otrzymał 2 stycznia. Tekst brzmiał: „Dla takich zdrajców jak ty nie ma miejsca na ziemi. Śmierć jest w drodze. Jesteś prawie martwy” - cytuje słowa Rosjanina tabloid „The Daily Mirror”. W poprzedniej wiadomości nadawca podał pseudonim operacyjny byłego agenta rosyjskiego wywiadu. Jako adres zwrotny podano miejscowy cmentarz – informuje Radio Swoboda.
Karpiczkow jest byłym oficerem KGB z sowieckiej Łotwy. Po upadku ZSRR poszedł do biznesu. Został aresztowany pod zarzutem oszustwa, a następnie oskarżony o nielegalny podsłuch. Powiedział wtedy łotewskim służbom, że został zwerbowany przez FSB. I zgodził się na współpracę z kontrwywiadem Łotwy. Ale potem uciekł z aresztu domowego do Rosji. Stamtąd wkrótce wyjechał do Wielkiej Brytanii, która odmówiła jego ekstradycji władzom łotewskim.
Karpiczkow twierdził, że przeżył próbę zamachu, a w 2018 roku ujawnił, że został ostrzeżony, że był wraz z Siergiejem Skripalem na czarnej liście ludzi do wyeliminowania przez rosyjskie służby bezpieczeństwa. W tym samym roku Łotwa wydała europejski nakaz jego aresztowania. Sąd w Londynie odmówił ekstradycji. Podczas przesłuchania argumentowano, że Łotwa, starając się o ekstradycję Karpiczkowa, może działać w interesie Moskwy - podaje „Daily Mirror”. Sędzia uznał, że życie Karpiczkowa w Rydze było zagrożone.
Ten były oficer KGB, i jak twierdzi, agent FSB, budzi kontrowersje. Władze Łotwy nie mają wątpliwości, że popełnił przestępstwa kryminalne, i za to go ścigają. Krytycy Karpiczkowa twierdzą, że robi z siebie potencjalną ofiarę reżimu Putina tylko po to, by zapewnić sobie azyl w Wielkiej Brytanii. Wskazują na niejasne okoliczności jego ucieczki do Rosji i potem z Rosji na Zachód.
