O zgodzie na utworzeniu koalicji Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Angeli Merkel (CDU) i jej bliźniaczej Unii Chrześcijańsko-Społecznej w Bawarii (CSU) z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (SPD) poinformował w niedzielę Olaf Scholz, który obecnie pełni obowiązki lidera tego ostatniego ugrupowania. Za kolejną koalicją z konserwatystami opowiedziało się w wewnętrznym głosowaniu w sobotę 66,02 proc. socjaldemokratów. Wyniki liczono w siedzibie partii w Berlinie w nocy, a Scholz podkreślił, że frekwencja wyborcza była „bardzo, bardzo wysoka”. – Teraz mamy jasność. SPD wejdzie do nowego rządu – powiedział przewodniczący SPD.
Członkowie SPD zdecydowali w referendum. Będzie koalicja z CDU/CSU
Źródło:
RUPTLY
Swoje zadowolenie wyrazili też członkowie Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej. – To dobry dzień dla Niemców i dla przyszłości Niemiec – stwierdził polityk Volker Bouffier. Z kolei kanclerz Angela Merkel, która stoi na czele niemieckiego rządu od 12 lat, pogratulowała SPD na Twitterze „tak klarownych wyników”. „Nie mogę się doczekać kontynuowania naszej dobrej, wspólnej pracy dla dobra naszego kraju”, dodała polityk. Jak podkreślił Olaf Scholz, gabinet ma zostać powołany przez prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera w najbliższym czasie.
Na razie nie wiadomo, kto wejdzie w skład nowego łączonego gabinetu w Berlinie. Scholz zapowiedział już jednak, że Partia Socjaldemokratyczna przedstawi nazwiska sześciu osób (trzech kobiet i trzech mężczyzn), którzy staną na czele ministerstw. Angela Merkel musi jednak zapłacić za kontynuację rządowej polityki CDU i SPD wysoką cenę. Jak podaje BBC News, niemiecka kanclerz wyraziła bowiem zgodę na to, żeby ważne ministerstwo finansów objął socjaldemokrata.
Utworzenie koalicji kończy trwający pięć miesięcy powyborczy chaos w Niemczech. W wyborach 24 września 2017 r. ani CDU, ani SPD nie zdobyły wyników, które pozwoliłyby im na samodzielne rządy. Media podkreślały, że 32,9 proc. dla koalicji CDU/CSU i 20,5 proc. dla SPD były najgorszymi rezultatami w powojennej historii tych niemieckich ugrupowaniach – Merkel straciła aż 65 miejsc w Bundestagu. Od września Niemcy nie mają więc rządu. Początkowo Angela Merkel próbowała utworzyć gabinet z centroprawicową Wolną Partią Demokratyczną i Zielonymi, rozmowy zakończyły się jednak fiaskiem.
Rozmowy z SPD również nie należały do najłatwiejszych. Na ponowne połączenie sił z konserwatystami wyrażało zgodę przywództwo partii, przeciwko była jednak bardziej radykalna grupa młodzieży. Jak podkreślają niemieckie media, koalicja CDU/CSU z SPD nie będzie miała łatwego zadania. W Bundestagu będzie ona bowiem musiała zmierzyć się z Alternatywą dla Niemiec (AfD), która w wyborach we wrześniu – swoich pierwszych – zdobyła aż 12 proc. i stała się największą partią opozycyjną. To antyimigracyjne i eurosceptyczne ugrupowanie wielokrotnie krytykowało proimigracyjną politykę Angeli Merkel.
Po oficjalnej zapowiedzi utworzenia koalicji odetchnąć spokojnie może z kolei Unia Europejska. Ustabilizuje to bowiem sytuację w Niemczech (brak koalicji mógłby doprowadzić nawet do kolejnych wyborów), największej gospodarce UE i filarze Wspólnoty. Dla Brukseli wyjątkowo korzystna jest również czwarta kadencja Angeli Merkel, która prowadzi proeuropejską politykę.
CZYTAJ TEŻ | NASZ RAPORT. CO WARTO WIEDZIEĆ O NIEMCZECH
„To nie jest jednak zwycięstwo pełne chwały”, podkreśla komentatorka BBC Jenny Hill. „SPD, które miało podczas tworzenia koalicji ostatnie słowo, swoją decyzją o odnowieniu sojuszu doprowadziło do wewnętrznego rozłamu. Wielu członków wciąż sprzeciwia się koalicji, a ta wewnętrzna schizma pogorszyła już i tak słabe rankingi poparcia [dla SPD]”, dodaje dziennikarka. Jak dodała Hill, sama Merkel „została przez to doświadczenie mocno osłabiona” i musi teraz pracować jeszcze intensywniej, aby dać Niemcom to, co obiecała, czyli stabilizację.
POLECAMY: