W ostatnim czasie pojawiły się nieoficjalne informacje, w myśl których Amerykanie ostrzegli polski rząd przed możliwym atakiem Rosji na Ukrainę, do którego okazją miałby być trwający kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Przed takim ruchem przestrzegał w piątek Moskwę sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, który informował w piątek, że Rosjanie już po raz drugi w tym roku gromadzą przy granicy znaczne siły militarne. Zapowiedział przy tym, że jakiekolwiek użycie siły wobec Ukrainy będzie wiązało się dla Moskwy z dużymi kosztami, bo będzie oznaczało konsekwencje ze strony Sojuszu Północnoatlantyckiego.
O scenariuszu, który budzi obawy m.in. wśród Amerykanów i Ukraińców pisze w środę niemiecka prasa. Komentator „Die Welt” zastanawia się, w jaki sposób powinien obecnie zachować się Zachód.
„Jeśli NATO wzmocni swoją obecność w krajach bałtyckich i wyśle wojska do Polski, Putin może poczuć się pod presją do reakcji i zaatakować Ukrainę. Wojnę trudno byłoby opanować. Jeśli zaś NATO dozbroi Kijów, czego Ukraina się domaga, także może wywołać to efekt odwrotny do zamierzonego i dać Moskwie powód, którego szuka, do usprawiedliwienia własnego postępowania” – pisze.
"Rosyjski rząd musi znać koszty"
Zdaniem autora tekstu, ani NATO ani Europa nie mogą teraz milczeć, bo Rosja „odczyta to jako słabość i będzie zachowywać się jeszcze zuchwalej”. Co zatem proponuje? Przypominając, że od wtorku trwają rozmowy szefów MSZ NATO, podkreśla, że ich wynikiem musi być nowy mechanizm sankcyjny.
„Jeszcze przed jakimkolwiek krokiem podjętym przez Putina, trzeba mu jasno uświadomić, z jakimi sankcjami musi się liczyć przy dalszej eskalacji. Tak szybko, jak to możliwe, rosyjski rząd musi znać koszty, jakie pociągnie za sobą atak na Ukrainę – polityczne, gospodarcze i finansowe” – wskazuje.
Komentator „Die Welt” podkreśla, że inwazja Rosji na Ukrainę musiałaby oznaczać nie tylko koniec projektu Nord Stream 2, ale również wiązałaby się z poważnym kryzysem gospodarczym w Rosji, będącym konsekwencją nałożonych na ten kraj sankcji.
„Jednocześnie rosyjski atak prowadziłby do masowej obecności natowskiej na wschodniej granicy sojuszu – czyli do czegoś, czego Bruksela i Waszyngton unikały, mając wzgląd na Rosję. Odstraszanie to pokój poprzez strach. Nadszedł czas, aby Moskwa zaczęła się bać” – uważa autor tekstu.
dw.com
