Mike S. jest policjantem z Lipska. Mieszka w Polsce - niedaleko granicy. W marcu 2017 roku przyjechał do Wrocławia i zatrzymał się w hotelu Wieniawa. Był przekonany, że spotka się z Alicją. Od lutego korespondował z nią w internecie. Odpowiedziała na jego erotyczny anons, jaki zamieścił w sieci. Napisała, że jest 13-latką. Początkowo nie zrozumiał jej dobrze. Myślał, że koresponduje z 18-latką. Ale wyprowadziła go z błędu. Mimo to kontynuował rozmowę na tematy erotyczne i starał się o spotkanie.
W marcu 2017 roku powiedział swojej konkubinie, że jedzie do Berlina w służbowej sprawie, a pojawił się we Wrocławiu. Był przekonany, że spotka się z poznaną w sieci Alicją. Tymczasem czekali na niego wrocławscy policjanci kryminalni.
Mike przekonywał, że to nieporozumienie. Bo on był pewien, że rozmawia z osobą dorosłą. Rozmówczyni przysłała mu trzy zdjęcia. Na jednym była mała dziewczynka. To fotografia, znaleziona w sieci przez współpracownicę „łowcy pedofilów” i wykorzystana do prowokacji. Zdaniem Mike’a S. na dwóch pozostałych zdjęciach była osoba dorosła. Sposób rozmowy wskazywał również, że nie ma do czynienia z dzieckiem.
Sąd nie uwierzył. To typowe tłumaczenie osób oskarżonych o składanie w sieci seksualnych ofert dzieciom – usłyszeliśmy w uzasadnieniu wyroku. Z niektórych rozmów, prowadzonych przez policjanta z Lipska, wynika coś innego. Wiedział – utrzymuje sąd – że rozmawia z dzieckiem, a mimo to chciał się spotkać i rozmawiał o różnych formach współżycia seksualnego.
Stąd wyrok skazujący. W grudniu Mike S. został skazany przez wrocławski sąd rejonowy. Dzisiaj ten wyrok został zmieniony. Do kary więzienia w zawieszeniu doszła jeszcze grzywna. Natomiast wykreślono zakaz zbliżania się do dzieci na odległość mniejszą niż 20 metrów. Sąd okręgowy uznał, że to nieżyciowy i niewykonalny zakaz. Skazany musiałby przez cały czas siedzieć w domu, bo w każdym miejscu publicznym – na ulicy, w sklepie, w samolocie – mógłby spotkać nieletniego.
ZOBACZ TEŻ:
To były hity późnego PRL-u i początku lat 90-tych. Pamiętaci...
Tinder offline, czyli ogłoszenia matrymonialne z gazet sprzed 20 lat
