Wyrok z 24 maja tego roku to finał batalii sądowej, która zaczęła się od postawienia zarzutów przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej w 2009 roku.
O przekroczenie uprawnień i zbrodnię komunistyczną zostali oskarżeni wówczas Tadeusz G., Marek K. oraz Wiesław Sz. Dwaj z nich w 1981 roku byli inspektorami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a Wiesław Sz. funkcjonariuszem Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Radomiu.
Kiedy poznamy pisemne uzasadnienie wyroku, to podejmiemy decyzję co do kasacji do Sądu Najwyższego
prokurator Robert Janicki
Oskarżeni mieli wspólnie i w porozumieniu brać udział w „opracowaniu kombinacji operacyjnej zmierzającej do podania” działaczce NSZZ „Solidarność” Annie Walentynowicz „Furosemidum”. Prokurator stawiający zarzuty podnosił, że ten moczopędny lek w większej ilości może być szkodliwy dla zdrowia. Śledczy Instytutu Pamięci Narodowej uznali, że opozycjonistka mogła być w efekcie tych działań być narażona na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu albo utraty życia. Z akt sprawy dowiadujemy się, jak miały wyglądać przygotowania do operacji służb.

Opozycjonistka, działaczka Wolnych Związków Zawodowych, współzałożycielka NSZZ „Solidarność”, W Stoczni Gdańskiej była spawaczem i suwnicową. Jej dyscyplinarne zwolnienie 8 sierpnia 1981 r. stało się bezpośrenią przyczyną strajku stoczniowców Walentynowicz była inwigilowana przez służby. Została internowana po rozbiciu strajku w Stoczni Gdańskiej. W 1983 r. trafiła do aresztu za udział w próbie wmurowania tablicy upamiętniającej górników zamordowanych w kopalni „Wujek”. Zginęła w katastrofie smoleńskiej.
Lek miała Walentynowicz podać jej znajoma należąca do środowiska „Solidarności”, która w tym czasie była tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Karol”. Anna Walentynowicz przyjechała w 1981 roku z Gdańska do Radomia, aby spotkać się z pracownikami zakładów pracy.
Z akt sprawy dowiadujemy się, że do realizacji opisywanych planów ostatecznie nie doszło, bo Walentynowicz wyjechała z Radomia wcześniej niż to było pierwotnie zakładane.
Jeszcze przed sądem w Radomiu była TW. „Karol” zeznawała w charakterze świadka. Mówiła, że Annę Walentynowicz znała przed laty, zaprosiła ją nawet na komunię swojego dziecka. Świadek mówiła przed radomskim sądem w 2016 roku, że w związku z opisywanym przyjazdem Walentynowicz do Radomia „nie miała zleconego żadnego zadania”.
Sprawa próby zaszkodzenia słynnej ikonie „Solidarności” trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Radomiu w 2010 roku. 24 maja Sąd Apelacyjny w Lublinie podtrzymał wyrok niższej instancji, uniewinniający trzech oskarżonych.
- Sąd uznał, że oskarżeni nie wkroczyli w fazę realizacji przestępstwa. Mamy do czynienia tylko z przygotowaniem, które nie jest karalne - podaje Barbara Du Château, rzeczniczka prasowa Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
Co na to Instytut Pamięci Narodowej?
- Kiedy poznamy pisemne uzasadnienie wyroku, to podejmiemy decyzję o tym, czy istnieją przesłanki do wniesienia kasacji do Sądu Najwyższego - mówi prokurator Robert Janicki z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.