Ze względu na olbrzymią liczbę ludzi koczujących w środku, już samo wejście do budynku nie jest proste. Ciężko cokolwiek dostrzec przez zbierający się tam tłum. Tuż za drzwiami, po lewej stronie, śpią na ziemi trzy osoby. Pierwsza z nich to mężczyzna, który leży w kurtce na chłodnych kafelkach. Kolejne dwie mają nieco lepsze warunki. Śpią trochę dalej na niebieskiej macie. To kobieta z dzieckiem. Prawie ich nie widać spod beżowej kołdry.

Zobacz zdjęcia:
Ludzie na dworcu są już bardzo zmęczeni. Za nimi trwająca często całą dobę ucieczka z Ukrainy, wielogodzinny proces odprawy na przejściu granicznym Medyce i oczekiwanie na dalszy transport w sąsiedniej strefie dla uchodźców. Gdy koło północy, z czwartku na piątek 4 marca, w końcu docierają do dworca, czeka ich tu kolejne kilka godzin oczekiwania. Najbliższy pociąg odjeżdża stąd o godzinie 4.30. Zasypiają tam, gdzie akurat jest kawałek wolnego miejsca. Główna hala dworca jest po brzegi wypełniona ludźmi.

Tak samo jest w innych częściach budynku. Po lewej stronie od głównej hali znajduje się długi korytarz. W jednej z sal, do których prowadzi działa punkt pierwszej pomocy. Każdy centymetr wolnego miejsca na podłodze pod ścianą zajęty jest przez tych, którzy mieli dość szczęścia, by dotrzeć tu wcześniej od innych. W tym gronie jest Oleg i Alina, z którymi rozmawialiśmy już w Medyce. Czekają na pociąg do Wrocławia. Mają szczęście, bo będzie to pierwszy odjazd po nocnej przerwie. Oleg nie wie, czy ma kupić bilet. Też jest Ukraińcem, ale przyjechał tu z dolnego śląska odebrać siostrę. Zastanawia się także, czy Alina, która przyjechała dziś ze Lwowa, również ma stać w kolejce do kasy po bilet mimo, że nie musi za niego płacić? Czy Rafael i Britney, czyli koty Aliny, też potrzebują biletów? Podobne wątpliwości ma tam wiele osób. Oleg jeszcze ma czas, by znaleźć odpowiedzi. Pytamy o to, jak wydostali się z Medyki.
- W końcu udało nam się dostać do autobusu. Ciężko było, po drodze mieliśmy trochę przygód. Alina wymieniała Rafaelowi piasek w kuwecie, tam niedaleko Biedronki. Nagle okazało się, że nam gdzieś uciekł, masakra! Szukaliśmy go z czterdzieści minut, prawie się spóźniliśmy na autobus, ale w końcu udało się go znaleźć - opowiada Oleg.

Po prawej stronie hali głównej dworca znajduje się korytarz dostępny tylko dla służb i wolontariuszy. Prowadzi m.in. do sali, w której magazynowana jest żywność i gdzie przygotowywane jest jedzenie. Pracuje tam około piętnaście osób. Z okienka wychodzącego na centralną cześć dworca wydawane są posiłki i gorące napoje. Ludzie po drugiej stronie spożywają je na stojąco lub kucając. Talerz kładą na walizce, która pełni funkcję stolika.

Wolontariusze poza pracą w punkcie gastronomicznym mają wiele innych zadań. Kolejne piętnaście osób udziela informacji w pozostałych częściach budynku. Często, na żółtych kamizelkach markerem mają wypisane języki, w jakich można z nimi porozmawiać. Wolontariusze razem z funkcjonariuszami służb pomagają też przenosić bagaże na perony. Podobnie, jak przy przejściu granicznym w Medyce ich zaangażowanie w niesienie pomocy jest wielkie. Pracują niemal bez wytchnienia.

Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
- Opuszczona willa na Śląsku. Chata grillowa, tarasy i salony zdewastowane. Zobacz
- Oto wyliczenia emerytur od 1 marca po waloryzacji 2022. Takie pieniądze wypłaci ZUS
- Top 10 ofert pracy w Niemczech bez znajomości języka! Sprawdź
- Na te choroby trzeba się zaszczepić. Oto lista obowiązkowych i zalecanych szczepień
